Uzależniony od ruchu

Test Pulsometru GeoNaute OnRhythm 300 coded

          W tym wpisie postanowiłem podzielić się z Wami uwagami nt. wspomnianego w tytule pulsometru GeoNaute OnRhythm 300 coded. Bardzo dużo osób trafia na mojego bloga w poszukiwaniu właśnie informacji nt. tego sprzętu, dlatego uznałem, że warto podzielić się odczuciami użytkowania tego zestawu.

          Urządzenie klasy na pewno niższej niż Garmin i Polar, ale również nie z najniższej półki. Sprzęt dostępny w sieciach sklepów Decathlon w cenie ok, 140 zł. Jest to sprzęt z głównej linii produktów niskobudżetowych, w tej kategorii chyba najtańszy pulsometr z kodowaniem sygnału pas - zegarek.        
          Odpowiednikiem z tej linii jest Kalenji CW 300 o podobnych parametrach i praktycznie identycznym wyglądzie. 
          Urządzenie produkcji firmy, która produkuje sprzęty pod marką Kalenji, Wedize e.c.t., czyli Oxyline



         Całe urządzenie otrzymujemy w estetycznym pudełku, które mnie osobiście przypadło do gustu.
Zestaw jest wyposażony w baterie, co umożliwia używanie go zaraz po wyjęciu z pudełka.

GeoNaute OnRhythm 300

W pudełku znaleźć możemy: 

- Instrukcję obsługi
- Pas piersiowy (kodowany)
- Pulsometr
- Gąbkę

           Wszystko zapakowane jest bardzo estetycznie, wszystkie elementy są umocowane wewnątrz pudełka, nic się nie przemieszcza, a poszczególne elementy oddzielone są przegródkami i zapakowane w woreczki foliowe


Instrukcja obsługi
GeoNaute OnRhythm 300



          Bardzo obszerna książeczka zawiera chyba wszystkie możliwe języki. Przedstawia poszczególne etapy konfiguracji zegarka, stref treningowych e.c.t. Samo urządzenie jest na tyle proste, że w 99% przypadków instrukcja jest tylko elementem wypełniającym pudełko. 








Kodowany pas napiersiowy

GeoNaute OnRhythm 300
          Wykonany z przyjemnego w dotyku plastiku. Całość mocowana jest za pomocą elastycznego paska przy użyciu zmyślnych zaczepów, które bardzo dobrze trzymają, są płaskie i nie uwierają. Sam pas jest regulowany.       Jego noszenie jest dość komfortowe, przynajmniej mojej trzymiesięcznej przygody z nim nigdy mi nie przeszkadzał. Bateria również trzyma dość dobrze i wytrzymała  na ten moment 3 miesiące regularnych treningów 3 x tyg. Pas odporny na zachlapania (1 atm.), więc raczej na basen go nie zabierzemy. 


Zegarek
GeoNaute OnRhythm 300
          Przyszedł czas na słów kilka o tym co najważniejsze, czyli samym zegarku, mózgu systemu. Wykonany jest na dość wysokim poziomie, podobnie jak pas z przyjemnego w dotyku plastiku, ale dodatkowo powleczonego powłoką przypominającą gumę. 
Wyświetlacz bardzo czytelny, umożliwia bardzo łatwy dostęp do informacji potrzebnych w czasie treningu. Całe urządzenie obsługiwane za pomocą czterech przycisków, które pozwalają na wygodną obsługę nawet w rękawiczkach. Całość wrażenia może lekko zepsuć pasek, który sprawia wrażenie nieco krótkiego, wręcz damskiego.


Funkcje

GeoNaute OnRhythm 300
          Ilość funkcji posiadanych przez jednostkę jest zadowalająca. 
          Umożliwia nam monitorowanie tętna z zaprogramowaną jedną strefą treningową. Umożliwia odczyt i monitorowanie tętna na podstawie samej jego wartości, jak również wartości procentowej. Urządzenie umożliwia też ustawienie strefy treningu w ustalonych ramach kcal/h. Monitorowanie odbywa się przy pomocy sygnałów dźwiękowych 1 pik za nisko, 2 piki za wysoko. 
          Zegarek potrafi zapamiętać jeden trening, którego zapis zaczyna się automatycznie po naciśnięciu przycisku START. 
         Otrzymujemy raport nt. tętna średniego, maksymalnego, czasu trwania, czasu przebywania w strefie treningowej, ilości spalonego tłuszczu. Całość podświetlana w kolorze jasno zielonym, bardzo czytelnie nawet podczas treningu. 




GeoNaute OnRhythm 300

          Tył zegarka zaślepiony metalową klapką z czterema śrubami. Zawiera podstawowe informacje nt. urządzenia. Jak całe urządzenie wykonana z wysokiej jakości materiału, nie powodującego uczuleń. Cała jednostka według danych producenta wytrzymuje do 5 atm zanurzenia, ale przy założeniu, że nie naciskamy przycisków, jednak jako, że pas nie jest wodoszczelny, to raczej na basenie nam się nie przyda. 










GeoNaute OnRhythm 300



          Na ręku prezentuje się dość dobrze, aczkolwiek pierwsze chwile były trochę nie wygodne, pasek jest dość sztywny. Po pierwszym tygodniu całość dopasowuje się do ręki i nosi się już całkiem przyjemnie. 






GeoNaute OnRhythm 300




          Urządzenie jest dość grube co nie przeszkadza podczas samych treningów, ale niestety utrudnia z korzystania z urządzenia na co dzień, jako zegarka. 








GeoNaute OnRhythm 300


          Zdjęcie pojawiło się już na blogu, ale przypomnę je ponownie, dla pokazania faktycznego odczytu tętna podczas treningu. 
Urządzenie pracuje dobrze nawet w niskich temperaturach. W czasie testowania miało już możliwość wykazania się przy temperaturze -10 stopni. Funkcjonowało doskonale, zaparowało dopiero po powrocie do ciepłego domu. 





Gąbka
GeoNaute OnRhythm 300




          Na koniec wspomniana wcześniej gąbka. Jaka gąbka jest każdy widzi. Domyślnie założony jest na niej zegarek w pudełku. Podczas używania doskonale sprawiła się jako improwizowany uchwyt na kierownicę rowerową. 






GeoNaute OnRhythm 300



          Zakładamy zegarek na kierownicy, jak na nadgarstku, a gąbką uzupełniamy brakującą przestrzeń. Całość trzyma się na tyle doskonale, że przestałem rozważać zakup uchwytu rowerowego do urządzenia. 









PODSUMOWANIE

         Urządzenie doskonale nadaje się dla początkujących biegaczy, oraz osób, które potrzebują podstawowych odczytów danych swojego organizmu. Producent twierdzi, że kodowanie zapewnia stabilny sygnał z czym mogę się zgodzić, ponieważ podczas trzymiesięcznego użytkowania nie udało mi się zgubić sygnału, bądź otrzymać "kosmicznych" wartości, które mogą trafić się w urządzeniach nie kodowanych. 
          Dokładności odczytów niestety nie miałem z czym porównać. Odczyty spoczynkowe zgadzały się ze stacjonarnym urządzeniem do pomiarów tętna. Odczyty są na tyle rzetelne, że na ich podstawie możemy określić postępy i zmęczenie organizmu podczas treningu. 
         

Plusy: 
- stosunkowo nieduży koszt
- dobry stosunek jakości do ceny 
- stabilne odczyty tętna
- odporność 
- istnieje możliwość rozszerzenia zestawu o moduł  danych do komputera (Cardio Connect)
- standardowe i łatwo dostępne baterie CR2032

Minusy: 
- trochę sztywny pasek 
- brak możliwości wymiany paska
- możliwość zapamiętania tylko jednego treningu.


WERDYKT

          Sprzęt idealny dla biegaczy początkujących i średnio-zaawansowanych. Brak takich funkcji jak np. krokomierz, możliwość definiowania kilku stref treningu, czy ograniczenie ilości zapamiętanych treningów do jednego może wykluczyć urządzenie z kręgu zainteresowań biegaczy zaawansowanych.           

         Patrząc jednak na cenę otrzymujemy urządzenie wysokiej jakości pozwalające kontrolować podstawowe parametry organizmu podczas treningu w sposób wystarczający do poznania jego zachowań.


Z uwagi na duże zainteresowanie instrukcją sprzętu wrzucam linka znalezionego na Google. Wprawdzie jest to instrukcja do Kalenji CW 300, ale funkcje są identyczne.

Instrukcja do pobrania TUTAJ










Zimowe zmęczenie ? Nieee

             Czytając ostatnio blogi biegaczy i osób regularnie coś uprawiających zauważyłem tendencję do braku zapału. Brak Słońca, zmienna pogoda - faktycznie można się zdołować ...

Ja postawiłem sobie za cel nie dać się temu zniechęceniu :)

Jak to wyglądało u mnie ? 

             Ze dwa tygodnie temu dopadła mnie taka bezsilność. Nie miałem siły wychodzić z łóżka, jak wracałem z pracy, to mogłem tylko spać. Do tego dochodził nadmiar wrażeń związanych z obroną i rzeczami pobocznymi. 
             Postanowiłem się nie oszukiwać i świadomie sobie powiedziałem, że następny tydzień nie trenuję. Zrobiłem sobie tydzień na regeneracje, dożywienie, dowitaminizowanie, odpoczynek. Oczywiście bałem się, że waga podskoczy, efekty znikną, aleeee .... nic bardziej mylnego, przez ten tydzień zauważyłem wręcz dalszy spadek wagi, jakby organizm wcale nie zauważył tej przerwy w treningach. Przerwa przyniosła nowy zapał do pracy, treningów, do życia ... 

             Inna strona medalu, że pogoda kusi nas do grubego ubierania się. Poniedziałkowy trening trochę mnie zmęczył, zastanawiając się co było powodem doszedłem do wniosku, że było mi bardzo ciepło. Był mróz i postanowiłem założyć bluzę biegową i kurtkę. W środę pomimo takie samego mrozu postanowiłem założyć T-shirt + bluzę biegową. Na początku było mi dość zimno, ale szybko się to zmieniło i ustąpiło komfortowemu uczuciu. Wniosek taki, nie przesadzajmy z ubiorem. 

            Na koniec jedna rada, żeby wyjść z domu. Wmówcie sobie, że idziecie tylko potruchtać. Jak już wyjdziemy z domu, to już poleci ;) W dalszej części wystarczy sobie wmawiać, że jeszcze tylko 10 minut ;) I trening przeleci. Przeczytałem tą radę w jakiejś mądrej książce nt. biegania i muszę Wam powiedzieć, że działa ;) 

            A przede wszystkim w treningu pomaga dobra muzyczka na uszach ;) Ja osobiście słucham radia Planeta Fm Katowice ;) 

A tak b.t.w. coś na polepszenie nastroju ;)



Powodzenia i do zobaczenia na szlaku ;) .... 

Środowo

"Wielu ludzi biega po to, aby zobaczyć, kto jest najszybszy. Ja ścigam się po to, aby zobaczyć, kto ma najwięcej odwagi." - Steve Prefontaine

Takim cytatem podłapanym na RunLogu zacznę ten post ;) 
Wczorajsze wybieganie wyszło wyśmienicie :) Kolejny życiowy czas 00:57:48/10km ;)
Było trudno, bo pogoda nie sprzyjała niczemu, wiało i było zimno, ale trzeba wierzyć ;) 

W sumie jako, że nic się nie dzieje na tym zakończę post informująco - oznajmiający ;) 

Do zobaczenia na szlaku .... 

Spokojny powrót do żywych

          Po tygodniowej przerwie wróciłem do świata żywych. Przerwa spowodowana zarówno obroną, jak również kłopotami z niedoborem energii ;)
         
           Odkurowałem się przez ten tydzień, pojadłem trochę, do tego witaminki i jestem już w pełni sił :) Od poniedziałku wróciłem na trasę. Robię trochę mniejsze dystanse, ale powodowane jest to chyba ogólną moją niechęcią do istniejących temperatur, nie mam już siły dla zimy ;) a kysz ;)


Dziś środa, kolejny dzień ...
                                                  Do zobaczenia na szlaku ...

Checkpoint osiągnięty

Tak moi drodzy, możecie mi gratulować.


Dokładnie tak wygląda SZCZĘŚCIE :D



A wszystko dzięki słoniowi na szczęście od A.



Czy te oczy mogą kłamać? 



O B R O N A

Tak .... to już jutro (sobota 23.03.2013 godz. 15:00) 


O B R O N A Pracy dyplomowej (mgr) 

pt. "Cloud Computing w Polsce - analiza barier wdrożeniowych"


Trzymajcie kciuki ludziki ;) 


Nowe hobby ...


            Dopadło mnie chyba jakieś przesilenie ... Nie mam ostatnio siły na nic ;) Ewentualnie może to być spowodowane spadkiem wagi do 82,5 kg, organizm chyba nie do końca rozumie co chcę z nim zrobić :)
            Jedno jest pewne - ten tydzień to czas odpoczynku, nie biegam, nie roweruję, trzeba się zregenerować i przygotować do  ..... taaak, obrony w nadchodzącą sobotę będę miał okazję udowodnić, że moja praca magisterska zasługuje na 5 ;)




           W ramach dzisiejszego wpisu postanowiłem się również podzielić wrażeniami z rozwijanego wraz z Moją A. nowego hobby - gier planszowych. Za radą bardzo sympatycznej Pani ze sklepu z takowymi grami dokonaliśmy zakupu gierki Carcassonne.




Cały zestaw


              Gra z pozoru wydaje się prosta, banalna i być może w klimacie, który nie każdemu pasuje. Całość toczy się w klimatach podobnych jak większość gier typu RTS. Mamy rycerzy, mnichów, chłopów, zamki, trakty :) Na początku nie byliśmy przekonani do zakupu, jednak przeglądając ofertę sklepów w okolicy stwierdziliśmy, że jest to najbardziej interesujący zakup. Gra jest o tyle sympatyczna w pierwszym kontakcie, że zawiera mnóstwo dodatków, które możemy kupić, żeby uatrakcyjnić rozgrywkę. Po kilku rundach można również zauważyć, że dokupując kolejną taką samą można spokojnie połączyć dwie w jedną co spowoduje wydłużenie i jeszcze większe uatrakcyjnienie gry. 

           W skrócie o co chodzi ? Mamy do dyspozycji 75 płytek terenu i po 8 ludzików dla każdego gracza. Gracz losuje płytkę i układając ją na stole buduje kolejne elementy mapy i podbija tereny za pomocą swoich pionków. Ustawienie na odpowiednim polu rycerza, mnicha, zbója, bądź chłopa pozwala na różnych etapach gry na zdobywanie różnej ilości punktów. Sama punktacja jest zrobiona w tak zmyślny sposób, że do samego końca nie ma jasności kto wygra daną rozgrywkę, ponieważ niektóre punkty zostają przydzielone dopiero na koniec rozgrywki. 


Rozgrywka w "artystycznym ujęciu"
Karta punktacji
Chłopki na zdjęciu to mnisi - punkty przydzielane na koniec rozgrywki za każde pole wokół klasztoru

Kombinacja pionków tytuł zdjęcia: "Czarna offfca" :)
         To tak w skrócie, żeby Was nie zanudzać. Prawda jest taka, że gra jest dość intuicyjna i nie wymaga godzin na prześledzenie instrukcji. Sama rozgrywka wymaga kombinowania, ale nie jest skomplikowana. Wypróbowaliśmy na razie dla dwóch graczy, szukamy chętnych na wspólne granie. Jedno jest pewne, będziemy dokupowali następne dodatki ;) Drugim pewnikiem jest to, że gra zajmie nam jeszcze kiiiilka ładnych wieczorów.  

Pozdrawiam


Środek męczącego tygodnia

            Tak moi drodzy, mamy dziś środę. Środek męczącego tygodnia. W pracy dużo się dzieje, pogoda kiepska, ale ogólnie nie ma tragedii.
             Mam ostatnio jakiś zapał do życia. Udaje mi się ogarnąć sporo tematów w pracy, udaje mi się regularnie biegać ( w tym tygodniu już 19 km) ;)


Apropos zapału do pracy i chęci do życia znalazłem na fejsbusiu (termin zaczerpnięty z ogłoszenia na przystanku) ciekawy obrazek, który umieszczam i mam nadzieję, że nikt się nie pogniewa.


          Czy przesłanie nie jest prawdziwe ? Przychodząc z pracy mogę być kosmicznie zmęczony, ale na trening zawsze znajdę siłę. Trzeba tylko wyjść, sprawić, że będzie Ci się chciało przekroczyć próg, potem już jakoś pójdzie. Ale trzeba chcieć :) Jeżeli usiądę przed TV, to tak już zostanę, nie będzie mi się chciało i pójdę spać ;) Ale w życiu przecież nie o to chodzi, żeby je przespać. O ile fajniej będzie kiedyś własnym dzieciakom się pochwalić, że tata miał pasję ;)
           A w temacie zdrowia wyczytałem, że serce biegacza bije 7000 razy mniej na dobę niż serce normalnego człowieka i to już po 3-ech miesiącach regularnych treningów ;) Prawda, że oszczędność ? :)



            A tak z innej beczki to czas na trochę chwalenia się. Zakupiłem się ostatnio w Lidlu w długo wypatrywaną opaskę na ramię na telefon.



            Niby nic wielkiego, a jakże cieszy. Telefon siedzi w tym idealnie, nie ciąży. W końcu nie muszę upychać po kieszeniach, mam łatwy dostęp do piosenek, radia, Sport-Trackera. Kosztowało mnie to cacko całe 9,9 zł ;) 
A teraz trochę negatywnych wrażeń, po dwóch treningach zauważyłem, że telefon się poci ;) Różnica temperatur na dworze i ręki powoduje kropelki wody na tylnej części telefonu. Wymyśliłem patent i włożyłem kawałek tektury oklejony szarą taśmą między plecy a telefon i dziś tego efektu nie było, zobaczymy co będzie dalej ;) W każdym razie polecam ;) A dodatkowo posiada odblaskowe elementy, które tak bardzo lubię ;) 

        Wracając do tematu treningów, to zmniejszyłem troszkę tempo, biegałem ostatnio za szybko, co powodowało zmęczenie organizmu i niechęć do treningów. Zmniejszyłem tempo do takiego, żeby trening był przyjemnością. Pokonuję spokojnie 10 km w czasie około 1:03h i jest fajnie, znowu chce mi się biegać ;) 

        Kolejna fajna wiadomość - idzie wiosna i ludzie wychodzą, żeby biegać ;) Na forum bieganie.pl nawiązałem kontakt z dziewczyną z moich okolic, może znowu nie będę musiał biegać sam. Dodatkowo w pracy kolejny Kolega przekonuje się do sensu biegania, chociaż na razie biega tylko za swoim Synusiem ;) Swoją drogą jeżeli to czytasz, to Cię pozdrawiam ;) 

       Czekam na termin obrony ... mam nadzieję, że to już niedługo ;) 


Pozdrawiam

Podsumowanie weekendu

       Taaak, mamy wtorek, a ja mówię dopiero o weekendzie, ale tak bywa, jak się ma dużo na głowie.
Nie wiem, jak u Was, ale u mnie świeci Słoneczko i nastrój całkiem niezły ;)

Zacznijmy od początku ;)

PIĄTEK

       Niestety muszę się przyznać, opuściłem trening, ale z dwóch powodów.
1. Dalej boli mnie naciągnięta łydka
2. Mam bilety na nocny maraton ENEMEF - Oskary.

          Z ciężkim sumieniem po braku treningu udaję się na 22 do kina na wspomniany maratonik, który kończę o 6 rano :D
Co widziałem ?

"Życie Pi 3D" - w moim mniemaniu połączenie Tarzana, Titanica, Avatara i jeszcze innych. Nie znaczy to, że film nie jest interesujący. Niesamowite wrażenia wzrokowe, ciekawie nakręcony, a sama fabuła ogólnie wciąga. Fabuły opowiadał nie będę, bo trailery można znaleźć ;)

"Lincoln" - nieco cięższy film. Część kina, zwłaszcza damska część spała. Dużo historii, ale również bardzo ciekawie nakręcony, mnie się podobał.

"Operacja Argo" - ten film mnie najbardziej zaskoczył. Idealne połączenie materiałów archiwalnych z nowym filmem. Wciągająca fabuła. Polecam.

"Miłość" - niestety tego filmu nie widziałem, nie dotrwaliśmy.


SOBOTA:

          Wyprawa rowerowa. Nie było z kim, nie było pomysłu gdzie. Do tego wiało i bolała mnie noga. Plan był Czechowice, jednak przerodził się w wyprawę do nikąd. Przejechałem Maciejów, Mikulczyce, Gliwice, czyli ogólna przebieżka 31km ;) Na grzybowickich polach zatrzymał mnie niesamowity zachód Słońca ;)




NIEDZIELA:

       Nieco spokojniej upłynęła. Odwiedziny u Teściów i zakup nowej przyjaciółki (szczurka) dla naszej Tosi (szczurka). Zuzia i Tosia niestety wstępnie się nie polubiły i wieczór upłynął na przygotowywaniu drugiej klatki i na podziwianiu obu cudaczek ;) 


Zuzia
Zuzia
Tosia

PONIEDZIAŁEK: 

        Pomimo niechcieja poszedłem biegać. Idzie wiosna, jest cieplej, więcej biegaczy i kijkowców. Przyjemniej się biega i znowu udało mi się zrobić poniżej 30 minut (29) na 5 km ;) 10 km pykło w godzinę i sekundę :) Nie jest najgorzej, zważywszy, że nadal boli mnie łydka to byłem z siebie dumny ;) 


WTOREK: 

Praca, a poza tym chyba nic, no może będzie naprawa pieca centralnego, ale to się jeszcze zastanowię :D