Uzależniony od ruchu

15 Cracovia Maraton - relacja, zdjęcia

15 PZU CRACOVIA MARATON przeszedł już do historii. Niestety mówię to z pewnym smutkiem w głosie, ponieważ był to dla mnie wyjątkowy, rewelacyjny weekend pełen wrażeń, nowych wyzwań.

Dzięki temu biegowi poznałem mnóstwo ludzi pełnych pasji i chęci do życia. Zobaczyłem mnóstwo rzeczy i doświadczyłem nowych rzeczy. Coś niesamowitego ! :)

Ale po kolei, bo w emocjach nieco się rozpędziłem. Maraton odbywał się w niedzielę, ale za sprawą EXPO i TomTom'a my zjawiliśmy się już w czwartek wieczorkiem.

Spakowaliśmy rzeczy i w czwartek o 20 byliśmy już na miejscu, w hotelu. Cel misji hotel Ibis Budget, prawie centrum miasta. Zakwaterowanie, rozeznanie w sytuacji i na Rynek. Wybraliśmy się z Żoną na spacer, odwiedziliśmy Sukiennice, Smoka, trochę się odprężyliśmy. O 22 przyjechała Ola, odebraliśmy Ją z dworca i poszliśmy znowu na Rynek napić się herbaty ...

W piątek spotkała nas miła niespodzianka. Na 12 mieliśmy stawić się na Expo, a tymczasem okazało się, że Organizator zadbał, żeby nam się nie nudziło. Na 11 zapowiedział zwiedzanie podziemnej części Rynku. Coś niesamowitego. Blisko 2h zwiedzania z przewodnikiem ! Świetna sprawa.

Koło 14 udało nam się dotrzeć na stoisko. Silną ekipą rozpoczęliśmy podbój. Ramię w ramię ze Sklepem Biegacza z Katowic doradzaliśmy, sprzedawaliśmy i działaliśmy na stoisku. Dzięki wszystkim, którzy nas odwiedzili.


Wieczór zleciał pod znakiem kolacji, a Ola odwiedziła jeszcze nocny bieg RMF FM. Zmokła jak kurka, ale wróciła radosna, szczęśliwa i spełniona ;)


Sobota, to znowu stoisko + kolacja, fajnie, sympatycznie i wesoło. !

Najważniejsza z tego wszystkiego była niedziela, czyli dzień biegu !
Na 8:00 stawiliśmy się pod pomnikiem na Rynku na wspólne zdjęcie TomTom Team. Poznaliśmy znowu mnóstwo ludzi m.in. ekipę wkurw_team. Świetne ludzki. Szybkie ogarnięcie i już przed 9:00 staliśmy w strefach. O dziwo było tak ciasno, że nie było miejsca dla nas ... ale kto by się przejmował takimi szczegółami ;)
9:00 wystrzał startera i stoimy, było tak dużo ludzi, że ruszyliśmy w momencie, kiedy czołówka była już w okolicach 3-go kilometra ;) Na bogato :)

No i poszło, biegniemy. Trochę się powygłupialiśmy, ale najwyższa pora przełączyć głowę w tryb walki. Zakładałem okolice 4 h. Nie chciałem trzymać się zająca, postanowiłem walczyć sam. Mnóstwo ludzi, starałem się uśmiechać, duuużo uśmiechać, to mnie trzymało w mocy. Udawało się trzymać tempo po 5:30. Sprawnie działające punkty odżywcze, dużo dopingu. Zanim się zorientowałem byłem już na półmetku. Nawrót i wio. Na trasie było dużo odcinków, gdzie mijaliśmy się z innymi biegaczami, świetna sprawa, pozwala oderwać myśli od faktu sporego wysiłku.

Do 30 - go kilometra szło łatwo. Głowa pamiętała, że może być ciężko. Prawdziwa walka zaczęła się od 37 kilometra. Pojawiły się bóle w udach, głowa już nie chciała. Starałem się uśmiechać do ludzi, ale nie szło mi to już tak łatwo. 39, 40 km i głowa już nie daje rady. Podbiega do mnie gość i zagaduje, okazało się, że jest z Zielonej Góry i walczy o złamanie 4 ;) Pogadaliśmy, kazałem Mu lecieć ... dzięki ! Trochę mnie podbudował. Nagle nie wiadomo skąd pojawił się Wojtek, nadbiegł Yaro i już nie było mi ciężko. Szybka wymiana zdań i już lecimy. Każdy w swoim tempie, ale w zasięgu ręki. Ostatnie metry, Agnieszka macha mi ze strefy dla fotoreporterów, wpadam na metę i jak zwykle wszystko jak migawka. Zdjęcie z kolegą, z Zielonej Góry, gratulacje, poklepywania, medal, folia, kanapki ... :) I już jestem  z Żoną ! Złamałem 4 h ;) Było bosko, aż się wzruszyłem ;)

Żona doprowadziła mnie do namiotu TomTom'a. Naciągnąłem spodnie i kolejna niespodzianka od Organizatora. Obiad na tarasie Sukiennic ! Coś pięknego. Pojadłem, napiłem się kawy i od razu humor się poprawił :)

Było bosko ! :)

Świetna organizacja, wszystko na czas. Świetny medal, fajne koszulki. Nie ma się czego przyczepić. Dobrze zaopatrzone punkty odżywcze ! :) Ja tu jeszcze wrócę ! :) 

Potem już tylko zebrać stoisko, spakować się, pożegnać i trzeba wracać do domu.
To był cudowny weekend pełny cudownych przeżyć. Było bosko.

Dzięki dla Żony, ekipy, odwiedzających stoisko, wolontariuszy, służb, Organizatorów ... wszystkich ! Jesteście niesamowici ! :)

Pozdrowienia też dla ekipy z hotelu. Świetny hotel i świetni ludzie ! :)




Jak namówić ciało do współpracy !

Zła pogoda, wiatr, deszcz, za ciepło ... ech te wieczne wymówki :) Siedzisz w domu, patrzysz za okno, chce Ci się ruszyć, ale głowa mówi, że kanapa jest taka wygodna.

Podpowiem Wam jak mnie się to udaje !

Zakładamy malutki cel do którego uda się dojść, taki całkiem niepozorny. Dam Wam przykład. Siedzę w domu, pojeździłbym na rowerze, ale już 15, pochmurno, trochę wieje, gdzie tam będę chodził. Pomyślałem i wpadłem, że jadę do Rodziców na działkę. Szybko się ubrałem, pojechałem :) Wypiłem kawę, pogadałem i w drogę do domu. Ale ... w sumie czemu do domu jak tak całkiem niedaleko są fajne miejsca ... jadę jeszcze tam :) W ten oto sposób z 10 km wyszło 50 km połączone ze zwiedzaniem okolicy :)

Postawiłem sobie jasny cel ! 

Co by było, gdyby jednak skończyło się na powrocie z działki do domu ? Nic ! Byłby sukces, bo cel osiągnąłem, ruszyłem się z domu, głowa przewietrzona :)

W ten sposób łatwo oszukać głowę. Trzeba jednak pamiętać, żeby cel był malutki, ponieważ zakładając zbyt wielki cel możemy go nie osiągnąć i pozostanie niesmak i rozczarowanie. Idąc biegać załóż, że idziesz tylko na 2 km. Jak już ruszysz nie będzie Ci się chciało wracać tak szybko do domu, jeżeli wrócisz, trudno, ale cel osiągnięty ;)

Spróbujcie, to działa ;) 

A może macie jakieś własne sposoby na motywację ? :)

Pozytywnie ! :) 

GOLF I NOWE TECHNOLOGIE – CONNECTED LIFE GOLF ACADEMY (komunikat prasowy)



Już w maju startuje jedyny w swoim rodzaju cykl eventów dla decydentów z branży nowych technologii – Connected Life Golf Academy. Prezesi, dyrektorzy i menedżerowie firm działających m.in. w obszarze IoT będą spotykać się przez 6 miesięcy, by pod okiem profesjonalnego trenera uczyć się podstaw gry w golfa, ale też w niezobowiązującej atmosferze wymieniać się wzajemnymi doświadczeniami.

„Od lat jesteśmy blisko związani z branżą new tech, a zwłaszcza Internet of Things. Podczas rozmów z partnerami biznesowymi czy organizowanych przez nas konferencji wielokrotnie odbieraliśmy sygnały o potrzebie cyklicznego spotykania się i networkingu w nieco luźniejszej atmosferze” – wyjaśnia Paweł Kacperek, redaktor naczelny Connected Life Magazine, organizator Connected Life Golf Academy. „Golf jest idealną do tego okazją. Stanowi świetny relaks dla umysłu i ciała, a zarazem jest doskonałym tłem dla nieformalnych rozmów i nawiązywania kontaktów. W ostatnim czasie dyscyplina ta dynamicznie zyskuje na popularności w Polsce, powstają kolejne kluby i ligi golfa, lecz brak było jak dotąd wydarzenia skierowanego ściśle do branży new tech. Postanowiliśmy tę lukę wypełnić”.

W Connected Life Golf Academy udział może wziąć każdy. Zapisy prowadzone są na stronie: golf.clmag.pl. Akademia startuje w maju, a kończy się na przełomie października i listopada. Spotkania będą się odbywać co 2 tygodnie (z reguły w środy) na terenie jednego z czołowych klubów golfowych w Polsce: Golf Park Józefów pod Warszawą.

Poza okazją do cyklicznych spotkań i wymiany doświadczeń, Connected Life Golf Academy to przede wszystkim możliwość nauki oraz zwiększania swoich umiejętności gry w golfa. Uczestnicy pod okiem profesjonalnych trenerów będą brać udział w zajęciach praktycznych (nauka gry krótkiej, długiej, puttowania) i konkursach z atrakcyjnymi nagrodami, a po zakończeniu Akademii będą mogli odbyć przyśpieszony kurs na Zieloną Kartę, czyli golfowe „prawo jazdy” uprawniające do gry na polach na całym świecie.

Co wyróżnia Connected Life Golf Academy spośród innych kursów nauki gry w golfa? Fakt, że jako redakcja technologiczna, podczas każdego spotkania będziemy prezentować uczestnikom najnowsze rozwiązania z zakresu Internet of Things i gorąco o nich dyskutować. Członkowie CLGA będą mieli możliwość nie tylko przeczytania o nowościach rynkowych, lecz dostaną je do ręki, by zobaczyć, czym inne firmy chcą zaskoczyć rynek.

 Zatem, jeśli interesują Was zagadnienia z zakresu Connected Cars, Smart City, Smart Home czy mHealth – Connected Life Golf Academy to miejsce, w którym powinniście spędzać swój wolny czas.

Więcej szczegółów na golf.clmag.pl

KeySmart - test, recenzja, opinia

Moja dusza gadżeciarza została mocno pobudzona, kiedy wpadłem w internecie na KeySmart. Coś nowego, fajnego, świeżego, co bardzo mocno chciałem sprawdzić i wypróbować.

Dzięki uprzejmości Firmy udało mi się zdobyć gadżet i sprawdzić go na własnej skórze.

Czym tak naprawdę jest KeySmart ? To organizer, który pozwoli uporządkować klucze w kieszeni. Pomieści do 100 kluczy, a sam zajmuje tyle co paczka gum do żucia.


Do wyboru mamy wersję normalną, oraz rozszerzoną, do której włożymy dłuższe klucze. Oprócz kluczy znajdziemy w ofercie mnóstwo akcesoriów typu linijka, śrubokręt, pamięć USB, czy zawieszka do kluczy. Jeżeli lubimy naprawdę odporne rzeczy możemy wybrać wersję tytanową, w której nasze klucze naprawdę będą bezpieczne !

Co w zestawie ? 

Wersja, która trafiła do mnie, to KeySmart extended, razem z klipsem do zawieszenia przy pasku, bądź w kieszeni plecaka. Do zestawu trafiły również śrubki, oraz podkładki, które umożliwiają montaż większej ilości kluczy.

Wykonanie ... 

Całość wykonana jest bardzo solidnie, a lakier dobrej jakości. Gadżet stosunkowo łatwo się skręca i daje dużo frajdy.


Czy serio porządkuje klucze ? Tak, jest w stanie zmniejszyć objętość kluczy w kieszeni. Znika dźwięk dzwonienia, a całość po złożeniu przypomina scyzoryk. Idealnie mieści się w kieszeni i zajmuje naprawdę niewiele miejsca.  




PODSUMOWANIE

Czy warto zakupić KeySmart ? Wydaje mi się, że jeżeli macie dużo kluczy i dość bałaganu w kieszeni, to warto. Fajnie wykonane, łatwe do złożenia i przyjemne w użytkowaniu. Docenicie zwłaszcza jeżeli trenujecie i nie macie gdzie włożyć kluczy wychodząc na trening. Polecam !

A kupić możecie: TUTAJ

Boot Bananas - test, recenzja

Tym razem porozmawiamy o bananach. Ale nie takich do jedzenia, spokojnie, nawet jeżeli nie przepadacie za tym owocem zostańcie jeszcze chwilę, zainteresujecie się :).

Czym jest Boot Bananas ? To nic innego jak dezodorant do naszych zmęczonych butów w nowej formie. Całość to dwa ciężkie woreczki w kształcie bananków, które wkładamy do buta.

Wewnątrz bananów znajdziemy mnóstwo naturalnych składników, które niezwykle szybko uwalniają zapach. Znajdziemy tam olejki lawendy, paczuli, drzewa herbacianego.

Pachną nieziemsko ! :)




Czy faktycznie dają radę ?

Wypróbowałem je na butach po maratonie. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że po takim dystansie miały prawo brzydko pachnieć. Banany poradziły sobie z nimi w jedną noc.

Tak samo było z butami rowerowymi. Od dłuższego czasu nie mogłem sobie poradzić z brzydkim zapachem. Boot Bananas odświeżyły je w czasie jeden nocy,



Powiem szczerze, że obawiałem się, że intensywny zapach lawendy będzie czuć w całym domu, jednak jak się okazało całość zostaje skumulowana wewnątrz buta i praktycznie nic nie wydostaje się na zewnątrz.



PODSUMOWANIE

Jak dla mnie rewelacja. Ciekawa alternatywa dla słabo działających dezodorantów do butów. Fajnie zapakowane nadają się również na prezent. Uszy umożliwiają łatwe przechowywanie. Super, Polecam ! :)