Uzależniony od ruchu

Zabrzańska gra miejska - Wszyscy jesteśmy Dzieciakami - relacja

            Dokładnie tydzień temu odbyła się rewelacyjna (jak zwykle) gra miejska w Zabrzu. O jej dopięcie na ostatni guzik zadbała jak zwykle Firma Silesia Event's, co gwarantowało rewelacyjną zabawę. Całość zaczęła się o godzinie 17 w hali MOSiR, a zakończyła o 21 losowaniem nagród w Kinie Roma



           W tym roku gra utrzymana była w tematach dziecięcych fantazji. Zadania polegały na wykonanie, ewentualnie znalezienie i wykonanie ze znalezionych rzeczy przedmiotów z bajek. Dodatkowe punkty były również za przebrania w klimatach bajkowych. Całość gry odbywała się w kluczowych dla miasta miejscach, co również pozytywnie wpływa na promocję naszego miasta. W tegorocznej edycji wzięło udział blisko 120 osób, także jak widać zainteresowanie tego typu zabawami nie maleje :)

          Jak zwykle można było zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie w FotoMakar ;). Zabawa była jak zwykle rewelacyjna. Gry tego typu pozwalają na poznanie miasta od innej strony, a także uczą nas dystansu do samych siebie. Pozwalają ten jeden dzień w roku być kimś innym :)

         Najciekawsze było też to, że nagród była tak duża ilość, że praktycznie nikt nie zakończył gry z pustymi rękami ! :) Gratulacje dla Organizatorów i Sponsorów :)

Na dowód dobrej zabawy kilka zdjęć ;)

Mój strój pirata ;) 

PipiAga w piaskownicy :P 

Pirat na klopsztancdze :) 

I na koniku :) 

Ktoś zgadnie za co się przebrałem ? :D


Biegam szybko !


Wczoraj na złość wszystkiemu postanowiłem zrobić szybką piątkę. Na złość ciału, lekko bolącemu biodru :) Starałem się zrobić trening z narastającą prędkością, jak widać po wynikach nie do końca udało się, ale wybrałem kiepską trasę, o zróżnicowanym terenie, który nie pozwalał na taki bieg, jakbym chciał :)

Koniec końców efekt był taki, jaki chciałem, udało mi się zejść poniżej 4 minut/km i to na dwóch kilometrach ;) 03:35 ! Mój nowy rekord na kilometr.

Średnia wyszła mi 04:40 m/km.  ! piękne uczucie ! Kolejny pucharek do kolekcji ! :)



Zabrzańska połówka - zabrzański półmaraton

Temat wrócił do żywych, pomimo tego iż na jakiś czas został przez nas porzucony. Brak odzewu, chęci i motywacji objawił się zawieszeniem planów na Zabrzański półmaraton. Pojawiło się jednak światełko w tunelu. We współpracy z jednym z Radnych to światełko może się przybliżyć i organizacja może ruszyć z kopyta.

Na razie pojawiły się informacje, że jest możliwość, że będą chęci ! Zobaczymy. Reaktywowałem profil na Facebook-u. Śledźcie, czytajcie, pomagajcie ! :)








I Bieg Rad dzielnic w Zabrzu - zmiana formy zapisywania




Po dzisiejszej rozmowie z jednym  z Organizatorów otrzymałem informację, że dla wygody zgłoszenia można przesyłać mailowo, lub telefonicznie w celu przyspieszenia procedury.



Mail: ryszard.szymczyk@dbschenker.pl
Tel: Ryszard Szymczyk 693-849-264

Zapraszamy wszystkich chętnych, zapowiada się świetna zabawa ! ! 

Rowerem do pracy !

Od końca marca, jak tylko temperatury zrobiły się trochę bardziej znośne postanowiłem jeździć do pracy rowerem. 



         Podyktowane jest to oszczędnościami, ale nie tylko nimi. Lubię jazdę na rowerze, a to jest świetny sposób, żeby codziennie swoje się wyruszać :). Do pracy mam prawie 15 km, więc wracając do domu mam już w nogach 30 km, a często idę jeszcze biegać :)

         Jak wychodzę czasowo ? Miałem okazję "zmierzyć się" ostatnio z autobusem, którym normalnie jeździłem do pracy. 7:00 startowaliśmy z przystanku w mojej dzielnicy (on był spóźniony 5 minut). Autobus jedzie nieco inną trasą niż ja, więc straciłem go na czas jakiś z oczu. Spotkaliśmy się ponownie po jakiś 10 km na Placu Piastów. On stał w korku, ja korek ominąłem - koniec końców byłem na jego przystanku szybciej :)
Ogólnie czas dojazdu to średnio 00:45 minut. Autobusem to czas 00:50 - 01:10 :) Więc kolejna korzyść.

         Jadąc na rowerze pocę się tylko ja :) Nie muszę stać w ścisku, między spoconymi ludźmi, a efekt jest ten sam, dojeżdżam do pracy spocony, z tą różnicą, że wysiadając z autobusu jestem poirytowany, a z rowera odprężony :) Mówiąc spocony nie mam na myśli spływania potem, śmierdzenia e.c.t. :) Mówię o mokrym czole :D

          Czyste  "wyjściowe" ubrania mam zawsze w plecaku, więc po dojechaniu przebieram się w czyste ubrania, używam perfum i już mogę pracować :)


Dziś dodatkowo spotkałem coś takiego na drodze :) Przyznam, że ciekawy sposób okazania uczucia :)

 

Rowerem po kiełbasę :)

"... bo czechowice to za mało.. bo żeby kiełbasa z ogniska smakowała to na dzierżno trzeba jechać ... " - rzekł Michał podsumowując nasz wypad na Dzierżno w poniedziałkowy wieczór, a właściwie noc.  

         W planie było kilka kilometrów do Czechowic, małe ognisko i kiełbaska. Kiedy już zakupiwszy prowiant w Biedronce wybraliśmy się w końcu w drogę i dotarliśmy do Czechowic czegoś nam nadal brakowało. Bo tak blisko, bo tak pod domem, bo tak dużo ludzi. ... 

          Padło hasło Dzierżno - nie trzeba było długo namawiać. Pooglądaliśmy co się dzieje wokół i pojechaliśmy dalej. Trasa minęła niezwykle szybko, z czego w sumie nie byłem rad, bo chciałem dalej, dalej ;) 
Szybki rekonesans i wybór miejsca padł na brzeg jeziora, trochę w krzakach osłonięci przed wzrokiem gapiów, daleko od drogi. Miejsce na ognisko już było, pozostało zebrać kijków i rozpalić ogień. Nauczyłem się, jak rozpalić ognisko bez rozpałki. Wystarczy niewielka ilość kory z brzozy i nie potrzeba papierów, gazet. Do pełni zgody z naturą brakowało krzesiwa zamiast zapalniczki, niestety żaden z nas nie posiadał. Michał posiadał za to plandekę, na której niezwykle wygodnie się siedziało (i leżało). 

Zachód Słońca nad Dzierżnem


          Rozpalili, upiekli, zjedli i koło godziny 21 wybraliśmy się w drogę powrotną. Ta sama ścieżka wyglądała już nieco inaczej o zmierzchu. Był klimat, było fajnie :) Bocznymi drogami gawędząc udaliśmy się w kierunku domu, aby położyć się i odpocząć po pełnym emocji dniu :) Na stacji benzynowej spotkaliśmy jeszcze mega uśmiechniętego człowieczka poszukującego drobnych, który życzył nam dużo zdrowia, bo fajni z nas ludzie. 

Do domu ściągnęliśmy ok. 23:30, zrobiwszy ok. 70 km. Wzrok Mojej Agnieszki był bezbłędny :) Wyrażał zdziwienie i nie zrozumienie pasji jeżdżenia po nocy :). 

To był fajny wieczór pełny dymu, dobrej kiełbasy, zachodu Słońca i pogawędek na wiele życiowych tematów. ... Dobrze rozpoczęty tydzień ... 





fot. Michał Kurowski

Był też czas na leżenie :) - fot. Michał Kurowski



Deszczowe bieganie - Night Runner's Zabrze

"Pot i deszcz zalewa oczy me, smęczenie we znaki daje się, a ja biegnę, biegnę, biegnę po herbatę na wyciszenieeeee"  - śpiewał Patryk

Tak było właśnie wczoraj na co czwartkowym spotkaniu Night Runner's Zabrze. Przyszli najwięksi twardziele i twardzielki. Było chłodno, wiało, padało, a pomimo to nikt się nie poddał, było nawet rozciąganie po biegu :) 

Mega pozytywni ludzie ! Zapraszamy w każdy czwartek 20:20 pod Planet Club. 


Dla zainteresowany również "ogłoszenie parafialne" 25 maja w Katowicach odbywać się będzie Night Runner Test Coopera. Postaram się być, Was również zapraszam 

I Bieg Rad Dzielnic Biskupice i Mikulczyce - prośba o pomoc

Hej Biegacze i Biegaczki. Jest prośba. Pisałem jakiś czas temu o I Biegu Rad Dzielnic Mikulczyce i Biskupice 8 czerwca.Jest prośba związana z tym biegiem. Szukam chętnych wolontariuszy do pomocy przy obsłudze biegu. Niestety trochę się pokomplikowało w związku z czym brakuje rąk do pomocy/
Organizator gwarantuje wyżywienie w czasie imprezy. Zapowiada się dobra zabawa, więc dlaczego nie pomóc. Potrzeba koło 10 osób, do zapisywania, liczenia, pilnowania  Nic wielkiego 
Zgłoszenia i pytania kierujcie do mnie na zmijewski.maciek@(usunąć)gmail.com. Przygotuję listę i przekażę Organizatorom.

Ponczo Arpenaz 10 l QUECHUA - test, opinia

         W ofercie naszego ulubionego sklepu Decathlon znalazłem dość tanie poncho przeciwdeszczowe Arpenaz 10 l QUECHUA. Wg. danych w sklepie jest to sprzęt do ochrony małego turysty i jego plecaka. Peleryna jest na 190 cm wzrostu, więc nie wiem o co chodzi z tym małym człowiekiem :).



Całość mieści się w woreczku 19 cm X 19 cm, co jest strosunkowo niewielkim wymiarem i pozwala na wrzucenie do plecaka, "na czarną godzinę".

Waga, blisko pół kilo, nie jest mała, ale mnie to akurat nie przeszkadza. Są wersję nieco droższe, gdzie ta waga jest niższa.



 





Sprzęt kupiony z myślą o górach, osłonięciu siebie i plecaka. Życie pokazało, że w czasie dojazdu rowerem do pracy również się przydaje.

Poncho idealnie osłania, to, co ma osłaniać. Rękawy dość krótkie, ale jest możliwość schowania rąk pod spód, co idealnie zdaje egzamin.

Co do wykorzystania peleryny na rowerze, to sprawdziła się rewelacyjnie. Długa przednia część pozwala na założenie na kierownicę, jest na tyle ciężka, że trzyma się sama pod naporem wiatru. Tył nieco lata, ale to również nie przeszkadza, a nawet dodatkowo osłania tyły :). Z całości tworzy się swoisty namiot, który osłania całość, łącznie z rowerem. W połączeniu z błotnikami na rowerze, umożliwia to dojechanie w stosunkowo dobrym stanie do celu :)



        Test zrobiony na blisko godzinnej podróży dom -> praca  wypadł pozytywnie. Jedyne przemyślenie na
przyszłość -> ubrać się cieniej, ponieważ pod spodem jest nieco ciepło ;)


PODSUMOWANIE:

Dobry sprzęt za niewielką cenę (24,99 zł). Z tą peleryną zostanę przyjacielem chyba na nieco dłuższy czas. Jedyny minus ? :) Nie umiem jej poskładać tak fajnie, jak była złożona fabrycznie :P 




Weekendowe aktywne lenistwo !

         Sobota upłynęła nam pod znakiem rolek, rowera i spacerów razem z Agnieszką :) . Wygrał pomysł wycieczki na Muchowiec. Najpierw 7 km na rolkach, potem 7 km na wypożyczonym rowerku. Tak swoją drogą, wypożyczenie rowera 2 zł / h, lub 10 zł / cały dzień. Prawie darmo. Stan rowerków nie jest idealny, tak samo jak koła nie są proste, ale cena też nie jest wygórowana, więc nie ma co się czepiać :)

Ja lecę - by Agnieszka :

           Swoją drogą, już dawno nie jeździłem takim rowerkiem ;) Fajna sprawa, aczkolwiek to nie mój klimat ;) Brak przerzutek, mało ergonomiczna pozycja, ale już się nie czepiam ;) 

Agnieszka na rowerku :)



Na koniec wybraliśmy się na ponad 3 km spacer z pieskiem od Magdy i tak zakończyliśmy dzień z 17 km w nogach :) Było zacnie ! :) 

Niedziela miała być pod znakiem zawodów w Europie Centralnej, ale jakoś mi się nie chciało, jakoś miałem tak lenia ... wiem, tłumaczę się się :), ale nie obijałem się ;) 

Majowy weekend w Beskidzie Śląskim

Było dobrze ! o TAK !. 



Wybór padł na Baranią Górę. Trasa prowadziła od Wisła - Czarne, aż do Baraniej, następnie do schroniska w Przysłopie, następnie dalej czerwonym szlakiem do Stecówki. Końcowy etap to Rezydencja Prezydenta RP i do kwatery :).


Cała trasa rewelacyjna, malownicza i pełna wrażeń. Zrobione 27 km. 




         Zaczęło się słonecznie, ciepło, trochę lało, pojawił się grad i potężna burza. Jednak jak to w życiu bywa, po burzy przychodzi słońce i znowu było ciepło.

        Sam szlak na Baranią bardzo przypadł mi do gustu. Początkowy odcinek prowadzi asfaltem, więc nadaje się dla ludzi, którzy szukają miejsca na spacer. Reszta szlaku prowadzi już lasem, po rzeczkach, drzewkach i w naszym przypadku głębokim błocie. Było lepko, mokro i brudno, czyli to, co tygryski lubią najbardziej.


Kaskady Rodła - foto M.Żmijewski


Widok z Baraniej - foto M.Żmijewski

Widok z Baraniej - foto M.Żmijewski

Przeprawa przez rzeczkę, suszenie rzeczy na plecaku

Widok z okolic Stecówki - foto M.Żmijewski

Błoooootko :) 

        Udało mi się również zrealizować plany biegowe zrobione 2 treningi po 9 km. Było podbiegowo, mocno, a na drugi treningu deszczowo i zimno. Ale w końcu nie musiałem biegać sam. Odwiedziliśmy skocznię A. Małysza w Wiśle - Malince, byliśmy w centrum, ogólnie jestem z siebie zadowolony ! :)


Skocznia A. Małysza - Wisła Malinka


Biegiem wzdłuż rzeczki ! :) 

Ten uśmiech mówi wszystko ! :)  - z Łukaszem


Podsumowując: 

Biegiem 18 km 
Spacer - 10 km 
Po górach - 30 km

Myślę, że całkiem pozytywnie. Teraz trzeba pęcherze na stopach zaleczyć i można jechać ponownie ! :) 

A wszystko z super ekipą: Moją Agniechą, Łukaszem, Anią i ich małą Milenką ! Dzięki.