Pamiętacie to powiedzenie, że nie liczy się wielkość, ale sztuka obchodzenia ? Wszyscy wiemy o co chodzi, więc nie będę zagłębiał się w szczegóły ;) .
Ale dlaczego o tym mówię ? I co to ma właściwie wspólnego z tematyką bloga ? Otóż ma bardzo dużo.
Początek roku miał być dla mnie przełomowym momentem. Przygotowywałem się do niego już mniej więcej od października, tak, by łatwiej było mi utrzymać postanowienia, dać radę wytrzymać rygor codziennych treningów. No właśnie, codziennych, słowo klucz.
W ten oto sposób pojawił się rower w ujemnych temperaturach, w śniegu, gradzie, w miarę regularne treningi ogólnorozwojowe. Bieganie, czyli to, co mnie motywuje do działania zeszło na drugi plan. Często nie było już czasu, brakowało sił, albo zwyczajnie zakwasy nie dawały żyć. Ze stosunkowo regularnych treningów powstał chaos, aktywności poza siłownią były dyktowane tak naprawdę stanem organizmu. Bywało, że byłem obolały przez cały tydzień, przez co nie mogłem robić nic poza regeneracją, a z kolei głowa chciała się ruszać i powodowało to moje rozdrażnienie. Do tego obowiązki w pracy, delegacje na drugi koniec Polski ... MASAKRA !
Wmawiałem sobie, że staję twardy ! Że nic mi nie jest.
Co mi dała taka walka z samym sobą ? Zdziwię Was ! Nic mi nie dała. Waga podskoczyła, organizm nie wiedział co mam zamiar z nim dalej robić. Straciłem przyjemność nie tylko z aktywności fizycznej, ale nie miałem siły żyć i funkcjonować.
Pomyślicie teraz ... mądry gość, opanował się zawczasu !
I tutaj kolejny raz powiem Wam, że tak nie było. Pojawił się zewnętrzny bodziec, a właściwie wewnętrzny - BÓL KOLAN. Nogi powiedziały DOŚĆ. Próbowałem walczyć, no bo "ja nie dam rady ?", połykałem okropne suplementy z kolagenem, wiązałem opaski uciskowe. NIE ! Nie tędy droga, biegając któregoś dnia zrobiłem rachunek sumienia stwierdzając, że do niczego mi to nie jest potrzebne. Odpuściłem nadmiar wrażeń, wracam do regularnego biegania, które mnie nakręca i ma na mnie dobry wpływ. Oszczędzam nogi, bo co mi po pięknej klacie, jak nie będę mógł iść na plażę, żeby ją komuś pokazać ! :)
Czy namawiam Was do zaniechania aktywności ? Oczywiście, że nie. Sam kocham ruch i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Na swoim przykładzie pokazuję Wam, że warto robić mniej, a regularnie. To regularność powoduje, że spalacie brzuszek, a nie nagromadzenie dyscyplin. Regeneracja jest niezwykle ważnym elementem treningu i warto o niej również pamiętać :)
Pamiętajcie, że czasem mniej, znaczy więcej :)
Przynajmniej wyciągnąłeś wnioski :)
OdpowiedzUsuńKażdy ma prawo do błędów, byle by nie popełniał ich ciągle a usprawniał swoje strategie :)
Nie myli się tylko ten, który nic nie robi ;)
OdpowiedzUsuń