Uzależniony od ruchu

Umartwiajcie ciało - morsowanie


Niektórzy twierdzą, że bawię się w morsowanie, bo lubię umartwiać ciało. Być może coś w tym jest, bo to nie jest normalne, żeby w mróz jeździć na rowerze, wskakiwać do wody, być może mam żyłkę masochisty :)

Ale nie o to chodzi. Morsowanie uskuteczniam już drugą zimę z rzędu i zauważam same pozytywne skutki.

Jak zwykle nie zamierzam zanudzać Was suchymi faktami co daje wychładzanie organizmu, na co dobrze wpływa, co daje.

Takich informacji znajdziecie mnóstwo dookoła. Z praktyki Wam powiem, że odkąd zacząłem zimowe kąpiele w zimnej wodzie nie byłem chory. Przeziębienie omija mnie szerokim łukiem. Nawet jeżeli przypałęta się lekki katar, to zanurzenie się w wodzie bardzo szybko go przepędza. Lodowata woda doskonale działa na zakwasy. Po ciężkim treningu wychłodzenie kości daje ulgę nieporównywalną z niczym innym. Niesamowicie wzmacnia psychikę, nie czarujmy się się, trzeba mieć mocną głowę, żeby w środku zimy rozebrać się i wskoczyć do wody ;)

Wskakujcie, próbujcie, chłodźcie kości, bo to rewelacyjna sprawa ! :) Pozytywnie !

 

Nie biegajcie, to jest złe !

No dobra, może nie samo bieganie jest złe. No ok, tak naprawdę chodziło mi tylko o zauważalny na tle innych artykułów tytuł. W końcu ile można zachwalać bieganie, mówić i opowiadać jakie ono jest dobre na wszystko, jak to pomaga ect. ... No dobra jest, macie mnie, nie w tym rzecz !

Tak serio to chciałem poopowiadać o tym, jak na własnej skórze przekonałem się, że samo bieganie w istocie jest złe. Być może nie odczują tego osoby, które pokonują kilkanaście kilometrów tygodniowo, ale te, które w planie mają maraton pierwszy lub kolejny pewnie się ze mną zgodzą. Przy częstych treningach mogą pojawiać się bóle w plecach, zmęczone łydki, uda po czasie dają o sobie znać. Być może nie dotyczy to każdego, ale sądzę, że wiele osób spotyka takie bolączki na drodze do życiówek. Mam na to antidotum, które w moim przypadku sprawdza się doskonale ! 

fot. Magdalena Władowska
Mam tutaj na myśli wplecenie w treningi aktywności angażującej nieco inne mięśnie niż te, które używamy podczas biegu. Jeżeli mnie trochę znacie, pewnie wiecie, że od jakiegoś czasu trenuję również crossfit. Tak samo jak Wy myślałem, że bieganie uczyni mnie niezniszczalnym, bardzo długo uważałem, że treningi ogólnorozwojowe to ściema i nic nie dają. Po blisko 3-ech latach biegania zacząłem odczuwać bóle kolan, łydek, gdzieś mnie strzykało w kręgosłupie ... starość pomyślałem. Przestałem biegać, odstawiłem rower, potrzebowałem zmiany, zacząłem trenować CF. Było ciężko, pierwsze treningi z kosmicznymi zakwasami, ale wizyta po wizycie bóle zaczęły się zmniejszać. Nie używane mięśnie zaczynały się wzmacniać. Jest dobrze, pomyślałem :) 

fot. Magdalena Władowska
Wróciłem do biegania. Powoli wracam na ścieżki biegowe, wracam na rower. Wplotłem zajęcia CF z trenerem do mojej aktywności i muszę Wam powiedzieć, że nawet górki, które spotykam na trasie moich treningów nie są już tak strome. Stałem się jakiś taki lekki, po bieganiu nie bolą mnie plecy, nie pojawiają się dolegliwości w plecach. Wzmocniłem się i robię to dalej. Do tego dobre rozciąganie, rolowanie mięśni i czuję się jak młody bóg ! Sezon 2016 będzie mój ! Jak zwykle w moim przypadku nie mam tutaj na myśli gonitwy za życiówkami, ale przyjemnie będzie móc w miarę spokojnie i świeżo pokonać trasę maratonu !

Czy musi to być crossfit ? W moim odczuciu nie, wystarczy jakakolwiek aktywność, która zaangażuje inne mięśnie niż tylko te biegowe. Kluczem do wszystkiego jest wzmocnienie pleców, a zwłaszcza ich dolnych partii. Idzie Nowy Rok, a to dobry moment na dopisanie dodatkowej aktywności do planów i postanowień noworocznych :)

Pozytywnie ! :) 

Wesołych Świąt !

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia. Zdrowia szczęścia i wszystkiego, co możecie sobie wymarzyć. Realizacji celów i osiągnięć Wam nie życzę, bo wierzę w Was i Wasze możliwości, wiem, że to tylko kwestia ciężkiej pracy i chęci :)

Dziękuję czytelnikom, fanom, wszystkim, którzy mnie tutaj odwiedzają, czasem piszą, czytają, bo to dzięki Wam spełniają się moje cele i marzenia.

Dziękuję Firmom z którymi było mi dane i jeszcze będzie współpracować. To dzięki Wam mam o czym pisać, a na wieść o kolejnych gadżetach do testowania uśmiecha mi się twarz.

Dziękuję wszystkim, którzy w jakikolwiek przyczyniają się do sukcesu w tym, co robię !

Wesołych Moi Drodzy !

Telefon CAT S40 - test

Kiedy model S40 pojawił się w ofercie CAT moja dusza gadżeciarza nie mogła spać spokojnie. W końcu pojawiło się na rynku urządzenie, które jest odporne, a dodatkowo parametrami spokojnie może stawić czoła najlepszym na rynku smatphone'om. Jest moc ! Musiałem go mieć !



Co znajdziemy na pokładzie ? 

W środku tej pancernej obudowy czai się całkiem mocny 4-ro rdzeniowy proce
sor, 1GB RAM i 16GB wbudowanej pamięci. To wszystko oprogramowane najnowszym wydaniem Androida (Lolopop 5.1.). Dodajmy do tego dualSIM, czyli możliwość włożenia dwóch kart, rozbudujmy o rozszerzanie kartą pamięci, wspomnijmy o całkiem znośnym aparacie i w efekcie otrzymamy całkiem znośne urządzenie za rozsądne pieniążki.

Jego kompletne parametry możecie znaleźć m.in. TUTAJ

Czy rzeczywiście jest odporny ? 

Nie będę wymieniał tutaj norm zgodnie z którymi telefon wytrzyma to, a tamtego nie. Na chłopski rozum według producenta powinien wytrzymać upadek z 1,8 m, potrafi pływać 1 m pod wodą przez godzinę. Oprócz tego gorilla glass powinien być stosunkowo odporny na zarysowania.


W rzeczywistości urządzenie faktycznie wytrzymało kilkukrotny upadek symulujący wypadnięcie z kieszeni. Nie zarysowała się nawet jego obudowa. Wrzucony do akwarium leżał sobie w nim spokojnie wyświetlając obraz, co było nie lada zdziwieniem dla wodnych mieszkańców. Próbowałem go również narazić na zimno w zimnej, zamarzającej kałuży i przyznam Wam szczerze, że nic sobie z tego nie zrobił. Po wyczyszczeniu dalej wygląda jak nowy !.



Wrażenia z użycia ! 

Bawiłem się nim przez ponad 2 tygodnie i powiem szczerze, że przypadł mi do gustu. System działa płynnie, a to bardzo ważne. Nie gubi zasięgu. Całość spasowana całkiem sztywno, bardzo pewnie leży w dłoni. Wyświetlacz w pierwszym kontakcie robi wrażenie delikatnego, ale to tylko wrażenie. Urządzenie reaguje nawet w grubych, roboczych rękawicach. Rewelacja !

Może się wydawać, że jest sporych rozmiarów, nie odbiega jednak zbyt daleko od swoich przyjaciół z tej samej półki. Wiadomo, odporność musi zająć trochę miejsca.

Bateria trzyma dość dobrze. Przy użyciu jednej karty SIM spokojnie tydzień lekkiego używania powinien uciągnąć. Dodajmy do tego dobry aparat i otrzymujemy całkiem przyjemny zestaw

Znalazłem jeden minus, który jest moim subiektywnym odczuciem, a dokładniej karty sim w technologi NANO ! Przy tak dużych gabarytach urządzenia spokojnie można było użyć micro, a nie odwoływać się do standardu, którego nie można w łatwy sposób nabyć w kiosku.



Czy kupować ? 

Telefon przypadł mi do gustu. Byłby w stanie sprostać wymaganiom i warunkom na które bym go wystawił. Dałby radę zarówno na rowerze, jak i podczas pływania, czy jazdy na rolkach. Dzięki odporności na wodę świetnie sprawdziłby się na kierownicy roweru jako nawigacja, a w ostateczności dałoby się nim wbić gwóźdź. Wydaje mi się, że wart jest zainteresowania i warto brać go pod uwage planując zakup takiego rozwiązania !




Survival Race rusza pełną parą !

Szukasz nowych wyzwań, motywacji do treningów, chcesz się sprawdzić?

23.XI ruszyły zapisy do Men Expert Survival Race, czyli cyklu największych w Polsce miejskich biegów z przeszkodami. ​To już trzeci sezon tych morderczych zawodów, w których z roku na rok startuje coraz więcej osób (często niezainteresowanych bieganiem). 

W 2016 roku Men Expert Survival Race odbędzie się w trzech miastach: we Wrocławiu, Warszawie i Poznaniu. Survivalowcy, którzy zdecydują się na start mogą wybrać jeden z trzech dystansów dostosowanych do ich możliwości: 3km, 6km i 12km. Ilość przeszkód na trasach to kolejno 15, 30 i 50. W biegu można startować solo lub w drużynie, a na najlepszych zawodników na mecie czekają atrakcyjne nagrody.




Co ja mam z tym wspólnego ? 

Jak wiecie trudno wysiedzieć mi w jednym miejscu, dlatego postanowiłem wystartować w całym cyklu w 2016 roku. Będzie to okazja żeby się sprawdzić w boju, a przy okazji fajne spędzenie weekendów w różnych częściach Polski. Zima w tym roku, to okres ciężkiej pracy i przygotowań głównie ogólnosprawnościowych. Przynajmniej 3 razy w tygodniu odwiedzam zajęcia crossfit, aby być  w stanie sprostać wyzwaniom Organizatorów ! Spytacie jaki dystans ? O ile przygotowania pójdą zgodnie z planem wybiorę 12 km pętlę ! Nie idę na łatwiznę :) 

Dlaczego ? 

Jak pamiętacie, albo i nie miałem już okazję zasmakować biegów z przygodami w tym roku. To jest dosłownie jak miłość od pierwszego wrażenia. Atmosfera biegów, współpraca obcych sobie ludzi, adrenalina, przełamywanie własnych barier to coś, co wyzwala dodatkowe pokłady endorfin, co w połączeniu ze zwykła dawką spowodowaną biegiem daje mieszankę silnie emocjonalną ! Tego trzeba spróbować ! :) 


Gdzie się zapisać ? 

Odwiedźcie stronę biegu MEN EXPERT SURVIVAL RACE, załóżcie konto i wybierzcie miejscowość w której będziecie mierzyli się z własnymi słabościami. A może ktoś chce wystartować ze mną w drużynie ? Dajcie znać w komentarzach, bardzo chętnie podziałam w drużynie !

Sportowiec przyszłości - Niezwykłe gadżety Mactronic

żródło: materiał prasowy Mactronic

Co łączy sport, gadżety i światło? To oświetlenie dla sportowców, którego nie powstydziłby się sam agent 007. Przedstawiamy najciekawsze lampki i latarki z nowoczesnymi,  funkcjonalnymi możliwościami.

Gdyby James Bond trenował po zmroku, z pewnością nie korzystałby ze zwykłej latarki. Wielofunkcyjność to znak rozpoznawczy gadżetów Agenta Jej Królewskiej Mości. Nie inaczej jest z nowoczesnym oświetleniem dla biegaczy, rowerzystów czy amatorów szeroko pojętego outdooru.

Płynna zmiana funkcji, lepsze dopasowanie

Nowoczesny sprzęt musi uwzględniać indywidualne potrzeby sportowca. Dlatego różnorodne tryby świecenia to minimum, jakie powinna oferować lampka biegowa lub rowerowa. Fabryczne ustawienia to nie wszystko. Przełomem jest technologia ADS (Advanced Dimming System) wykorzystywana w dobrej klasy latarkach czołowych – ADS to praktyczne rozwiązanie, które pozwala na płynną regulację jasności światła i dostosowania jej do wykonywanej czynności. Wystarczy jeden ruch palcem i w kilka sekund przechodzimy od maksymalnej do minimalnej mocy – mówi Cyprian Lemiech, ekspert ds. oświetlenia przenośnego w firmie Mactronic. Dzięki systemowi ADS biegacz może perfekcyjnie dopasować moc światła do treningu w ciemnym parku, biegu oświetloną alejką lub tylko sygnalizowania swojej obecności w warunkach pogorszonej widoczności. Minimalizuje też ryzyko oślepienia osób z naprzeciwka. – Podobnie użyteczne jest wspierające źródło światła w sportowej czołówce. Zwykle ma inną temperaturę barwową i moc. Okazuje się niezastąpione, kiedy chcemy szybko zerknąć na pulsometr, przebyty dystans lub mapę – dodaje Cyprian Lemiech.



Licencja na długie działanie

Sprawna regulacja jasności to oszczędność energii. Rozwiązaniem dla rowerzystów jest w tej kwestii technologia „Smart beam”, czyli zastosowana w lampie rowerowej inteligentna wiązka, wykorzystująca czujnik światła. Lampa automatycznie zwiększa jasność podczas jazdy po ciemnych uliczkach i zmniejsza na dobrze oświetlonych drogach. Wybierają oświetlenie, warto też zwrócić uwagę na tzw. układ kontroli baterii. Układ powoduje, że moc światła jest automatycznie mniejszana, gdy baterie osiągną pewien stopień rozładowania. Zapobiega to nagłemu wyłączeniu oświetlenia –
np. podczas biegu poboczem, wędrówki do górskiego schroniska lub w czasie jazdy rowerem po lesie.

Smartfon nie „umiera” nigdy

A co gdyby sprzęt oświetleniowy nie tylko oszczędzał energię, ale nawet ją oddawał? Taką opcję oferują niektóre lampy rowerowe i kempingowe. – Mowa o wbudowanym banku energii. Dzięki opcji ładowania urządzeń przez USB właścicielom smartfonów i nadajników GPS nie grozi utrata łączności podczas ultrabiegu, biegu na orientację, czy survivalowego wyjazdu – wyjaśnia Cyprian Lemiech. Bank energii to funkcja przydatna nawet w mieście – wie o tym każdy, kto podczas przed wybraniem się na rower zapomniał o naładowaniu baterii w telefonie.

Na kierownicę lub do ręki

Fanom dwóch kółek przypadnie też do gustu lampa, która po zdjęciu z uchwytu zamienia się w latarkę ręczną. Będzie więc przydatna nie tylko w czasie jazdy, ale również w sytuacji naprawy łańcucha, dętki lub takiej, kiedy trzeba odejść od roweru. To nie jedyna zaleta oświetlenia tego typu. Lampka rowerowe może posiadać emiter sygnału SOS. Po co? Wiedzą ci, którzy w ramach turystyki rowerowej pokonują setki kilometrów trudnego, często niebezpiecznego terenu. Wielofunkcyjne gadżety to nie tylko domena bohaterów srebrnego ekranu. Również w sportowcy mogą korzystać z ich zalet. Jeżeli w parze z funkcjonalnością idzie poprawa bezpieczeństwa i komfortu, to warto rozejrzeć się za nietypowymi, ale użytecznymi rozwiązaniami.




Światło nowoczesnego sportowca

Nippo 1.8

Lampa czołowa nowej generacji z szeregiem funkcji pod designerską obudową. Idealna do biegania i nocnej jazdy rowerem. Wodoodporna, wytrzymała, wyposażona w system ADS.
  • Nawet 3 dni nieustannej pracy
  • Ciepłe i zimne światło w jednej lampce
  • Trwała konstrukcja
  • System ADS i pamięć ostatniego ustawienia
Street.01

Lampka rowerowa o nowoczesnej konstrukcji, odporna na wodę, wyposażona w inteligentną wiązkę automatycznie zwiększającą lub zwiększającą moc światła w zależności od występujących warunków.

  • Wodoodporna i wytrzymała
  • Ładowana przez USB
  • Przedłuża żywotność baterii
  • Informuje o konieczności doładowania


Unity

Lampa czołowa wykonana zgodnie z najnowszą technologią, zapewnia stałą moc światła dzięki układowi regulacji DC-DC. Wyposażona w 4-krotny fokus i obrotowy wyłącznik, który można obsłużyć nawet w rękawicach. Wydajna i mocna.

  • Układ kontroli baterii
  • Sygnalizuje konieczność wymiany baterii
  • Zmienna szerokość wiązki
  • Możliwość mocowana na kasku


Tripper

Ładowalna lampa rowerowa wyposażona w bank energii. Wyposażona w daszek, który zapobiega oświetleniu innych użytkowników drogi. Lekka, wodoodporna, niezastąpiona w czasie rowerowych wypraw.

  • 4 tryby pracy
  • Funkcja banku energii
  • Lekka i wodoodporna
  • Wskaźnik poziomu baterii


Wizard

Lampa kempingowa, ładowana przez micro USB, zapewniająca silne, jednorodne, gładkie światło. Pełnie funkcję banku energii, może działać jako oświetlenie sufitowe w namiocie dzięki wbudowanemu w podstawę hakowi.

  • Funkcja banku energii
  • Ładowana przez micro USB
  • Wodoodporna
  • Może zastąpić oświetlenie sufitowe


Scream

Lampa rowerowa z opcją skupiania i rozpraszania światła przez obrót główki. Wyposażona w emiter SOS, wykonana z aluminium lotniczego, pełni funkcję zwykłej latarki pod zdjęciu z uchwytu.


  • Światło skupione i rozproszone
  • Emiter sygnału SOS
  • 5 trybów świecenia
  • Wykonana z trwałego materiału
  • Pełni funkcję latarki ręcznej

Czy na pewno masz zakwasy ? Czyli moje spotkanie z DOMS

Nie jestem fizjoterapeutą, więc nie zamierzam się mądrzyć, ani nikogo uczyć właściwego postępowania. Chce jedynie przedstawić Wam moją przygodę z "DOMS".

Czym jest DOMS ?

Mówiąc po polsku, to po prostu zjawisko opóźnionej bolesności mięśni, często mylone z zakwasami. Wydaje Wam się często, że po treningu macie zakwasy ? Mnie się też tak wydawało, na szczęście znaleźli się ludzie, którzy wyprowadzili mnie z błędu, dzięki Ci HamsterPower.

Ale idźmy od początku. W poniedziałek wieczorem wybrałem się na siłownię. Jedno z ćwiczeń polegało na wyskoku do drążka i powolne opuszczanie się w nachwycie. Zadanie dla mnie o tyle trudne, że mało ćwiczę plecy i ręce. Już po samym ćwiczeniu miałem wrażenie, że nie prostują mi się ręce, ale nie przejąłem się tym.

Na drugi dzień pojawił się ból rąk, pleców ... zakwasy, pomyślałem. W takim wyobrażeniu dotrwałem do środy, gdzie ledwo wstałem z łóżka, a ręce nie prostowały się w łokciach bardziej niż 45 stopni. Wrzuciłem posta na FB i właśnie Aurelia wyprowadziła mnie z błędu, że to nie zakwasy, a mikrourazy w mięśniach spowodowane nadmiernym obciążeniem mięśni.

Mój przykład był podręcznikowy. Kulminacja bólu przypadła mniej więcej po 36h. Mięśnie bolały, były rozgrzane, czułem osłabienie organizmu, a dodatkowo 4-tego dnia pojawiła się opuchlizna. Próbowałem maści rozgrzewających, ale te niewiele dawały, Ból był dość mocny i uniemożliwiał nawet treningi biegowe. Każda czynność, która powodowała wstrząs powodowała ból. Dodatkowo szybszy ruch powodował zmęczenie, dokładnie tak samo jak przy przeziębieniu.

Gdzie popełniłem błąd ? 

Okazuje się, że czynników powodujących schorzenie było kilka.

1. Oczywista oczywistość, czyli zbyt mocny trening jak na pierwszy raz. Do wszystkiego trzeba dochodzić stopniowo, a przesadzenie prowadzi właśnie do tak niemiłej przygody. No cóż -  co mnie nie zabije, to mnie wzmocni.

2. Niewłaściwe odżywanie. Wiadomo, że siłownia powinna iść w parze z suplementacją: białko, BCAA i inne chemiczne wynalazki. Ja jednak mam prostą zasadę i nie stosuję takich wymysłów.

Popełniłem jeden zasadniczy błąd. Zarówno po bieganiu, jak również siłowni nie jadam. Wracam, piję wodę, ewentualnie jem jabłko i idę spać. Błąd ! Po ciężkim treningu należy się banan (źródło węgli), a 30 - 45 po powrocie omlet (źródło łatwo przyswajalnego białka). Może być z dodatkiem kaszy jaglanej (węgle). Warto pamiętać, aby nie przegrzewać zbyt mocno na patelni, ponieważ pozbędziemy się składników odżywczych. Jajka również dobrze przyjmować w parze ze szczypiorkiem, ponieważ jak wyczytałem samo jajko sprzyja zakwaszeniu organizmu.

Takie odżywienie da mięśniom składniki do regeneracji, których u mnie zabrakło ;)

Co pomaga na DOMS  ? 

Oprócz odpowiedniego odżywania dobrze jest odpoczywać. Zbawiennie działa sen i odpoczynek. W żadnym wypadku nie należy obciążać uszkodzonych mięśni, gdyż może to prowadzić do poważnych kontuzji. Warto dużo pić, gdyż stan zapalny, który może powodować opóźniona bolesność, może nieść ze sobą substancje obciążające nerki. Oprócz odpoczynku warto rozmasować mięśnie i delikatnie je rozciągać. Nie warto całkiem "zalegać" na kanapie, gdyż to może prowadzić do przykurczenia mięśni, które ciężko potem będzie "rozchodzić"

Jak to się skończyło ? ... 

DOMS utrzymuje się 5 - 7 dni i tak też było u mnie. Opuchlizna zniknęła już 5-tego dnia. Lekki ból pozostał, ale mobilność mięśni wróciła do normy. Generalnie jest dobrze i następny poniedziałek spędzę już na zajęciach CrossFit, jednak lampka kontrolna będzie zaświecała się wcześniej i na pewno zmienię sposób odżywiania i podchodzenia do tematu treningu. To kolejny przykład na to, że zanim się za coś zabierzemy należy przynajmniej w minimalnym stopniu przygotować się do tego teoretycznie.

Na koniec podlinkuję Wam artykuł, który dał mi dużo do myślenia i sporo rzeczy mi wyjaśnił: TUTAJ

Ultranastawienie - recenzja

"Ultranastawienie" to pozycja książkowa, która trafiła do mnie kilka dni temu od wydawnictwa Aha.

Czytając okładkę myślałem, że to kolejna pozycja, jakich na rynku wiele, opowiadająca o przygodach nadczłowieka, który umie pokonywać nadludzkie dystanse.

Tak jednak nie było, czym byłem mile zaskoczony.

Owszem, cała książka opiera się na motywie biegacza, Travis'a Macy i opowiada o jego wyczynach, ale jednocześnie jest czymś więcej. Jest poradnikiem jak iść przez życie. Autor na podstawie nadludzkich osiągnięć próbuje nam uzmysłowić, jak wiele wspólnego mają zawody na niewyobrażalne dystanse z problemami dnia codziennego.

Ukazuje nam, że "ultranastawienie", to nie tylko umiejętność zdobywania podium, ale również sposób na radzenie sobie z wyzwaniami i podjętymi zobowiązaniami.

Travis pokazuje nam 8 prostych zasad według których możemy osiągnąć sukces zarówno w sporcie, pracy, jak również w domu.

Co mi osobiście dała lektura ten książki ? 

"Ultranastawienie" na pewno na długo pozostanie w mojej głowie. Zmieniło wiele aspektów mojego spojrzenia na świat. Być może nie jestem w stanie dopasować się do wszystkich zasad, jednak kilka z nich na pewno będę w stanie wypróbować w życiu codziennym.

Runmageddon Rekrut 2015 - relacja


Jeżeli wydaje Ci się, że masz kondycję i jesteś dość sprawny fizycznie, to po starcie w tym biegu zrozumiesz jedno - wydaje Ci się.

Dla mnie Runmageddon był lekcją pokory i pokonywania własnych słabości. A wydawało mi się, że trenowałem ... cóż, widać mnie też czasem może się coś tylko wydawać.





Ale po kolei ...

Moja fala startowała 9:20. Okazało się, że jednak nie będę sam. Na miejscu spotkałem sporo znajomych buziek, a co jeszcze fajniejsze sporo z nich biegło w tej samej turze. No lepiej być nie może !

Założenie na starcie, lecimy dla zabawy, tak żeby nikomu nic się nie stało. Stajemy na starcie ...

Pojawia się dym, z głośników mocna muza ... Zadymione, nic nie widać, strzał z armaty i poooszli !
Pierwsza prosta, kilka snopków siana, następna prosta i już byliśmy po pas w wodzie, błocie i bagnie. Nogi zatopione, niektórzy stracili buty ! Kosmos ;) Dalej w głowie siedziała mi świadomość, że najgorsze ściany przed nami. Trochę czołgania, trochę lin, odrobina dźwigania, znowu błoto i pierwsza ściana ! Nie wysoka, ale jednak  ... i co ?
Dokładnie to, o czym już słyszałem. Pełna współpraca, jeden drugiemu pomaga, podsadza, asekuruje ! Coś pięknego. Każda następna ściana była wyższa, ludzie wchodzili jeden po drugim...REWELACJA !.
Teraz ja Ją, potem Ona mnie ! - fot. Aleksandra Brodowicz

Co do samych przeszkód, to Organizatorzy nie próżnowali, było czołganie pod drutem kolczastym, było czołganie pod spychaczem, przez rurę zakopaną w ziemię, było latanie na linie nad przepaścią, zjeżdzalnia do lodowatej wody, wspinanie, ślizganie, prąd, lanie ! Nie dało się nudzić ! Do tego kibicie mogli dojść w wiele miejsc !

Powiem Wam jedno, pierwszy raz dobiegając do mety żałowałem, że to już koniec !

A po wszystkim jestem poobijany, porysowany, zmęczony, ale jest pięknie ! Ubrania wyprane, suszą się, a uwierzcie, że pralka nie miała z nimi łatwo. Butki niestety wyzionęły ducha i po 8-miu latkach moje Reebok-i odeszły na emeryturę. 


A na koniec powiem Wam która przeszkoda mi się podobała. The winner is ... :) Zjeżdżalnia, a jakże inaczej. Krótki rozbieg i skok na tyłek. Wiatr we włosach, idealny ślizg po to, żeby wylądować w lodowatej wodzie. REWELKA ! Chciałem jechać drugi raz, ale podejście było nie najlepsze :D 

PODSUMOWUJĄC
Generalnie jest to bieg dla każdego, kto jest aktywny fizycznie. Jest bardzo wymagający i nawet przejście trasy to spory wysiłek, jednak uważam, że warto. Taka rada ode mnie, przygotujcie się wcześniej fizycznie. Poczytajcie o przeszkodach, potrenujcie, uczęszczajcie na treningi przygotowujące, będzie Wam naprawdę łatwiej i będziecie mieli większą satysfakcję :) 
Ja tam jeszcze wrócę, wyrównać rachunki !

Wielkie dzięki za tych, którzy trzymali za mnie kciuki i mnie dopingowali ;) Dla ekipy z którą biegłem, za bezinteresowną pomoc przy ścianach :) Specjalne podziękowanie dla Olki za mnóstwo świetnych ujęć ;) Kawał dobrej roboty !

Dzięki dla Organizatorów, Wolontariuszy, Strażaków, Medyków, Ratowników i wszystkich, którzy przyczynili się do powodzenia dzisiejszej imprezy !



OFICJALNE RZECZY :) 

Film: TUTAJ
Zdjęcia ze ścianki: TUTAJ i TUTAJ

WYNIKI: TUTAJ

Macie jakieś relacje, zdjęcia filmy ? Piszcie, podepnę pod relację :) 

EDIT: 25.10.2015
A co się czuje dzień po Runmageddonie ? Jestem cały obolały, siniaki na nogach, kolanach, ramionach, łokciach ... zresztą gdzie ja ich nie mam :) Żebra bolą, jakby mnie ktoś skopał. Ogólnie czuję się jakby mnie walec przejechał ! Ale i tak wiem, że było warto !

Od lewej Olka (fotograf), Żona, i ja ;) 
z Anulą ! To już powoli tradycja :) 

Był czas na demolkę ! - fot. Aleksandra Brodowicz

Praktyka wulkanizacyjna (z Anią) - fot. Aleksandra Brodowicz

Trochę równowagi - fot. Aleksandra Brodowicz


I na koniec rodzynek ! Żona nie chciała buzi :P - fot. Aleksandra Brodowicz





Physioroll - test rolki

W moje łapska wpadła w końcu rolka do rolowania mięśni od Physioroll.

Chociaż ogólnie sceptycznie podchodziłem do tematu, to po intensywnym treningu próbowałem rolowania ... butelką i o dziwo dawało to zaskakująco dobre efekty. Dlatego tez postanowiłem zaprosić na warsztat ten właśnie wałeczek.





PIERWSZE WRAŻENIE

Rolka dość twarda. Trudno stwierdzić z czego wykonana. Materiał w dotyku sprawia wrażenie ciepłego, zbitego styropianu, chociaż nim nie jest. Jest całkiem przyjemna w kontakcie, nawet z gołym ciałem. Ogólnie jest na plus.

Pierwsze rolowania wypadły rewelacyjne. Twardość idealnie sprawdza się przy zbolałych mięśniach. Z rolerem bardzo polubił się mój krzyż, który ma tendencje do dawania o sobie znać. Trochę kombinowania i opanowywania figur i już problem bolących pleców usunięty.

Rozmiar wystarczający do masażu każdej partii mięśni, od łydki, przez plecy, aż po pasmo biodrowo - piszczelowe.





PODSUMOWANIE

Rolowanie polecam każdemu. Pomaga na zmęczone, zbolałe mięśnie, dba o to, żeby były odpowiednio rozluźnione i gotowe do akcji. Co do samej rolki, ją również mogę polecić. Nie jest najtańsza, ale w tym przypadku razem z ceną idzie jakość wykonania. Test wypadł jak najbardziej pozytywnie ! Polecam !


MaĆko w kuchni, czyli szybkie danie z makaronem durum

Gotowanie ! Tak, to coś, co generalnie lubię, ale o czym jeszcze nie do końca Wam mówiłem.
Jeżeli tylko czas mi na to pozwala, to lubię czary w kuchni. Będzie więc więcej kuchennych wpisów :)

Czemu czary ? W sumie to u mnie w życiu nic nie działa według przepisów, nie potrafię się dostosować do planu treningowego, wszystko improwizowane, więc w kuchni nie może być inaczej. Otwieram lodówkę, szukam po szafkach, a w mojej głowie klaruje się przepis, czasem wrzucam do garnka, próbuję i eksperymentuję. I wiecie co ? W sumie jeszcze nikt nie narzekał.

Co gości u mnie najczęściej ?
Najbardziej lubimy się z kurczakiem pod każdą postacią. Za skrzydełka dałbym sobie palec obciąć ! Uwielbiam !

Od niedawna polubiłem się z makaronami, za którymi szczerze nie przepadałem. Czymże byłoby ładowanie węgli przed maratonem bez makaronu. Tym oto sposobem odkąd biegam lubię też dania tego typu. Niedawno w moje ręce wpadł pakiet od Makarony Polskie.



Na pierwszy, kuchenny ogień poszedł najciekawszy z rodziny czyli makaron Durum !

Na początek trochę teorii - czyli dlaczego pszenica durum ?

Mąka z pszenicy durum zawiera więcej fosforu, potasu, żelaza, miedzi, manganu, cynku, a także witamin z grupy B (B1, B2, B5, B6) oraz kwasu foliowego niż mąka z pszenicy zwykłej. Durum zawiera również luteinę, która chroni przed działaniem wolnych rodników i wspomaga wzrok. Durum ma więcej składników odżywczych. Zawiera gluten, jednak często zdarza się, że osoby nietolerujące tego składnika pozytywnie reaguja na ten typ przenicy.

Czyli generalnie prosta zasada, jeżeli można jeść lepiej, dlaczego tego nie robić ? :) 

PRZEPIS !


A całość jest prosta i pewnie wielu znana, a jednak smaczna i całkiem lubiana.

Co potrzebujemy ? 

- 500 g makaronu
- 300 g mięsa mielonego
- cebulka
- pomidorki
- odrobina sera
- świeża bazylia
- przyprawy
- oliwa do smażenia


Na patelni podsmażamy cebulkę, pomidorki dodając odrobinę oliwy. Całość tylko lekko podrumieniamy. Dodajemy mięsko mielone, lekko podsmażamy, doprawiamy do smaku. 
Makaron wrzucamy do naczynia, zalewamy tym, co stworzyliśmy na patelni i wstawiamy do piekarnika na jakieś 20 minut. Pod koniec pieczenia na wierzch kładziemy kawałki sera żółtego, tak, aby się roztopił ;) 



Po wyjęciu odrobina świeżej bazylii dla smaku i tadam, pyszne, zdrowe i sycące danie :) Smacznego !



PODSUMOWANIE

Makaron z pszenicy durum jest całkiem dobry w smaku. Mam wrażenie, że nieco bardziej sycący i "konkretny" od tych ze zwyczajnej pszenicy. Jak już wspomniałem, skoro można jeść lepiej za porównywalną cenę, to dlaczego tego nie robić ? :) Polecam !


Zwiedzanie w biegu !

I wcale nie chcę Wam powiedzieć o pośpiechu, bo ten jak wiadomo wskazany jest tylko i wyłącznie przy łapaniu pcheł. Po głowie chodzi mi bardziej bieganie, jako forma zwiedzania okolicy.

Pojawiamy się w nowym miejscu, wszystko jest dla nas obce. Ulice, zakamarki, wszędzie wydaje się daleko, a czasem w dużych miastach nawet strasznie. Można samochodem, ale czy stojąc w korkach i omijając dziury skupiacie się na tym co jest dookoła ?



Możecie się śmiać, ale ja zabieram zawsze sprzęt biegowy i w ten właśnie sposób poznaję okolicę. Zapamiętuję charakterystyczne punkty dla mojej okolicy i zagłębiam się coraz głębiej, coraz dalej, do momentu, aż rozeznam okolicę. Nie liczą się wtedy kilometry, czas, tętno. Jestem tylko ja i nowa okolica. Poznajemy się nawzajem i jest fajnie. Na delegacji pozwala mi to rozeznać ciekawe miejsca, znaleźć ciekawą knajpkę na obiad, z kolei na wakacjach mogę dzięki temu zagłębić się w mniejsze uliczki i być bliżej z naturą, bliżej z mieszkańcami miasta, mogę żyć życiem okolicy.

Spróbujcie sami ! To naprawdę uzależnia :)
Pozytywnie !





Zakhynthos, czyli ślubna podróż życia

Było wesele, więc musiała być podróż poślubna, bo taka tradycja, taka konieczność :) 

Szybka konsultacja, kilka spotkań i stanęło na ofercie Biura Podróży My Travel. Lecimy do Zakhynthos w Grecji. Ta mała wysepka na morzu jońskim posiada 40 000 mieszkańców i po zamknięciu w prostokącie zajmuje 20 x 40 km. Miejsce idealne na odpoczynek. 

Wylot z Krakowa, dzięki Kurczakowi udało nam się dojechać na czas i trafić do odpowiedniego Gate'a. Szybka odprawa i już lecimy. Pierwszy lot, ekstremalne doznania, super, chcę więcej. 

Na miejsce dolecieliśmy koło godziny 21, więc za wiele nie było już widać. Lądowanie z uwagi na krótki pas lądowania było dość twarde, ale mnie osobiście ekstremalne przeżycia nie przeszkadzają. Jedno już wiedzieliśmy, jest ciepło !

Szukamy busa nr. 53 i jedziemy do hotelu. 40 minut i już biegniemy na kolację, zajmujemy pokój, jest pięknie. Kelnerzy znają Polaków. Krótka rozmowa, pytanie Poland ? Vodka Cola ? :) Jest swojsko !

Noc nie należała do udanych. Nie mogłem się doczekać aż zobaczę morze, aż pomoczę nogi. Pobudka o 6 rano, prysznic i na plażę. Pięknie, lazurowa woda, świetne dno, 20 metrów do morza. Idealny wybór ! Pięknie :) 

Zwiedziliśmy błękitne jaskinie, opłynęliśmy wyspę statkiem pirackim, zjeździliśmy 300 km na quadach. Poznaliśmy wspaniałych ludzi z którymi na pewno jeszcze się spotkamy ! Był czas na leżenie plackiem na plaży, podziwianie dna, delektowanie się drinkami. 
Nie byłbym sobą, gdybym nie pobiegał. 10 km w upale, ze stromymi podbiegami. Cudowne. Był też rower. Było pięknie :) 

Resztę zobaczcie sami na zdjęciach :) 



Zatoka wraku z poziomu 200 m nad ziemią.

Taka czysta woda ! 

Rzut beretem do morza

Zaobrączkowani !

Było i na quadzie 
I woda po kostki  
Z balkonu też można podziwiać !

Zatoka wraku od środka :) 



VI Bieg Świerklaniecki - relacja

fot. Paweł Papierzański
Zawody w Świerklańcu, to jedna z tych imprez dla których zawsze będę miał słabość. Nie ważne jaka pogoda, choćby z nieba leciał grad, to i tak stawię się na starcie.

W tym roku już 3-ci raz udało mi stanąć na starcie i przy wtórze wystrzału ruszyć do walki wraz z innymi biegaczami, a było Ich dość dużo!

Tak było : 


Spytacie czemu mam taki sentyment ? Po pierwsze, to jedne z pierwszych moich zawodów, gdzie próbowałem swoich sił, po drugie klimat ... piękne okoliczności przyrody, świetna trasa i oczywiście świetni ludzie. Chyba drugiego takiego biegu nie znajdziecie.



Trasa biegu w tym roku uległa nieco zmianie. Pętla została rozszerzona o okolice stawu, jednak dukty leśne i stara część trasy została wpleciona. Było trochę miękko, trochę asfaltowo, jednym słowem dla każdego coś dobrego.

Bieg jak co roku był bez opłaty startowej, mimo tego jednak Organizatorom udało się sprowadzić elektroniczny pomiar czasu, co dla mnie było sporym zaskoczeniem, oczywiście pozytywnym. Lekkie zamieszanie ze spóźnionym wydawaniem chipów wprawdzie pozostawiło ślad, jednak uważam, że to tylko mało znaczące potknięcie.

Było dobrze ! Co roku jest lepiej, w przyszłym roku też będę ! 

Tyle o samym biegu ...
Z wyniku również jestem zadowolony. Trasa 4,8 km - (to również jest już niejaka tradycja biegu) w czasie 21:55 jest dla mnie dobrym wynikiem. Zegarek pokazał mi średnie tempo 4:30, więc nie mam na co narzekać. Idealna pogoda, super doping, mnóstwo znajomych twarzy. Powiedzcie mi, czegoś można chcieć więcej ? :)

Nie udało mi się nic wylosować, nie było medali, po wszystkim został mi tylko numerek startowy, a pomimo to dobrze będę wspominał niedzielny start :) Lepszej wizytówki chyba nie można wystawić zawodom :)

Fajnie, że są ludzie, którym się chce !
Dzięki, byle tak dalej !




Pozytywnie !