Uzależniony od ruchu

Orlen Warsaw Marathon - relacja

Orlen Warsaw Marathon był dla mnie zaskoczeniem. Oczywiście nie zaskoczyła mnie jego obecność w biegowym kalendarzu, ale udział w tym biegowym święcie.

To, że chciałbym go przebiec wiedziałem od początku. Wprost o tym marzyłem, ale jak to życiu nieco się pokomplikowało. Wspólne treningi, które gwarantowały darmowy wstęp niestety zgrywały się z innymi obowiązkami, więc nie mogłem uczestniczyć.

        W sumie tydzień przed startem zaskoczyła mnie pozytywna informacja, otóż za pośrednictwem  OSHEE na Facebook'u wygrałem pakiet !. Szyba decyzja, dogranie transportu i jadę ! Oczywiście nie biegałem już nic więcej, żeby dać mięśniom odpocząć. W tak zwanym międzyczasie wpadłem jeszcze do Warsztatu Koszulkowego w celu stworzenia jedynek, niepowtarzalnej koszulki, równie pokręconej jak ja. Z tej papki powstała koszulka idealnie oddająca to, co mam w głowie ;)

Jedziemy z tym koksem ! Panie szofer gazu !


        Zebrała się grupa, znalazł samochód i w ten oto sposób w sobotę o 10 wyruszaliśmy radosną ekipą w stronę Warszawy. Jechaliśmy, a każdego prowadził inny cel. Dla niektórych OWM był miejscem pobicia życiówek, dla innych debiutem, dla jeszcze innych kolejną sympatyczną imprezą, na której warto być. Dojechaliśmy i nadszedł czas na pierwszy kontakt. Odbiór pakietów, gdzie przez awarię systemu musiałem trochę czasu spędzić, na szczęście trafiłem na przemiłą Wolontariuszkę, z którą sympatycznie porozmawialiśmy sobie o życiu. Był czas na fotki, był czas na zwiedzanie targów. Zobaczyliśmy na żywo m.in. Jerzego Skarżyńskiego, Beatę Sadowską, Mo Farah'a. Rewelacja !

STOP, czyli chwila na poważnie !


       Ania wspomniała o wizycie w Klinice "Budzik", czyli szpitalu, w którym opiekują się dzieciaczkami, które są w śpiączce i czekają na wybudzenie Leży tam Natalka, dawna podopieczna Anuli. Nie potrzebowaliśmy nic więcej, jednogłośne tak i jedziemy do szpitala. Więcej o Natalce i o tym, jak możecie Jej pomóc znajdziecie na profilu na Facebooku'u TUTAJ. Jeżeli nie możecie finansowo, to wpadnijcie chociaż i zostawcie dobre słowo. Śliczna dziewczynka, robi postępy, trzymam za Nią kciuki !

Biegniemy ... czyli dość fotek, czas się spocić !


       Pobudka 6:00. Kąpiel, śniadanko i można wskakiwać  w ubranka do biegania. Chwila spaceru, tramwaj i już jechaliśmy na stadion ;) Szybkie rozeznanie na miejscu, ostanie ustalenia i już nawołują na strefy startowe ... nie ma odwrotu, trzeba iść.

       Udziela się pomału atmosfera zawodów, pojawiają się pierwsze nerwy. Głowa zaczyna pracować. 3:45 -4:00. Tym razem nie biegnę sam ! Łukasz celuje 4:00, więc przy odpowiednim nastawieniu trafimy między moje zakładane 3:50, a jego 4:00.
Kolejny spacerek i odnajdujemy swoje strefy. Ostatnie słowa otuchy i żegnamy się z Dawidem, Markiem, Anią (tymi szybszymi w naszej ekipie). Wraz z Łukaszem i Michałem dreptamy do strefy czarnej

       I ruszyli, balony poszły w górę, tłum zaczyna iść. Jeszcze nie widziałem tak wielkiej ilości biegaczy w jednym miejscu. Kamery, aparaty, helikoptery, drony ... czułem się jak gwiazda ;)

       Pogoda sympatyczna, chłodno, lekki deszczyk chłodzi ciało, jest dobrze. Trzymamy założone tempo w okolicach 5:27. Jest dobrze. 5km, mamy zapas, 10 km tak samo. Biegniemy, żartujemy, opowiadamy bzdury, ogólnie jest wesoło. Wyprzedzamy ludzi, nogi niosą. Oby tak dalej. 15 km w nogach już lekko czuć, ale niosą. Punkty odżywcze bogato zaopatrzone, często rozstawione, można się najeść i opić ;)


        20 km, półmaraton za pasem ... a tutaj jeszcze druga połowa. Pojawia się lekkie zmęczenie, żarty już ustępują drogi skupieniu się na biegu. Jest dobrze. 25 km, spotykamy Tomasza Lis-a rozdającego wodę, rewelacja. Mijamy i mija nas mnóstwo pozytywnych ludzi. 27 km, pierwsze oznaki słabości, coś w udach siedzi, coś męczy. Łykam żel, piję, szybka wizyta w WC i lecimy dalej. Wracają siły. Biegniemy razem... 33 km, powtórka z rozrywki po Silesia Marathon. Spotykam się ze ścianą, sam na sam, jak mężczyzna z mężczyzną. Macham Łukaszowi, żeby biegł, bo wiem, że tą walkę muszę stoczyć sam. Aż do 35 km udaje mi się wygrywać, biegnę, już nie tak szybko, ale biegnę. 36 km, tylko 6 km, ale jak się okazuje aż 6 ...Idę, biegnę, idę, biegnę ... Napiję się, będzie dobrze ... wcale nie jest dobrze ... może żel ... też nic ... Toczę taką walkę samotnie do 37 km, gdzie dobiega do mnie Marcin, Jemu też ciężko, odtąd walczymy razem, jest słabo, ale brniemy na przód.

       38 kilometr zasługuje na osobny akapit. Tutaj czekała na mnie niespodzianka. Nasze dziewczyny postanowiły zrobić niespodziankę i przyszły aż tutaj, żeby kibicować. Pozytywna dawka energii, szybki buziak od mojej Agnieszki i możemy lecieć dalej.

        Jest ciężko, bolą nogi, uda dają się we znaki. Wszystko pali. Głowa chce iść, nogi nie koniecznie. Walczymy sami aż do 40 km, gdzie pojawia się nagle Hubert ! Szybka reprymenda i są siły, biegnę, znów zwalniam, znowu słyszę słowa otuchy, biegnie za mną, nie odpuszczę, nie przyniosę mojemu miastu wstydu. Wyprzedza mnie, został 1km. Biegnę, ostatnie 700 m, nie dam się ! Przyspieszam, w głowie huczy, nogi rwą, nie dam się Mijam Huberta, wyprzedzam, uniesienie w górę kciuków, coś do mnie mówi, nie słyszę biegnę. 300, 200, 100, META ! Tak zrobiłem to. Zegarek mówi, że 3:57 netto. Więcej niż zakładałem, ale może być.

      Folia na plecy, woda, izo ... idę odpocząć.
Wyciągam telefon, sms, 3:56:57 - czas z Silesii poprawiony o 2 minuty .... Pozytywnie !

       Idziemy do hali masaży, kładę się na ziemię, na uda lód, przykrywam się folią i jest mi wszystko jedno ... dobrze mi ... czekam na naszych  !

Nie płacz, kiedy odjadę ... 


       Wracamy do hotelu, prysznic i można wracać do domku. Było pięknie. Jestem zmęczony, ale diabelsko szczęśliwy. Pokonałem kolejny Maraton ! Chcę więcej !.

Prolog, czyli podziękowania, przemyślenia, and other !


       Było doskonale. Piękna ekipa, poznałem nowych, kapitalnych ludzi, pełnych pasji, zapału, super !. Organizacja zawodów rewelacyjna, nie ma się do czego przyczepić ... no może medale mogły być ładniejsze ... ale czy to o medal chodzi ? :)

Jedno jest pewnie, wrócę na tą trasę, wrócę do Warszawy wyrównać rachunki ! Ja tak łatwo nie odpuszczam ! :) 

      Cieszę się, że się udało, cieszę się, przede wszystkim, że były ze mną dwie super ważne dla mnie osoby dwie moje Agnieszki !. Czyli moja przyszła Żona, mała Agnieszka i duża Agnieszka, nasza psiapsiółka od serducha ! Dzięki też dla Ani, która przyjechała kibicować nam i swojemu "Chopu" Michałowi aż z Olsztyna :) Pozytywnie ! :)

Resztę opowiecie sobie oglądając zdjęcia.


Od lewej: Michał, Marek, Łukasz, Agnieszka (duża), Agnieszka(mała), Dawid, Ania, no i na dole ja 
Przed rozejściem się na strefy

Trochę głupawki :)


START !

Przytulaski z moją Agnieszką 
Tak, udało się (TomTom Cardio Runner)

Z Marcinem 
Czas do domu !

Zadbany biegacz

      Szczęśliwy biegacz, to również zadbany biegacz. Nie mam tutaj wcale na myśli tylko płci pięknej. Tak panowie, wcale nie wystarczy się wykąpać po bieganiu, zdjąć ze sznura czystych ubrań.

Żeby była jasność, nie należę do ludzi zbyt mocno dbających o wygląd, tudzież metroseksualnych...

       Biegamy w każdych warunkach. Często dość ciężkich dla nas samych, a co dopiero dla skóry. Do tego częste kąpiele, mycie włosów, twarzy i już mamy kłopot. Sucha skóra na twarzy krzyczy o nawilżenie, we włosach pojawia się łupież .... tylko czy na pewno to łupież a nie efekt zaniedbania i przesuszonej skóry ? Dłonie, no właśnie, wystawione na niską temperaturę również obrywają dość solidnie, zaczynają pękać, wyglądają dość słabo.

Spytacie skąd nagle taka myśl, taki temat ...

         Generalnie również należałem do ludzi, którzy uważali, że wystarczy się umyć i jest ok ;). Do czasu, aż nie zacząłem przyglądać się w lustrze ... 30 lat ? Tak, to już w tym roku, przeskok do kategorii M30, ostatni dzwonek, żeby o siebie zadbać :).

         Udałem się do mojego osobistego szamana (Agnieszki). Wiedziałem, że będzie coś w stanie zaradzić. Na drugi dzień pojawiła się ze specyfikami odczyniającymi zły urok.

Słowo się rzekło .... 

      Postanowiłem stawić czoła wyzwaniu ... Włosy ... najpierw zmiana szamponu. Przed myciem oliwka, następnie mycie środkiem dla dzieci (nie zawierającym SLS). Jakież było moje zdziwienie, kiedy mój "łupież" zniknął ...
      Czas na twarz. Tutaj z pomocą przyszło masło kakaowe. Dość ładnie pachnie i pomaga. Regularnie stosowane zmiękcza skórę i odświeża :) 2:0 dla A. Trzeci strzał, krem do rąk. Najzwyklejszy, a czyni cuda ... 3:0, padłem na łopatki ;) Całość - koszt ok. 25 zł. Może nie będę już piękny i młody, ale przynajmniej dłużej będę stwarzał pozory :)

      A na koniec jedna rzecz ... spytacie dlaczego zasłoniłem nazwy marek na zdjęciu ? Odpowiedź prosta ... ponieważ nie jest to wpis sponsorowany, tylko idący prosto z życia ...

Pozytywnie ! 

Jak sobie dodać mocy - wywiad z Energy Corner

       

           Pozostał tydzień do wielkiego wydarzenia, jakim niewątpliwie jest Orlen Maraton. Przyznam szczerze, że do kwestii żeli energetycznych i tego typu wynalazków podchodziłem dość sceptycznie, dlatego w ramach uzupełnienia braków wiedzy dotyczącej suplementowania się przed i w czasie Maratonu postanowiłem zasięgnąć wiedzy u specjalistów. W tym celu odwiedziłem zabrzański Energy Corner, gdzie rozmawiałem z Bartkiem, jednym z pracowników sklepu.


M: Do maratonu został mi już tydzień. Jak trenować w tym ostatnim tygodniu wiem, jednak jak się odżywiać, co polecasz ?

B: Jeżeli chodzi o tydzień przed startem to polecam suplementację z wykorzystaniem BCAA, oraz koniecznie magnez i potas. Odnośnie samego odżywiania, do środy przed startem białko, ograniczamy węgle. Od środy ładujemy mocno węgle, aby napełnić organizm glikogenem, tak, aby nie zabrakło nam sił w czasie biegu. Nasze posiłki powinny być lekkostrawne. Unikajmy spożywania tłuszczów nasyconych. Tydzień przedstartowy, to dobry moment na skorzystanie z elektrolitów i stopniowe nawadnianie organizmu.
        Najważniejszym okazuje się jednak sam dzień przed startem. Należy w nim dosyć dużo pić aby organizm był nawodniony i stale dostarczać do organizmu węglowodany. Najlepiej małymi porcjami i w lekkiej postaci aby dodatkowo nie obciążać się przed startem. Wieczorem przychodzi pora na „węglowodanową ucztę”, czyli tzw. Pasta Party.



M: Ok, a co z ostatnim posiłkiem ? Co zjeść i kiedy jest dobry moment, aby dał nam energii, a jednocześnie nie ciążył ?


B: Ostatni posiłek maksymalnie 3 godziny przed zawodami. Najlepiej makaron z pszenicy Durum np. z sosem spaghetti, czy innym dodatkiem, który lubimy i wiemy, że na pewno nam nie zaszkodzi. Jemy tyle, żeby poczuć się syci, ale nie rozepchani. Tutaj też sporo zależy od indywidualnych preferencji, niektórym starczy kilka kromek chleba z miodem, lub dżemem. Pamiętajmy oczywiście, że okres przed startem, to dobry moment na regularne nawadnianie.



M. A co z samym biegiem ? Jeść na trasie ? Używać własnych specyfików ?

B: Wszystko zależy od indywidualnych preferencji,ale może to wyglądać następująco: 
  1. 1,5 godz. przed startem - napój hipotoniczny;
  2. 60 minut przed, aż do startu – napój izotoniczny / carboloader;
  3. 30-40 minut przed należy spożyć baton węglowodanowy;
  4. przed samym wystrzałem startowym, w miarę możliwości, kubeczek wody
  5. w trakcie wysiłku należy co około 15 minut robić 2-3 łyki napoju izotonicznego. Oczywiście w ramach potrzeby można zwiększyć.
  6. według uznania żele co 30-40 minut lub batony co 40 minut. Żele się szybciej wchłaniają i zapewniają bardziej odczuwalny, aczkolwiek krótszy przypływ energii. Baton jest mniej „eksplozywny” ale zapewnia stały dopływ energii na dłuższy czas;
  7. w pierwszej fazie zawodów zalecamy żele bez kofeiny. Organizm lepiej zareaguje na jej dawkę pod koniec wysiłku, gdy nie była podawana wcześniej.
  8. Około godziny przed końcem można przyjąć żel z kofeiną, pobudzi ciało oraz umysł – niczym znany napój.
  9. Około 25 minut przed metą polecamy shot energetyczny Olimp Speedshot. Duża dawka energii daje potężnego „kopa” na finisz. Należy uważać aby nie wypić tej odżywki zbyt wcześnie, gdyż może nas „odciąć”;
  10. Na mecie polecamy dużo napojów, owoce oraz białko i węglowodany. Najprościej w formie dania makaronowego lub batonika – Np. Powerbar Protein Plus 33%

M: Warto obciążać organizm takimi mieszankami ? Przebiegłem jeden maraton, było ciężko, ale dałem radę.

B: Uważam, że warto. Odpowiednia suplementacja daje nam więcej energii i ułatwia zdobycie wymarzonego czasu. 


          Jeżeli macie jeszcze jakieś pytania w tematyce związanej z suplementacją piszcie, chłopaki chętnie odpowiedzą na Wasze wątpliwości.




Sport ma też elegancką stronę

 Skąd mnie naszło takie przemyślenie ?

        Niedawno w moje ręce wpadł Polar Loop od Sklepu PRESTO. Przygotowując się do testów noszę go nieustannie około tygodnia.

Stojąc w przymierzalni sklepu odzieżowego i czekając na moją ładniejszą połówkę zacząłem przyglądać się temu, że opaska ma w sobie coś, co pasuje nie tylko do dresu, ale świetnie komponuje się też z marynarką.

       Tak bardzo mi się ten aspekt spodobał, że wróciwszy do domu przygotowałem wszystko i zrobiliśmy sobie w domu minisesję na elegancko ;)

A swoją droga to pierwsze fotki do testu. Jak Wam się podobają ?

Garmin Forerunner 910XT - recenzja, zdjęcia

Przyznam się Wam całkowicie bez bicia, że seria zegarków triatlonowych do których niewątpliwie należy Garmin 910XT jakoś do mnie nie przemawiała. Próbowałem sobie wmówić, że zegarek dla biegacza musi być mały, zgrabny.

Po otworzeniu przesyłki zadziałała zasada, jak w którejś reklamie samochodu.
"Ma pan rodzinę ? Nie ! To po co panu combi .... BO CHCE !"


No właśnie, ja też chcę ! Chcę więcej, bo każdy dzień, to nowe możliwości, nowe funkcje tego cacka !
Tak, to zdecydowanie zabawka dla dużych chłopców, bo mniejszym może być po prostu za duży :)
Ale dość zachwalania, czas przejść do konkretów.

Fot. https://buy.garmin.com/pl-PL/PL/wearables/10002/forerunner-910xt/prod90671.html

PIERWSZE WRAŻENIE

       Pierwszy kontakt z zegarkiem i już wiesz, że tego nie da się tak łatwo zniszczyć.Solidna, dość spora konstrukcja. Dobrze spasowane elementy. Dbałość o szczegóły.Przyciski boczne zatopione w gumie, duże łatwe do naciśnięcia nawet w rękawiczkach, a jednocześnie na tyle ciężkie, żeby nie naciskały się samoczynnie.

       To, co rzuca się w oczy i odróżnia go od innych, to solidny pasek z naprawdę pokaźną klamrą. Pasek jest tak zaprojektowany, aby dać poczucie, że nie zgubimy go nawet w najtrudniejszym terenie, a dodatkowo Producent zadbał, aby nic się nam nie obijało przy nadgarstku.

Co znajdziemy w zestawie ?


  • zegarek
  • ładowarkę sieciową z gniazdem USB
  • klips z USB do ładowania urządzenia
  • USB stick z ANT+
  • pas do tętna, który spotkałem we wszystkich poprzednich modelach
  • papierki, instrukcje, informacje


Otwieramy, ładujemy i do dzieła !


URZĄDZENIE W AKCJI

Szybka zmiana dyscyplin
910XT jak wspomniałem wczesniej jest urządzeniem z przeznaczeniem triatlonowym, toteż nie dziwi w nim mnogość ustawień związanych z konfiguracją dyscyplin właśnie z tym sportem związanych.
Długie naciśnięcie guzika i mamy możliwość szybkiej zmiany dyscypliny.
Każda dyscyplina posiada własne ustawienia, począwszy od ekranów, po preferencje związane z jednostkami e.c.t.



Ogromny ekran umożliwia
wyświetlenie naprawdę sporej liczby informacji. Przy ustawionych 4-ech polach wyświetlania informacje nadal były duże i czytelne. To na pewno spory plus, zwłaszcza w terenie, podczas ciężkich warunków.

Nawigacja do startu





Urządzenie posiada GPS !. Szkoda byłoby nie skorzystać mając tak wielki ekran. Opcja służy do zapisu śladu trasy, co jest oczywistym zastosowaniem. Posiada jednak opcję dużo bardziej ciekawą, otóż umożliwia uruchomienie nawigowania do startu, w przypadku, gdybyśmy się zgubili np. w lesie. Super sprawa !
Możemy też ustawić współrzędne miejsc, które mogą nas interesować na trasie i w bardzo prosty sposób zostać zaprowadzeni przez nasz komputer na nadgarstku.



Ładujemy baterię
   Jak na rozmiar przystało, 910XT posiada pokaźną baterię. Producent podaje czas działania do 20h. Wydaje mi się, że egzemplarz, który był u mnie miał już trochę słabszą baterię, jednak spokojnie 14 h treningów z właczonym GPS wytrzymywał.

Uwaga warta podkreślenia !
W pomieszczeniu warto wyłączyć odbiornik GPS, gdyż urządzenie potrafi dosłownie połknąć energię z baterii.

Ładowanie odbywa się ekspresowo. W skrajnych przypadkach wystarczało mi 15 minut, aby naładować urządzenie na 10 km treningu, czyli na około godzinę działania. Cała bateria ładuje się około
50 - 60 minut. Ekspresowo chciałoby się powiedzieć.


ANT+ pod USB
Transmisja danych i synchronizacja danych odbywa się poprzez dołączony w zestawie USB ANT+. Szybka, łatwa instalacja i nie ma konieczności podłączania za każdym razem urządzenia fizycznie do kabla.

Kabel służy tylko i wyłącznie do ładowania !









W triatlonie wprawdzie go nie sprawdziłem, ale przejechał ze mną sporo kilometrów w różnych warunkach.

Sporo razem przebiegaliśmy, zdarzyło się nawet wspólne morsowanie, więc można powiedzieć, że znamy się jak łyse konie :)

Nie znam się niestety na kwestii pływania,więc w tym temacie powiem tylko, że jest wodoszczelny. Oczywiście pasek HR na basen z nami nie idzie !




Zasięg GPS łapie praktycznie od razu po wyjściu z pomieszczenia. Potrafi sobie poradzić nawet przy słabym sygnale. To jego ogromny plus. Nie miał kłopotu nawet w bardzo pochmurne dni. 


FUNKCJE

Urządzenie pozwala na rejestrowanie najważniejszych danych dla:


  • biegu
  • jazdy na rowerze
  • pływania (basen, otwarty akwen)
  • inne (jazda na nartach)


W ramach tych trybów oferuje tryb MULTISPORT, czyli szybkie przełączanie się za pomocą jednego przycisku między dyscyplinami sportu.

Analiza z pomocą mapy
Posiada możliwość wgrania planów treningowych, treningów, tak samo, jak jego poprzednicy.

Dzięki sporemu wyświetlaczowi umożiwia analizę z poziomu zegarka nie tylko dancych liczbowych, ale również danych na mapie.






       
         Dla lubiących się ścigać znajdziemy funcję VIRTUAL PARTNER, czyli wyścig z wirtualnym biegaczem. Rywalizujemy ze ściśle określonym tempem, co zostaje zobrazowane w postaci biegaczy, oraz informacji o brakującym czasie, lub czasie przewagi nad założonym tempem. Dodatkowo znajdziemy w nim funkcję VIRTUAL RACER, czyli współzawodnictwo z własnymi rekordami.

         Posiada wszelkie potrzebne alerty, autopauzę, pomiar tętna spoczynkowego, informacje o przekroczeniu tempa, tętna, czasu e.c.t., więc na tej płaszczyźnie również znajdziemy potrzebne funkcje



        Z ciekawych funkcji nie związanych bezpośrednio z bieganiem. Mamy możliwość zablokowania przycisków, co zapobiega przypadkowemu naciśnięciu. Istnieje możliwość szybkiej zmiany jasności, a także bardzo szybkiego podświetlenia zegarka, poprzez dwukrotne stuknięcie w szybkę. Ta ostatnia funkcja jest bardzo wygodna podczas treningów w nocy.


PODSUMOWANIE

       Urządzenie stosunkowo duże. Jednak muszę przyznać, że pomimo tego dość zgrabne, wygodne i pewnie leżące na ręce. Wrażenie solidności wykonania towarzyszy nam od samego początku, a dbałość o szczegóły wykonania powinna zadowolić każdego. Może odstraszać nie najniższa cena, jednak są to dobrze ulokowane pieniądze. Zegarek posłuży długie lata i na pewno nie zawiedzie swojego właściciela. 



Regulacja podświetlenia

Ładowanie



Uruchomienie nawigacji do punktu startowego




Kwestia czasu !

Cholera, gdybym kiedyś pomyślał,że można sobie tak poukładać obowiązki, żeby starczało czasu na wszystko, to nie uwierzyłbym sam sobie.

        Zewsząd słychać głosy, o braku czasu. Nie biegam, bo nie mam czasu, nie wychodzę, bo nie mam czasu! Ja też nie mam czasu. Wszyscy mamy taką samą dobę, dla nikogo czas nie jest bardziej łaskawy.

        Aktualnie biegam, prowadzę bloga, pracuję zawodowo, piszę teksty popołudniami, czasem złapię inne zlecenia, które również wymagają ode mnie pracy przy komputerze. Do tego dochodzi życie prywatne, szkolenia i już zaczyna być kiepsko z czasem.

        Powiem Wam, że to wszystko tylko kwestia ułożenia dnia i ustalenia priorytetów. Oczywiście w żadnym wypadku nie może to być wybór rodzina -> trening. Bardziej chodzi mi o stosunek trening -> bezmyślne oglądanie TV, ewentualnie eliminacja innych czynności, które nic nie wnoszą do naszego dnia. Powiecie, że odpoczynek jest potrzebny. Zgadzam się, tylko ja w czasie odpoczynku wolę pisać, czytać, cokolwiek, co da nam jakiś efekt, albo pozwoli nadgonić pracę :)

Myślicie, że chciałem się pochwalić ? Że chciałem kogoś zganić ? NIE, chciałem pokazać, że można :)

Pamiętajcie, dla chcącego nic trudnego ;)

Święta w biegu

      I nie mam na myśli tylko biegu związanego z zamieszaniem podczas przygotowania. Biegu związanego z odwiedzinami u jednych, drugich Rodziców. Chodzi mi o zwykły bieg. Czas dla siebie, żeby wyjść, żeby zrobić kilka kilometrów.

      Jestem zdania, że Święta, to okres dla najbliższych, którym powinniśmy się poświęcać, ale nie możemy też zapominać o sobie, bo to w końcu jest też czas wolny, w którym możemy trochę więcej kilometrów nakręcić, coś więcej dla siebie zrobić.

      Idąc tym tokiem rozumowania wybraliśmy się sobotę z Michałem do lasu, w celu nakręcenia jakiegoś ładnego dystansu, jednak skończyło się na biegowo - spacerowej 10-tce kilometrów :) Było błotniście, grząsko, zbierało się na deszcz i ogólnie nie mieliśmy nastrojów na więcej. Była jednak dobra zabawa, dużo gadania i śmiechu !
Była okazja pobawić się jeszcze Garminkiem, bo już we wtorek mnie opuszcza :(

      W niedzielę z rana obowiązkowo Biskupice Biegają. Po wszystkim planowane było dokręcanie kilometrów. W planie miałem 15 km, a wyszło tak dobrze, że skończyło się na 21,21 km ;) Co nazwałem oficjalnie półmaratonem Wielkanocnym. Byli ze mną Marta i Dawid. Dawid skończył dzisiejszy dzień z 35 kilometrami na liczniku, Martę udało mi się przeciągnąć i zrobiła pierwsze w życiu 19 km ;)

"Nienawidzę Was !". ... tak mówiła pod koniec .... a zaraz po wejściu do domu dostałem wiadomość "było super ... chce jeszcze" ;). Lepszego motywatora nie znajdziecie ! :)

Pozytywne Święta ! :)