Uzależniony od ruchu

Bieg dla Słonia - relacja

         Układa się nieco nie po kolei na blogu, ale brakuje na wszystko czasu. Postanowiłem wrócić do nocy z piątku na sobotę i napisać słów kilka o Biegu dla Słonia.

          Bieg jest wspaniałą inicjatywą upamiętniającą wielkiego człowieka !. Nie jest to chyba to tylko moje zdanie i wrażenie, ponieważ z roku na rok na biegu pojawia się coraz więcej ludzi.

           Na miejscu zjawiliśmy się około godziny 20, żeby zdążyć się zapisać bez kolejki, oraz, żeby powoli zacząć chłonąć atmosferę panującą na miejscu. A ta była bardzo ciepła, pomimo powoli pojawiającego się chłodu. Przyjechało mnóstwo ludzi, każdy miał swój sposób na upamiętnienie Wielkiego Człowieka. Byli ludzie w maskach słoni, byli ludzie w uprzężach alpinistycznych, z czekanami ....

           Cały bieg był naprawdę zjawiskowy. Blisko 1000 ludzi z latarkami na głowach. Była to okazja do wspomnień, przemyśleń, a dla wielu była to okazja do spotkania się, poznania nowych ludzi. Wiele osób również debiutowało swoją przygodę z bieganiem i zawodami. !

Night Runners również byli obecni. Spotkały się Katowice i Zabrze ;)


          Każdy miał swój sposób na pokonanie trasy. Były rolki, rowery, kijki, były wózki inwalidzkie, rowerki trzykołowe. Ja wraz z Bratem, Jego Gosią, Moją Agnieszką i Jej Siostrą Magdą postanowiliśmy pokonać ten dystans lekkim truchcikiem, jako, że tylko ja w tym gronie brałem już udział w jakichkolwiek zawodach :) 

        Całość zajęła nam 56 minut, co uważam za wynik dość dobry, jak na 6.5 km w całkowitych ciemnościach. Swoją drogą trucht w grupie 10 osób w środku nocy przez park jest doznaniem nieziemskim ! :) 

Nie było pomiaru czasu, nie było wyników - była dobra zabawa i wspaniała inicjatywa ! 

Wbiegając na metę były oklaski, aplauzy no i oczywiście medale ! :) 


Było losowanie nagród, kawa .... a to wszystko za darmo ... naprawdę szacunek dla ludzi, którzy to organizują i dla wszystkich, którzy bezinteresownie w tym pomagają. Bardzo chętnie przyłączyłbym się do przygotowań w przyszłym roku :) 


z Moją Agnieszką - Jej pierwszy medal! :)





V Rybnicki Półmaraton Księżycowy - relacja

         Wczorajszej nocy postanowiłem stanąć na starcie wydarzenia jakim jest V Rybnicki Półmaraton Księżycowy. Byłem pełen obaw, chociaż także pełen energii i zapału. Start planowany był na godzinę 22, a prawie do godziny 21 padał dość intensywnie deszcz. Organizator miał chyba "wtyki na górze", ponieważ o 21 przestało i nie padało już do samego końca.

       Dzięki uprzejmości Herbaciarni Czajnik bieg był napędzany Yerbą, którą specjalnie dla mnie przygotowali. Od dziś będzie to mój stały napój na zawody. Jednak o tym napiszę w innym poście ;)


Słów kilka o organizacji: 

          Organizacyjnie było wszystko w jak najlepszym porządku. Były parkingi dobrze oznaczone. Była służba informacyjna trzymająca wszystko w ryzach. Wszystko oznaczone, oznakowane, nie dało się pobłądzić. Same wyniki bardzo szybko, szybkie wręczenie nagród, czyli wszystko jak najbardziej na plus ! :) 




Trasa: 

       Sam profil trasy nie sprzyjał raczej biciu życiówek. Dość dużo podbiegów i to całkiem stromych. Jeżeli dodać do tego gęste powietrze, to wszystko zakrawa na katastrofę ;) Na trasie mnóstwo pozytywnych ludzi. Jako, że trasa prowadziła przez rynek, spotkaliśmy tam gorący doping, oklaski. Naprawdę nie spodziewałem się, że tyle ludzi wyjdzie w środku nocy, żeby dopingować szaleńców ;) 

Przebieg: 






21:30 

ustawiliśmy się na starcie w celu przeprowadzenia rozgrzewki. Ta prowadzona była przez instruktorkę fitness, od której biła pozytywna energia. Nie dało się nie dołączyć ;) J





Punktualnie o 22 odliczyliśmy od 10 w dół i pooooszli. Przyczepiłem się do balonika na 1:45. Początek poszedł dobrze. Biegłem w rytmach rock n roll w radiu 90, ponieważ skasował mi się folder z muzyką i zmuszony byłem słuchać jedynego radia, które odbierało :) 




       Pierwsze okrążenie poszło w marę spokojnie, aczkolwiek już wiedziałem, że nie będzie tak łatwo jak myślałem. Dlatego nie lubię tras z okrążeniami, ponieważ już w tym momencie wiedziałem, jak bardzo przerąbane będzie następne okrążenie. :) 





           Na wysokości linii mety czekał punkt odżywczy. No i tutaj się zaczęło. Nie zauważyłem, że są banany i chwyciłem to co widziałem, czyli wodę i gorzką czekoladę. Pogryzłem z trudnością kilka kostek, popiłem, resztę wylałem na głowę i poleciałem dalej. Po kilku kilometrach mój żołądek zaczął wykręcać salta i zacząłem się zastanawiać gdzie można wyskoczyć w krzaki. ;) Udało mi się jednak zapanować i biegłem dalej. Chociaż nie powiem, żebym czuł się komfortowo. 

           Przy następnym punkcie załapałem się już na banana, jednak zmęczony czekoladą żołądek już nie miał ochoty na nic i znowu zaczął się wykręcać. Udało się jednak nie poddać i dobiegłem do mety. 



        Pozytywnym elementem na trasie był nie tylko doping ludzi wzdłuż trasy, ale także doping samych biegaczy. W chwili kryzysu usłyszałem od wyprzedzającego sztafeciarza "Maciek - nie poddawaj się, jeszcze kawałek. ". Jako, że wszyscy biegliśmy dla Kubusia w innej chwili kryzysu usłyszałem "Pamiętaj dla kogo biegniesz - ruszaj ! " - nawet nie wiecie jakiego kopa mi to dodało ;) 

         Sporo wysiłku kosztował mnie ten bieg. Odchorowałem trochę decyzję z czekoladą, ale jest nauczka na przyszłość, wyciągnięta kolejna lekcja. Jest kolejny medal i ogólnie jest super !!! :) 






      Czas,który wybiegałem, to 01:53:44, miejsce w kat. OPEN 538, na 963 biegaczy. Nie jest źle ! Życiówki nie było, ale była dobra zabawa ! :) B.t.w. schudłem 400 g ;) i to nie woda ;) 
Podziękowania: 

    Standardowo na koniec chciałem podziękować moim Dziewczynom, za pomoc i wsparcie ;) Po lewej Madzia, Szwagierka - dzielnie robiła mi fotki ! ;) Po prawej Aga, moja przyszła żona, pomagała mi we wszystkim innym ;) A ten w środku, to jakiś przypadkowo spotkany BIDON ! :) 



Bieganie wariata ! :)

22 km, a uśmiech dalej na dziobie.
        Dość dawno nie robiłem już nic dziwnego, więc w poniedziałek postanowiłem, że przebiegnę sobie dystans powyżej półmaratonu. 

        Właściwie to nawet nie postanowiłem, tylko tak jakoś wyszło. Wyszedłem, zacząłem i wszytko tak idealnie się układało, że żal było nie przedłużyć tej chwili. Pogoda była idealna, świeciło słoneczko, temperatura w okolicach 22 stopni, coś pięknego.

        Udałem się zwykłą trasą, po czym przedłużyłem ją biegnąc z Kopernika w stronę Szybu Maciej. Tam zrobiłem 30 sekund pauzy na łyk wody i obmycie twarzy w wodzie, która płynie z tamtejszego kranu i pobiegłem dalej.

         B.t.w. dowiedziałem się, że mój wyskok był inspiracją dla Karoliny, co mnie bardzo ucieszyło, bo lubię motywować ludzi! :)

        Wyszło fajnie, bo 22,12 km (największy dystans na tą chwilę) zrobiłem w 02:01:56, średnie tempo to 5:30. Zważywszy, że był to zwykły trening wyszło całkiem znośnie. Przez cały bieg nie używałem żeli, izotoników e.c.t. Miałem ze sobą butelkę 0,2 l z wodą mineralną + cytryna :)

         Trening był o tyle fajny, że pozwolił mi na obserwację zachowań własnego organizmu.
Jeszcze trochę i linia będzie równa ! :) 
Miałem obawę, że ograniczenie spożywania mięsa wyjdzie mi bokiem i wpłynie negatywnie na moje treningi, jednak zdziwiłem się i to bardzo. Miałem dużo energii, na 11-tym kilometrze udało mi się znacznie przyspieszyć i nie zwolniłem dlatego, że się zmęczyłem, tylko chciałem racjonalnie rozłożyć siły. Dodatkowo tętno bardzo ładnie się zachowuje. Na początku przy wolniejszym biegu (5:40) w granicach 163. Po 10 km przyspieszając utrzymywało się na poziomie 155 :), więc jest całkiem nieźle. Wszystkie liczby i wszystkie dane świadczą o tym, że mój organizm lubi dłuższe wybiegania :)

        W temacie dłuższych wybiegań, to w planach jest bieg do Chudowa. Moja Agnieszka obiecała mi asystę na rowerze i wsparcie mentalne, więc szkoda tego nie wykorzystać :) !. Nie wiem kiedy, nie znam szczegółów, ale napiszę wcześniej ! :) W obie strony razem wyjdzie koło 40 km ! :)

       Z kolei w temacie planów, będę musiał wprowadzić do treningów trochę interwałów, oraz wrócić na basen, żeby zrzucić jeszcze troszkę wagi :).



       Co ciekawe !. Endomondo podaje Nawodnienie, czyli ile wody wyszło z ciała. Ważyłem się przed wyjściem, oraz po powrocie i wyniki mniej więcej się pokrywały :)

              Poniedziałkowy trening potwierdził mi, że jestem gotowy na nadchodzące zawody ! :) 

Napędzany Yerbą cz. 2


         Jako, że post o Yerbie cieszył się sporą popularnością, postanowiłem częściej pisać na temat tego jakże ciekawego napoju. 


          Yerba Mate wcale nie musi być pijana w standardowy, oklepany sposób. Oczywiście najlepiej smakuje pijana za pomocą bombilli, z naczynka do tego przeznaczonego (matero). Smakuje najlepiej w ciszy, spokoju, w chwili relaksu.

        Aromat z matero jest nieporównywalny z piciem z normalnego kubka, bądź innej szklanki, a do tego oczywiście + 10 do lansu i te dziwne spojrzenia współpracowników, kiedy idziesz do kuchni zrobić kolejne zalanie, do naczynka z dziwną słomką, które nie pasuje do niczego, co widzieli kiedykolwiek :D







       Jednak w pracy nie zawsze mamy czas na korzystanie w dedykowany sposób z dobrodziejstw Yerby. Dlatego zacząłem eksperymentować. Nabyłem, drogą kupna taki oto czajniczek z zaparzaczem. Wsypuję sporą dawkę suszu do sitka, zalewam wodą i już mogę delektować się ulubionym napojem w zwykłej szklance :)

         Jako, że lubię urozmaicenie staram się eksperymentować ze smakami. Próbowałem już zalewać mlekiem, wodą gazowaną, o czym też napiszę niedługo, jednak żaden pomysł nie smakował mi tak bardzo jak napar z cytryną.



       Idąc za ciosem ostatniej wizyty w Czajniku postanowiłem spróbować smaku, który tam poznałem.

       Nasypałem zwykłe Pajarito do sitka, do dzbanka wrzuciłem dużo cytryny. Całość zalana oczywiście zimną wodą. Smak, powstały z tego połączenia jest dość ciekawy.

        Nadal czuć cierpkość Yerby, jednak cytryna trochę przełamuje go i wychodzi na pierwszy plan. Na wzmocnienie smaku działa bardzo dobrze kilka kostek lodu do dzbanka, lub samej szklanki do której nalewamy napar.         Całość staje się wtedy kojąco zimna i niesamowicie gasi pragnienie, a do tego ma działanie podobne do kawy, co pozwala przeżyć dzień w pracy.  :)


Napędza mnie Yerba !

"O ile lubisz Yerbę !" - A co to za stwierdzenie ? Nie lubię - uwielbiam ! 

       Yerbę piję już jakiś czas. Smakowe, czyste, na zimno, na ciepło, z wodą, z mlekiem. .... lubię pod każdą postacią. Powoduje pozytywny przypływ energii, a do tego jak dla mnie świetnie smakuje !. Doskonale zastępuje kawę, będąc przy tym zdrowsza.  
       Od dłuższego czasu nosiłem się z zamiarem napisania paru słów o niezwykłym działaniu naparu z tego niezwykłego suszu, jednak dziś doznałem olśnienia :)
       Po ostatnich emocjach postanowiliśmy z Agnieszką nieco się wyciszyć, więc wybraliśmy na tą okazję herbaciarnię Czajnik w naszym mieście. Udaliśmy się tam z zamiarem napicia się czegoś na zimno (czegoś, czytaj Yerba Mate), oraz odprężenia się leżąc i słuchając orientalnych dźwięków w zaciemnionym pokoiku.

Spotkaliśmy tam Kubę, co śpi w krzakach :) , który z czystym sercem polecił mi pewien nektar bogów .... "O ile lubię ... " ;)

          Pomyślicie dlaczego o tym piszę ? Dlatego, że połączenie tych smaków tak bardzo mnie olśniło, że zamówiłem sobie 1,5 litra z myślą o V Rybnickim Półmaratonie Księżycowym. Ale ... nic Wam więcej nie powiem, będzie to moim lekkim sekretem, być może uda mi się nawet zastąpić nią żele energetyczne, a więcej wrażeń i przemyśleń pojawi się zaraz po zawodach. :).

I Bieg Rad Dzielnic - relacja, zdjęcia, wyniki



To był okres ciężkiej, wytężonej pracy. Pracy dla wielu ludzi.

Wykazały się zarówno Rady Dzielnic, jak również ogromna grupa wolontariuszy i ludzi, którzy chcieli pomóc, żeby w tym naszym małym fragmencie Zabrza też działo się coś ciekawego.





Ale po kolei, jak to było, co się działo ? 

        Po odprawie o 9 rano każdy rozszedł się do swoich obowiązków. Przyjechali Harcerze z namiotami, przyjechał Bar Leśny z jedzeniem. Trzeba było rozstawić kamery, rozwiesić banery, przygotować stoliki ... Oj się działo. ...

         Nadszedł czas, żeby otworzyć biura zawodów. Chętnych było mnóstwo, zarówno po stronie dzieciaków, jak również dorosłych. Przybywali już zapisani, ale byli też chętni do zapisania na miejscu, było co robić. ..

Biuro zawodów po stronie Biskupic zamknięto, czas było zająć się biegami dla młodszych zawodników. Odbyły się biegi na 100, 300 i 600 m. Nie obyło się bez lekkiego zamieszania przy pierwszym biegu, ale wszystko się udało.




Walka wśród najmłodszych była super zażarta. Uśmiechy dzieciaków na mecie, kiedy Panie wieszały medale na ich szyjach po prostu rekompensował każdą minutę ciężkiej pracy. Radość, emocje, krzyki, zamieszanie ... REWELACJA !






Po zawodach dla dzieciaków nastąpiła chwila na dojazd zawodników z Biskupic na start do Mikulczyc. Nastąpiło zamknięcie biura zawodów i rozpoczęła się rozgrzewka.




 Rozgrzewka prowadzona była przez Instruktorkę wszystkiego chyba co związane z ruchem, dietetyczkę i ogólnie Super Pozytywną Dziewczynę Ewelinę Zielińską z Mikulczyc.

Jak widać w tle nawet brak nagłośnienia Jej nie przeszkodził. W końcu samochód również ma nagłośnienie, a co to za rozgrzewka bez muzyki.

Oj rozruszała nam Ewelinka zawodników, którzy mimo upału wzięli udział w zabawie i ruszali się z wielkim zaangażowaniem !



Do biegu, gotowi PACH .... i poszli. 



Najszybszy na mecie miał czas 10 minut 22 sekundy. Czas imponujący, jeżeli weźmiemy dodatkowo pod uwagę zabójczą temperaturę powietrza. 

Na mecie czekały na zawodników medale, woda mineralna i żurek dla wzmocnienia. 


Podczas podliczania wyników była chwila, żeby zjeść, napić się, ochłonąć. Była nawet chwila na zrobienie sobie wspólnego zdjęcia na pamiątkę dla potomnych :) 




Na koniec było wręczenie nagród, gratulacje, puchary, nagrody, medale, czyli to, na co wszyscy czekali. ! :) 






PODSUMOWANIE

Ilość zawodników: 160 osób (dorośli + dzieciaki)
Rekord odcinka :   10 minut 20 sekund (Iwanowski Sylwester)
                             12 minut 18 sekund (Matusek Anna)

Strat w ludziach: BRAK ! :) 

Wyniki : TUTAJ
Zdjęcia: TUTAJ i TUTAJ
Relacja z bardziej społecznego punktu widzenia: Kocham Biskupice

PODZIĘKOWANIA 

          Dziękuję wszystkim za dobrą zabawę. Cieszę się, że Rada Dzielnicy Biskupice pozwoliła mi na wzięcie udziału w organizacji tak sympatycznego biegu. Z mojej strony dziękuję wszystkim, którzy przyszli na moją prośbę, żeby pomóc w zawodach. 
Dzięki dla Mojej Agnieszki, która dzielnie ze mną walczyła, schowana trochę w cieniu :) 
Podziękowania dla Madzi, która biegała wytrwale z laptopem i starała się spisać wszystkich chętnych. 
Wielkie dzięki dla fotografa Tomasza Skrzypczaka za genialne zdjęcia !. 
Dzięki dla Ewelinki za super rozgrzewkę i pozytywne emocje. 
Dzięki dla Bartka, Brygidy, Wojtka ... Dla Wszystkich, bo nie sposób wymienić Was z imienia i nazwiska, tak Was dużo było. 
Dzięki dla sponsorów, którzy odpowiedzieli na moje prośby dla Klubu Fit&Fight, oraz Nessi.  
Dzięki dla wszystkich sponsorów, harcerzy, służb porządkowych, ratunkowych ... 

Dzięki dla Rad Dzielnic, a szczególnie dla Ryszarda Szymczyka i Małgorzaty Szymczyk za ogarnięcie wszystkiego i koordynację całości.

DZIĘKI ZA WSZYSTKO I SUPER ZABAWĘ !    

Wydaje Ci się, że jesteś niezniszczalny ? Masz rację, wydaje Ci się ....

Biegałem, jeździłem na rowerze, rolkach, pływałem. Za 3 tygodnie półmaraton w Rybniku, a ja zamiast się przygotowywać mam przerwę .

Zaczęło się od bólu dużego palca u nogi i opuchniętego stawu. Wybrałem się do szpitala, RTG, konsultacja ... kości całe, albo przeciążenie, albo dna moczna.  ... Badanie krwi pod kątem kwasu moczowego ... Wizyta u lekarza, wszystko w normie, ... kolejne badanie krwi, tym razem pod katem reumatyzmu .... Zobaczymy ... Pani pobierająca krew powiedziała, że mam za gęstą krew na taki wiek .... Ech, sport to zdrowie :)