Uzależniony od ruchu

Napędzany Yerbą cz. 2


         Jako, że post o Yerbie cieszył się sporą popularnością, postanowiłem częściej pisać na temat tego jakże ciekawego napoju. 


          Yerba Mate wcale nie musi być pijana w standardowy, oklepany sposób. Oczywiście najlepiej smakuje pijana za pomocą bombilli, z naczynka do tego przeznaczonego (matero). Smakuje najlepiej w ciszy, spokoju, w chwili relaksu.

        Aromat z matero jest nieporównywalny z piciem z normalnego kubka, bądź innej szklanki, a do tego oczywiście + 10 do lansu i te dziwne spojrzenia współpracowników, kiedy idziesz do kuchni zrobić kolejne zalanie, do naczynka z dziwną słomką, które nie pasuje do niczego, co widzieli kiedykolwiek :D







       Jednak w pracy nie zawsze mamy czas na korzystanie w dedykowany sposób z dobrodziejstw Yerby. Dlatego zacząłem eksperymentować. Nabyłem, drogą kupna taki oto czajniczek z zaparzaczem. Wsypuję sporą dawkę suszu do sitka, zalewam wodą i już mogę delektować się ulubionym napojem w zwykłej szklance :)

         Jako, że lubię urozmaicenie staram się eksperymentować ze smakami. Próbowałem już zalewać mlekiem, wodą gazowaną, o czym też napiszę niedługo, jednak żaden pomysł nie smakował mi tak bardzo jak napar z cytryną.



       Idąc za ciosem ostatniej wizyty w Czajniku postanowiłem spróbować smaku, który tam poznałem.

       Nasypałem zwykłe Pajarito do sitka, do dzbanka wrzuciłem dużo cytryny. Całość zalana oczywiście zimną wodą. Smak, powstały z tego połączenia jest dość ciekawy.

        Nadal czuć cierpkość Yerby, jednak cytryna trochę przełamuje go i wychodzi na pierwszy plan. Na wzmocnienie smaku działa bardzo dobrze kilka kostek lodu do dzbanka, lub samej szklanki do której nalewamy napar.         Całość staje się wtedy kojąco zimna i niesamowicie gasi pragnienie, a do tego ma działanie podobne do kawy, co pozwala przeżyć dzień w pracy.  :)


Share This

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz