Uzależniony od ruchu

Jak głowa "walczy" z kontuzją

       
 To, co dzieje się w głowie podczas kontuzji zrozumieją chyba tylko osoby, które trenują regularnie i przez kontuzję muszą przez jakiś czas zaniechać uprawiania sportu. Postanowiłem napisać kilka słów, ponieważ pozwoli to być może w pewnym stopniu zrozumieć to osobom, dla których potrzeba ruchu może wydać się dziwna.

Co powoduje zaniechanie treningu ?

          Wydaje mi się, że jest to indywidualna sprawa związana z osobą i jej charakterem, wiem jednak, że na mnie bezczynność działa negatywnie. Jestem osobą dość aktywną. Nie potrafię usiedzieć w miejscu i ciągle coś bym robił. Bieganie to dla mnie nie tylko sport, ale sposób wyładowania nagromadzonych, negatywnych emocji. Siedzenie bezczynne powoduje u mnie wzbieranie emocji, nie mogę się skupić na niczym logicznym.


         Organizm bardzo szybko przyzwyczaja się do rzeczy, które mu sprawiają przyjemność, więc do biegania i wytwarzanych w jego czasie endorfin również może przywyknąć. Nagłe odstawienie używki może spowodować zmiany nastroju, uczucie "głodu" związanego z bieganiem, czasem rozdrażnienie.

Drogie otoczenie, nie dziwcie się, że nas roznosi ! :) 

        Warto w takiej sytuacji znaleźć sobie zajęcie zastępcze. Nie mówię tutaj oczywiście o zbieraniu znaczków, czy etykietek z piwa, bo to na pewno nie pozwoli na wyczerpanie energii, chociaż pomoże w odciągnięciu myśli od niedomagania :) . W moim przypadku jest to rower, basen. Działa na mnie terapeutycznie, a przy okazji pozwala rozwijać nieco inne partie mięśni (przynajmniej tak sobie to tłumaczę).

Nie gniewajcie się, ale wspierajcie !

         Tak jak wspomniałem odstawienie ruchu, bądź zmniejszenie jego dawki może powodować negatywne zmiany nastroju. Nie bez znaczenia jest tutaj wyrozumiałość i wsparcie otoczenia. Może działać wręcz terapeutycznie. Dlatego bądźcie z nami w tych ciężkich chwilach i spróbujcie zrozumieć ludzi uzależnionych od ruchu.






Biskupice Biegają !

Obserwując samotnie biegające duszyczki w Biskupicach postanowiliśmy razem z kilkoma osobami z naszej dzielnicy zorganizować coś, co może nas połączyć, pomóc się w końcu poznać.

W ten oto sposób już w najbliższą niedzielę                 (2 listopada) o godzinie 10:00 ruszamy ze spotkaniami "Biskupice Biegają". Planujemy spotykać się w każdą niedzielę !

O co chodzi ? Chodzi o dobrą zabawę, spotkanie w większym gronie i powód do wyjścia z domu. Propozycja jest dla każdego, zarówno tego, który biega dobrze, jak również tego, który dopiero zastanawia się nad wyjściem i zrobieniem kilku kilometrów !

Przyjdź, sprawdź. Planujemy się dobrze bawić. Nie biegniemy na czas, nie ścigamy się.

Zapraszamy również biegaczy z innych dzielnic, wpadnijcie i sprawdźcie sami, jakie Biskupice są fajne !


Mactronic M-FORCE MX-T110-HL - test latarki


Ostatnimi czasy trafiła w moje ręce latarka firmy Mactronic. Jest to model M-FORCE MX-T110-HL.

Do jakości produktów wspomnianej Firmy chyba nie muszę nikogo przekonywać. Skoro szukacie informacji o produktach tego Producenta, to już wiecie, że są warte swojej ceny.

Pobawiłem się nieco tym sprzętem i postanowiłem podzielić się z Wami moimi wrażeniami i odczuciami.

"SUCHE" PARAMETRY TECHNICZNE

Odnośnie szczegółów produktu zapraszam na stronę Producenta: TUTAJ.

Dlaczego napisałem suche ? Bo jest tutaj mowa o parametrach podanych przez Producenta, a czy faktycznie takie są przeczytacie nieco dalej ! :)

Co mi się spodobało w specyfikacji:

- wykonana z aluminium lotniczego
- waga 101 g. z baterią
- stosunkowo jasna (100lm)
- zasilana jedną baterią ! (AA)
- 4 zróżnicowane poziomy świecenia (100%, 55%, 20%, pulsacyjny)


PIERWSZE WRAŻENIE PO WYCIĄGNIĘCIU Z PUDEŁKA

Faktycznie latarka jest nie duża. Oglądając fotografie w internecie i przygotowując się do testu znalazłem zdjęcia na których wygląda na dość sporą, jednak rzeczywistość jej wielkość mnie zaskoczyła. A co za tym idzie - jest również lekka. Cała latarka jest dość niewielkiej wagi przez co praktycznie nie przeszkadza i jest nieodczuwalna podczas użytkowania.  

Kolejna rzecz, jaka rzuca się w oczy, a właściwie w ręce, to bardzo solidne wykonanie. Całość latarki wykonana z aluminium, a samo mocowanie, które ma kontakt z czołem wykonane jest z gumy. Czyli nie ma żadnych elementów, które mogą się wyrobić, złamać, uszczerbić ... duży plus.

Włącznik usytuowany jest w dobrym miejscu, wykonany z gumy i dosyć spory. Wygodnie obsługuje się go nawet w rękawiczkach.





JASNA ! Powiedziałbym, że to aspekt, który najbardziej mnie zaskoczył w tej latarce. 

Liczby, liczbami, ale nie byłem przekonany, żeby to maleństwo było w stanie wyemitować z siebie dużą wiązkę światła. Tu się jednak zdziwiłem i to na plus ! 







TEST ŚWIECENIA W TERENIE

Czym byłby test, gdybym nie pokazał, jak faktycznie sprawuje się opisywane maleństwo. W tym celu wybrałem się nieco dalej od cywilizacji i zrobiłem kilka zdjęć. W rzeczywistości było nawet lepiej, ale zdjęcie nigdy nie oddaje całości wrażeń. 

Tak lampa prezentuje się od przodu. Po kolei pokazane są trzy poziomy świecenia. Jak widać pierwszy niewiele różni się od drugiego, a jednak pozwala znacznie zaoszczędzić baterię. Warto dodać, że wszystkie trzy poziomy gwarantują wystarczającą ilość światła do normalnego poruszania się (np. biegania). 





Tak ma się sprawa z widocznością w drugą stronę. Jak widać znowu pierwsze dwa poziomy różnią się nieznacznie (i tak jest w rzeczywistości), trzeci poziom nieco odstaje, jednak wystarczy, aby widzieć przeszkody pod nogami (może nie do końca zdjęcie oddaje to w całości).





Test w pomieszczeniu pokazuje jak wiele światła daje ta latareczka. Jak widać snop światła jest dość mocny i szeroki, a jedyne do czego można się przyczepić, to skondensowane światło na samym środku, które jest zbyt moce, żeby dostrzec w nim jakieś szczegóły !. 




Lampa posiada jeszcze tryb pulsacyjny, który emituje błyski na 100% mocy latarki. Powoduje to, że emitowane przez nią sygnały nie pozostaną nie zauważone. Dzięki temu doskonale nada się na dodatkowe oświetlenie dla rowerzystów. 

PARAMETRY TECHNICZNE VS RZECZYWISTOŚĆ 


Baterie w komplecie: 
Czas pracy:100% 1h, 55% 2,5h, 20% 5,5h 
Materiał:aluminium lotnicze 
Moc światła:100 lm
Tryby pracy:100%, 55%, 20%, awaryjne
Waga z bateriami:101 g
Wodoodporność:IPX7
Wstrząsoodporność:1,5 m
Wymiary:59 x 37 x 50 mm
Zasięg światła:130 m
Zasilanie:1 x AA
Źródło światła:CREE XP-C LED

Czas pracy niewielki, jednak należy pamiętać, że zasilanie jest tylko z jednej baterii, co czyni ten czas dość dobrym parametrem. Latarka spokojnie nadaje się do użytku przy korzystaniu z jej 20% mocy, więc zakładając, że czasem doświetlimy sobie mocniejszym strumieniem wytrzyma nam spokojnie jakieś 4h. 

Moc światła dość dobra, jedyne czego można się przyczepić, to do skondensowanego strumienia w środku. Podczas biegu ilość światła nawet na najniższym poziomie jest wystarczająca. Rozproszone światło wystarczająco oświetla drogę przed nami. Przy odpowiednim ustawieniu jesteśmy w stanie oświetlić sobie dalekie obiekty, nie tracąc widoczności blisko. Jednak przy złym ustawieniu punkt światła jest za mocny. 

Faktycznie niewielka waga. Nie sprawia problemów przy dłuższym użytkowaniu i przestajemy na nią zwracać uwagę przy dłuższym noszeniu na głowie.

Wodoszczelności dla bezpieczeństwa latarki nie sprawdzałem, jednak wszędzie zaopatrzona jest w dość mocne uszczelki, więc jestem w stanie uwierzyć, że nie poddałaby się tak łatwo wodzie. 

Zasięgu światła nie byłem w stanie pokazać na zdjęciach, ale faktycznie snop światła (zwłaszcza na najwyższym poziomie świecenia) był dość dość długi. Wprawdzie nie mierzyłem tego miarką, jednak śmiem twierdzić, że mógł mieć nawet 150 m. 

Zasilanie, czyli to co jest w tej latarce super. Jedna bateria, do tego bateria najtańsza, czyli zwykły paluszek AA. Z jednej strony pozwala na miniaturyzację, a z drugiej na zmniejszenie kosztów użytkowania. Jeżeli do tego zastosujemy akumulator, to użytkowanie robi nam się naprawdę bardzo ekonomiczne.  


PODSUMOWANIE 

Latarka czołowa MACTRONIC M-FORCE MX-T110-HL do najtańszych nie należy. Ogladając oferty w internecie nie udało mi się znaleźć jej poniżej 100 zł. Jednak w tym przypadku sprzęt jest warty swojej ceny. Jeżeli przeanalizujemy wszystkie plusy okaże się, że ta cena jest jednak niewielka w stosunku do jakości wykonania, oraz niskim kosztom użytkowania. 

Turniej tenisa stołowego - relacja, zdjęcia

W dniu 25.10.2014 o godzinie 10 w sali gimnastycznej Szkoły Podstawowej nr. 22 Rada Dzielnicy Biskupice zorganizowała I Otwarty Turniej Tenisa Stołowego.

Impreza przyciągnęła mnóstwo zawodników z całego województwa, którzy przybyli do Biskupic, by móc powalczyć o Puchar Rady Dzielnicy Biskupice i miejsce na podium.




W turnieju przewidziano nagrody aż w 8-miu kategoriach wiekowych, więc było o co walczyć. W ramach zawodów, dla wszystkich osób biorących udział w zmaganiach, Organizatorzy przewidzieli również ciepły posiłek, słodki poczęstunek, oraz ciepłe napoje.

Ze względu na duże zainteresowanie i sporą liczbę uczestników zmagania trwały blisko 4,5h. Świadczyć to może o tym, jak popularna staje się to dyscyplina sportowa, oraz jak bardzo potrzebne były tego typu zawody w naszej dzielnicy.

Było mnóstwo radości, uśmiechu, dobrej zabawy, oraz dobrego współzawodnictwa. Oby więcej takich imprez w naszym mieście.


 Na sam koniec dla wszystkich zainteresowanych wrzucam nieco zdjęć. TUTAJ

Fotografie można dowolnie rozpowrzechniać, oraz udostępniać pod warunkiem pozostawienia znaku wodnego autora w prawym dolnym rogu.


Macie też krótki zmontowany na szybko filmik: 






Leśne Run II edycja - BIEG NIEPODLEGŁOŚCI

Wczoraj pisałem o I Półmaratonie Gliwickim. Jeszcze nie wszyscy zdążyli ochłonąć po tym wydarzeniu w naszej okolicy, a tutaj pojawia się informacja o kolejnych zawodach i to jeszcze bliżej (przynajmniej dla mnie), bo w Zabrzu.

Sporo miast ma swój bieg upamiętniający to święto, Zabrze również może się pochwalić, że takowy będzie miało.

Informacje o tej edycji można znaleźć na stronie wydarzenia na Facebook-u, czyli TUTAJ

Szukajcie także na stronie Organizatora: TUTAJ






Bardzo dobra informacja jest taka, że jest możliwość nabycia koszulki okolicznościowej wykonanej przez Warsztat Koszulkowy i Biegaj Kolorowo, czyli m.in. moich sponsorów.
Koszulki rzucające się w oczy, jak zwykle wysokiej jakości, a do tego w stosunkowo niskiej cenie, więc warto !


I Półmaraton Gliwicki - relacja okiem widza, zdjęcia, wyniki


Niedawno doszła do mnie informacja, że sąsiednie Gliwice organizują półmaraton. Bardzo mnie ta informacja ucieszyła. Bardzo chciałem wziąć udział w tej imprezie. Życie jednak chciało inaczej, kontuzja lewej nogi nie pozwoliła mi ostatecznie stanąć na starcie wraz z moimi przyjaciółmi. Postanowiłem jednak przydać się do czegoś i wybrałem udział w zawodach w formie nieoficjalnego fotografa :).

Podzielę się z Wami moimi odczuciami, a niecierpliwym podpowiem, że oczekiwane fotki są na samym dole ;)



ORGANIZACJA

Tutaj nie mogło być zaskoczenia. Zawody organizowane były przez profesjonalistów z OTK RZEŹNIK, czyli specjalistów od biegów ciężkich, górskich. Co za tym idzie, organizacja zawodów po płaskim nie mogła być wyzwaniem nie do pokonania.

Taki napis witał startujących biegaczy
Sama organizacja w dniu zawodów dość ogarnięta, bez większych wpadek. Start odbył się płynnie. Organizatorzy zasuwali, aż się kurzyło. Zawodnicy ledwo ruszyli ekipa przystąpiła do przebudowy startu na metę, przygotowywali medale, kwiaty ... jak dla mnie spoko. 

Co do samej trasy. Tutaj zebrałem informacje od samych biegaczy. Trasa dobrze oznaczona, przyjemna i w miarę płaska (dwa cięższe podbiegi). Punkty żywieniowe rozstawione w miarę dobrze, z wyjątkiem tego, że po 17 km takowych już nie było, a przydałby się jeszcze jeden. Ale jak to mówią, nie myli się ten, co nic nie robi. 

Sama meta zorganizowana sprawnie, bez zatorów, niepotrzebnego bałaganu. Jak dla mnie na plus. 

Trochę przeciągało się samo typowanie zwycięzcy. Bywam na różnego rodzaju zawodach, ale tutaj ewidentnie Organizatorzy mieli jakiś problem. Niestety nie wykazałem się cierpliwością i po 30 minutach od wyznaczonego limitu czasu podążyłem w kierunku mnie tylko znanym, czytaj do domu :) 

Ciekawostką był bieg na 10 km. Zarówno ja, jak i spora część biegaczy była przekonana, że biegną na 10 km. Tymczasem jakież było ich zdziwienie, kiedy trasa jakoś tak się dłużyła i ciągnęła. Jakież było ich zaskoczenie, kiedy na mecie sprawdzając ślad GPS zobaczyli liczbę 13 !. Tak, nie 10, ale 13. Będąc ciekawym o co chodzi wszedłem na stronę, gdzie jest zaznaczone, że jest to "Ćwiartka bieg na dystansie ok. 10 km.". Trochę zaszaleli z tą 13-ką. Podczas, gdy na niektórych biegaczy dodatkowe 3 km nie były problemem, tak dla nieco słabszych zawodników dodatkowa 1/3 trasy mogła się okazać nie lada wysiłkiem ,często trudnym do pokonania. 

Taki banner oznajmiał koniec biegu.
PODSUMOWANIE


Podsumowując wszystkie za i przeciw, zaobserwowane oraz uzyskane od biegaczy muszę przyznać, że zawody były dobrze zorganizowane. Jak na pierwsze zawody tego typu w Gliwicach było bardzo dobrze i liczę na to, że każda następna edycja będzie jeszcze ciekawsza. Na plus było sporo samochodów do oglądania dla kibiców, dużo stoisk, na których można było pooglądać i zakupić sprzęt sportowy, napić się kawy i spróbować pysznego sera ze Spółdzielni Mleczarskiej RYKI.
Jednym słowem udało się wszystko począwszy od świetnej pogody, a skończywszy na znakomitych kibicach !. 


GRATULACJE

Moja obecność nie miała by sensu, gdyby nie grupa wspaniałych ludzi, z którymi zawsze biegam, a tym razem mogłem Ich tylko obserwować, jak biją rekordy i robią życiówki. Nie bez znaczenia zostaje fakt, że spora część grupy to skład Night Runners ! Dzięki Ludziki !

O kim mowa ? 

Dawid, Gosia K., Gosia T., Basia, Karolcia, Krysia, Łukasz S., Łukasz T., Ewelina, Jacek, Tomek, Michał, Justyna (nie biegła, ale była ;) ) ... i wiele wiele innych, których nie jestem w stanie wymienić z imienia ;)  













ZDJĘCIA, WYNIKI

WYNIKI: 

Półmaraton :       TUTAJ
Ćwiartka:           TUTAJ
Nordic Walking: TUTAJ
Hand Bike:         TUTAJ

ZDJĘCIA (882 szt. !): TUTAJ 

Wszystkie fotografie są mojego autorstwa. Zapraszam do oglądania, udostępniania w dowolny sposób. Jedyne zastrzeżenie, zdjęcie nie może zostać pozbawione znaku wodnego (www.uzależnionyodruchu.pl). 

Fotografie zostały zmniejszone, aby można było je udostępnić. Jeżeli chcesz uzyskać zdjęcie w pełnej rozdzielczości napisz (podaj maila i numer zdjęcia) - udostępnię bezpłatnie !




 

Debiut Maratoński - przemyślenia po czasie

Minęło już trochę czasu po moim debiucie w Maratonie. Jakiś czas temu dzieliłem się z Wami (TUTAJ) wrażeniami bezpośrednio po samym biegu, a teraz przyszedł czas, żeby wspomnieć co poszło ok, a co można zmienić przy następnej okazji ! :)




PRZYGOTOWANIA

Ciężko tutaj mówić o specjalnych przygotowaniach ! Decyzja była na tyle spontaniczna, że nie przykładałem się jakoś specjalnie do treningów pod kątem Maratonu. Oczywiście biegałem,trenowałem, ale zabrakło długich wybiegań, zabrakło długich dystansów, na które brakowało czasu !

TEMPO

Nie wiedziałem na ile starczy mi sił. Założyłem, że ustawię się za balonikiem na 4h i najwyżej przyspieszę. Oczywiście nogi mnie poniosły i leciałem 90% czasu szybciej niż balonik. To był błąd, ponieważ nie przygotowywałem się na tyle, żeby utrzymać to tempo. Ostatecznie plan zrealizowałem, czyli byłem przed nim na mecie, ale nie potrzebnie się "szarpałem".

ODŻYWIANIE

Tutaj akurat jestem zadowolony. Wszystko poszło ok, poza brakiem żeli. Pisałem jakiś czas temu (TUTAJ) , że jestem im przeciwny, że da się bez. Owszem, da się, ale nie na takim dystansie. Krótkie biegi, półmaraton, ok, ale na maratonie bardzo brakowało mi go na 37 kilometrze. Na szczęście był punkt, gdzie obdarowali mnie nim i mogłem dalej lecieć !. 

Odnośnie samego żywienia przed i na trasie. Tydzień wcześniej makarony w różnych postaciach i ładowanie się węglami + duża ilość płynów. Wieczór przed makaron z piersią z kurczaka. Śniadanie przed zawodami to jak zwykle kilka bułek z szynką + bułka z dżemem, do tego kawa. 

Na samej trasie jadłem sprawdzone rzeczy. Jako, że wiem, że na czekoladę źle reaguję omijałem ją jak mogłem. Na każdym z punktów 3 kostki cukru, 2 kawałki banana, ewentualnie ciastko, popite wodą, lub izotonikiem (zależy co udało mi się złapać !). 

BUTY !

Muszą być wygodne, sprawdzone. Na pewno nie zakładamy nowych, nie bieganych. Dobrze byłoby, gdyby nie były już przechodzone, ponieważ może się to źle skończyć w późniejszym czasie. Ci, którzy śledzą profil na FB wiedzą, że zmagam się aktualnie z kontuzją piszczela lewego, do czego w dużej mierze przyczyniły się buty, które były ze mną za długo. Ale o samej kontuzji skleję kilka zdań nieco później. 

ŚCIANA

Ja generalnie nie spotkałem jej w takiej skali, jak ja opisują, ale była. Było ciężko w okolicach 37 km, z czego wyciągnął mnie wspomniany żel. Od 25 km w głowie miałem, że będzie ściana, będzie ciężko ... pytanie po co ? Będzie to będzie ... nie myśl o tym, ale nie lekceważ. Miej respekt i rób wszystko, żeby jak najmniej odczuć to zjawisko (trening, wypoczynek, odżywianie na trasie). 

INNE RADY I PRZEMYŚLENIA !

Z moich doświadczeń biegowych wynikało, że na dłuższych dystansach zawsze mam kłopot z pęcherzami na palcach u nóg, oraz obtartymi sutkami. Powiem Wam szczerze, że bardzo pomaga w tym przypadku zwykły bawełniany plaster w rolce. Niestety paznokieć posiniał jak przy każdym szybkim biegu, także na to plaster nie pomaga. 

Do regeneracji polecam sól SALCO. Gorąca kąpiel z jej dodatkiem działa na prawdę cuda na bolące kończyny, a do tego relaksuje i pozwala odpocząć. Jedyny minus, to konieczność wzięcia gorącej kąpieli, co nie każdemu musi się podobać. 

Kolejna rzecz przydatna, to czapka, lub chusta. Odprowadza pot, przez co nie leje on nam się po twarzy. Najlepiej, gdyby była szybko schnąca wtedy już jest idealnie. 

No i oczywiście duuużo dobrego humoru. Pozytywne nastawienie to połowa sukcesu !

PODSUMOWANIE !

Ogólnie jestem bardzo zadowolony, co zresztą nie uległo zmianie od momentu wbiegnięcia na metę. Człowiek uczy się całe życie, więc spisuję potknięcia, żeby drugi raz ich nie popełniać. Myślę już o kolejnych startach na tym Królewskim dystansie, więc chyba nie było tak źle ;)

Dla czepialskich - celowo używałem wielkiej litery pisząc Maraton, ponieważ mam w dalszym ciągu respekt i duży szacunek do tego dystansu ! :)

Debiut Maratoński - przemyślenia po czasie

Minęło już trochę czasu po moim debiucie w Maratonie. Jakiś czas temu dzieliłem się z Wami (TUTAJ) wrażeniami bezpośrednio po samym biegu, a teraz przyszedł czas, żeby wspomnieć co poszło ok, a co można zmienić przy następnej okazji ! :)

PRZYGOTOWANIA

Ciężko tutaj mówić o specjalnych przygotowaniach ! Decyzja była na tyle spontaniczna, że nie przykładałem się jakoś specjalnie do treningów pod kątem Maratonu. Oczywiście biegałem,trenowałem, ale zabrakło długich wybiegań, zabrakło długich dystansów, na które brakowało czasu !

TEMPO

Nie wiedziałem na ile starczy mi sił. Założyłem, że ustawię się za balonikiem na 4h i najwyżej przyspieszę. Oczywiście nogi mnie poniosły i leciałem 90% czasu szybciej niż balonik. To był błąd, ponieważ nie przygotowywałem się na tyle, żeby utrzymać to tempo. Ostatecznie plan zrealizowałem, czyli byłem przed nim na mecie, ale nie potrzebnie się "szarpałem".

ODŻYWIANIE

Tutaj akurat jestem zadowolony. Wszystko poszło ok, poza brakiem żeli. Pisałem jakiś czas temu (TUTAJ) , że jestem im przeciwny, że da się bez. Owszem, da się, ale nie na takim dystansie. Krótkie biegi, półmaraton, ok, ale na maratonie bardzo brakowało mi go na 37 kilometrze. Na szczęście był punkt, gdzie obdarowali mnie nim i mogłem dalej lecieć !. 

Odnośnie samego żywienia przed i na trasie. Tydzień wcześniej makarony w różnych postaciach i ładowanie się węglami + duża ilość płynów. Wieczór przed makaron z piersią z kurczaka. Śniadanie przed zawodami to jak zwykle kilka bułek z szynką + bułka z dżemem, do tego kawa. 

Na samej trasie jadłem sprawdzone rzeczy. Jako, że wiem, że na czekoladę źle reaguję omijałem ją jak mogłem. Na każdym z punktów 3 kostki cukru, 2 kawałki banana, ewentualnie ciastko, popite wodą, lub izotonikiem (zależy co udało mi się złapać !). 

BUTY !

Muszą być wygodne, sprawdzone. Na pewno nie zakładamy nowych, nie bieganych. Dobrze byłoby, gdyby nie były już przechodzone, ponieważ może się to źle skończyć w późniejszym czasie. Ci, którzy śledzą profil na FB wiedzą, że zmagam się aktualnie z kontuzją piszczela lewego, do czego w dużej mierze przyczyniły się buty, które były ze mną za długo. Ale o samej kontuzji skleję kilka zdań nieco później. 

ŚCIANA

Ja generalnie nie spotkałem jej w takiej skali, jak ja opisują, ale była. Było ciężko w okolicach 37 km, z czego wyciągnął mnie wspomniany żel. Od 25 km w głowie miałem, że będzie ściana, będzie ciężko ... pytanie po co ? Będzie to będzie ... nie myśl o tym, ale nie lekceważ. Miej respekt i rób wszystko, żeby jak najmniej odczuć to zjawisko (trening, wypoczynek, odżywianie na trasie). 

INNE RADY I PRZEMYŚLENIA !

Z moich doświadczeń biegowych wynikało, że na dłuższych dystansach zawsze mam kłopot z pęcherzami na palcach u nóg, oraz obtartymi sutkami. Powiem Wam szczerze, że bardzo pomaga w tym przypadku zwykły bawełniany plaster w rolce. Niestety paznokieć posiniał jak przy każdym szybkim biegu, także na to plaster nie pomaga. 

Do regeneracji polecam sól SALCO. Gorąca kąpiel z jej dodatkiem działa na prawdę cuda na bolące kończyny, a do tego relaksuje i pozwala odpocząć. Jedyny minus, to konieczność wzięcia gorącej kąpieli, co nie każdemu musi się podobać. 

Kolejna rzecz przydatna, to czapka, lub chusta. Odprowadza pot, przez co nie leje on nam się po twarzy. Najlepiej, gdyby była szybko schnąca wtedy już jest idealnie. 

No i oczywiście duuużo dobrego humoru. Pozytywne nastawienie to połowa sukcesu !

PODSUMOWANIE !

Ogólnie jestem bardzo zadowolony, co zresztą nie uległo zmianie od momentu wbiegnięcia na metę. Człowiek uczy się całe życie, więc spisuję potknięcia, żeby drugi raz ich nie popełniać. Myślę już o kolejnych startach na tym Królewskim dystansie, więc chyba nie było tak źle ;)

Dla czepialskich - celowo używałem wielkiej litery pisząc Maraton, ponieważ mam w dalszym ciągu respekt i duży szacunek do tego dystansu ! :)

Warsztat Koszulkowy - test koszulki

Minął już miesiąc czasu od kiedy posiadam koszulkę od Warsztat Koszulkowy i Biegaj Kolorowo.

Obiecałem test koszulki i dotrzymuję obietnicy, a musiało minąć trochę czasu, ponieważ chciałem wykorzystać ją dość intensywnie, żeby móc podzielić się z Wami rzetelną opinią.

Produkt przeszedł intensywne test na 6 Bytomskim Półmaratonie, oraz Silesia Marathon. Dodatkowo brał udział ze mną w większości treningów !.

JAKOŚĆ KOSZULKI 

         W tym punkcie wspomnę przede wszystkim o jakości koszulki. Mój ulubiony, lekki materiał, lekka, przewiewna. Jednym słowem w czasie biegu nie czuć jej na plecach. Rewelacja. Bardzo szybko schnie zarówno w czasie treningu, jak również po praniu. Materiał się nie gniecie, wysycha i można zakładać i biec na trening. Wydaje mi się, że nie trzeba nic dodawać ! Po prostu super !

NADRUK

        Jakość nadruku. Pomimo dość intensywnych testów, częstego prania, prawie co drugi dzień, biegania w niej zawodów, nie udało mi się uszkodzić nadruku. Bieganie w Słońcu, również nie miało znaczenia dla pięknych napisów naniesionych, na mój testowy t-shirt. Nawet próby mechanicznego odklejenia nadruku nie działają, no chyba, że zrobimy dziurę na wylot ;)

PODSUMOWANIE

         Koszulki od Warsztat Koszulkowy i Biegaj Kolorowo, to produkty wysokiej jakości w rozsądnej cenie. Czas oczekiwania jest niewielki, a produkty wysokiej jakości. Firma jest w stanie wykonać nadruk praktycznie wszystkiego ;). Dla ciekawych innych opinii o produktach odsyłam na bloga mojej biegowej koleżanki Karolci.
Silesia Marathon
6 Bytomski Półmaraton






Jesienny rower, czyli rozruch po Maratonie

W ramach rozruchu po Silesia Marathon, oraz korzystając z urlopu, który wziąłem z zamiarem regeneracji i odpoczynku postanowiłem wczoraj wybrać się na spokojną wędrówkę rowerem po jesiennych ścieżkach.

Nigdzie się nie spiesząc wybrałem się, żeby zwiedzić stare kąty. Łącznie zrobiłem lekko ponad 20 km, ale nie dystans się tutaj liczył, ale walory estetyczno - sportowe.

Dawno nie miałem czasu, żeby wybrać się tak bez pośpiechu w trasę. Bez słuchawek, wsłuchując się w szum drzew, w dźwięk liści szumiących pod kołami. Ciesząc oczy pięknymi kolorami jesieni,brązowymi listkami na ziemii, zielonymi na drzewach. Coś pięknego !


A jak to wpływa na regenerację ? O dziwo bardzo pozytywnie wpływa na bolące stawy, kości i mięśnie. Pracują całkiem inne grupy mięśni, niż podczas biegania, a jednocześnie taki ruch zmusza do ruchu mięśnie, które oszczędzamy chodząc. Polecam ! :) 






Silesia Marathon 2014 - relacja

No i stało się ! Zaliczyłem pierwszy w swoim życiu maraton - SILESIA MARATHON . Owszem, zdarzyły się wcześniej treningowo dłuższe dystanse, ale nigdy nie było zawodów na tym dystansie. Zacznijmy może od początku, czyli jak to się stało, że się zapisałem.

Nosiłem się z myślą startu od dłuższego czasu, ale jakoś nie mogłem się zdecydować. Decyzję pomogła mi podjąć Karolcia i Justyna, które się zapisały ;) Stwierdziłem, że ja tez chcę ! :) 

Same przygotowania były nikłe, ponieważ trenowałem jak zawsze, a ostatnio nawet mniej. Do tego ból łydki, na który skarżyłem się już od jakiegoś czasu nie dawał mi pozytywnego myślenia ... ale kto jak nie ja ? :) 



DZIEŃ PRZED ZAWODAMI

          Pewnie Ci, którzy będą startować pierwszy raz będą szukali tutaj porad nt. przygotowań dzień przed, medytacji, e.c.t. Niestety nie znajdziecie ich tutaj. Dzień przed tak naprawdę nie pozwolił mi za bardzo na zastanawianie się nad tym, co się będzie działo. Od rana byłem zabiegany m.in. na ślubie Damiana i Patrycji, (których serdecznie pozdrawiam i jeszcze raz życzę wszystkiego dobrego :).

          Popołudniu udało mi się wybrać do Katowic, żeby odebrać pakiet startowy, oraz poczuć atmosferę, tego, co dzieje się na miejscu. Na miejscu spotkałem część naszej ekipy (Dawida, Justynę, Gosię). Przy okazji udało mi się zrobić za darmo badania ciśnienia, cukru, oraz EKG :) Odnośnie pakietu, to byłem pozytywnie zaskoczony. W otrzymanej reklamówce była: dobrej jakości koszulka, kamizelka z elementami odblaskowymi, buff, frotka na rękę, oraz jak zwykle mnóstwo kuponów, zniżek e.c.t ;) W każdym razie było na bogato ;)  

       Wracając do przygotowań, owszem, jadłem nieco więcej, oraz piłem trochę więcej niż zawsze. Dodatkowo idąc za radami biegających przyjaciół wieczorem wsunąłem jeszcze michę makaronu z mięsem, żeby mieć energię do biegu. W ramach uspokojenia pojawiających się nerwów wypiłem piwko ;)

DZIEŃ ZAWODÓW - poranek

       Pobudkę zorganizowałem sobie na godzinę 6, żeby wyrobić się ze wszystkim i zjeść śniadanko. Nie ma opcji ruszyć na zawody bez śniadania, choćbym musiał wepchnąć je na siłę. Wciągnąłem 3 bułki z szynką i serkiem i 2 z dżemem. Popiłem kawą i byłem gotów do akcji. !

        Start planowany był na godzinę 9:00, więc planowaliśmy być na miejscu około godziny 8. Po drodze zgarnąłem Justynę i Karolcię i w zestawie + Madzia i Aga pojechaliśmy w stronę Katowic. Na miejscu zdziwił nas brak korków. Znaleźliśmy miejsce na parkingu podziemnym 5 m od wejścia, szatni i depozytu. 

         Jako, że wybiła 8 :00, czas było się przebrać. Dziewczyny poszły do szatni, mnie wystarczył bagażnik samochodu ;). Przebieranie zakończyliśmy standardowym numerkiem przed ;) 



Humor dopisywał od samego początku, co zresztą widać na tym i wielu wielu innych zdjęciach. Generalnie nie wiedziałem chyba jeszcze co mnie czeka ;) 


         Po przebierankach i numerkach wybraliśmy się na spacer i rekonesans najbliższej okolicy. Spotkałem wiele znajomych buziek, między innymi Martę, która od 5 rano walczyła w biurze zawodów przy wydawaniu pakietów ;) 

DZIEŃ ZAWODÓW - 30 minut do startu

       Trzeba było się nieco rozgrzać i przygotować zaspane jeszcze nieco odnóża. Dziewczyny poszły się porozciągać, jak widać, nie brakowało przy tym wygłupów. :) 

Od lewej Justyna, Karolcia

         Ja stwierdziłem, że skoro mam bez sensu truchtać w miejscu pójdę pomóc dzieciakom. PZU zorganizowało akcję. Za każdy kilometr na bieżni dom dziecka otrzymywał 10 zł. Podreptałem więc 1 km i przyczyniłem się do końcowej kwoty, a przy okazji rozgrzałem nogi. :) 


DZIEŃ ZAWODÓW - 10 minut do startu

Ostatnie fotki "na świeżo", ostatnie pogaduchy i powoli odczuwalny stres tego, co nadchodzi !. 

Od lewej Karolcia, Justyna, Ja, Dawid
Ale jak widać dalej z dobrym humorem ! :) 


       Reszta poszła ekspresowo, przejście na start, 10, 9, 8 ..... I poszli. Już nie było czasu na stres i zastanawianie się nad sensem tego, co robimy ! My już biegliśmy ! :) 

                               


BIEG

     Temperatura nie zachęcała do biegu. Było dość zimno. Niektórzy radzili sobie workami foliowymi, foliami NRC, ja jednak miałem w perspektywie zapowiadane ciepło i to mnie trzymało ;) 

Jaki był plan ? 
Plan nr. 1 zakładał złamanie 4 godzin i tego się trzymałem.
Plan nr. 2 nieśmiało liczyłem na 3:50, jednak jako, że był to mój pierwszy maraton nie wiedziałem, czego mam się spodziewać. 

W czasie biegu posiłkowałem się radami Gosi, która była moim mentorem, a niestety przez przeziębienie nie mogła z nami biec.

        Na starcie stanąłem za zającem na 4 godziny. Ruszyliśmy. Bolała mnie nieco łydka, o której już wspominałem, ale nie było źle. Próbowałem biec z zającem, jednak nogi mnie niosły i nieśmiało zacząłem wyprzedzać i wysuwać się przed niego. Pamiętałem cały czas rady, żeby nie przesadzać. Plan na 3:50 zakładał, że muszę biec w tempie około 5:27. I udawało się, szło mi lekko, przyjemnie. Wyszło Słońce, byli kibice, coś pięknego. Po drodze spotkałem fajnych ludzi, pogawędziliśmy i tak czas zleciał do 27 km. W głowie cały czas miałem sławną "ścianę" przy 30 km. Głowę jednak zajmowała mi nie "ściana", a ból łydki, który nasilał się coraz bardziej. Postanowiłem nieco zwolnić i było znośnie. Łydka bolała, ale przy mniejszym tempie pozwalała na stawianie kroków.

         Po drodze starałem się odżywiać, nawadniać. Jadłem głównie banany i cukier, czyli to, co było sprawdzone. Piłem głównie izotoniki, ale wodę również wlewałem w siebie. W sumie powiem szczerze, że koło 30 km byłem tak głodny, że było mi to obojętne :) 

         Na trasie było mnóstwo kibiców ! Kolorowych, głośnych, wykrzykujących moje imię (te z numerka startowego :D). 

Wbiegliśmy na Muchowiec. Nie ukrywam, że bolało. Bolały kolana, łydki, pachwiny. Trzeba było silnej woli, żeby nie stanąć. A tutaj dopiero zaczęły się przygody i podbiegi. 

        Na 32 km postanowiłem zgodnie z obietnicą zadzwonić do Agnieszki :D. Była zdziwiona, a z tonu głosu chyba pewna, że dzwonię, żeby powiedzieć, ze jadę karetką :D. Ale wyprowadziłem Ją z błędu i pobiegłem dalej. 

        Koło 36 km, po kolejnych podbiegach przyszedł lekki kryzys, nie tylko fizyczny, bo przyzwyczaiłem się do bólu, ale psychiczny. Nieco osłabłem i było mi ciężko. I tutaj niespodzianka, około 37 km pojawił się anioł stróż z żelami. Jako, że postanowiłem lecieć bez, nie miałem czym się wzmocnić, a tutaj niespodzianka, stoi Pani z całą torbą żeli i pyta, czy chcę jeden .... TAK, chcę. Żel Carborade o smaku coli. .... szczerze mówiąc w smaku był taki sobie, ale miał jedną zaletę ... był.Po krótkiej chwili poczułem jak zaczyna działać i to było piękne !. Wróciłem do gry ! Poniższe zdjęcie zrobione w momencie, jak żel zaczynał działać.

                              

            Po drodze była jeszcze kurtyna wodna dla schłodzenia. Myślałem, że jestem niezniszczalny aż do 39 km. Wtedy to właśnie zobaczyłem co przygotował dla nas organizator. Ostatnie 3 km były cały czas pod górę. Coś okropnego. Było trochę truchtu, trochę chodzenia, czas zaczął uciekać ... nie miałem siły ;). 

         Na 41 km zasłabła jakaś dziewczyna ... masakra :) Ostatni kilometr próbowałem już wmawiać sobie, że mam siłę, ale nie miałem, dreptałem tyle o ile, ze świadomością, że już niedaleko meta. Nie patrzyłem już na zegarek. 500 m przed metą dostałem czymś w głowę. Był to balon zająca na 4 h. Zadziałało, to na mnie jak wiadro zimnej wody. Zerwałem się do biegu i nie myślałem już o niczym, biegłem przed siebie, aż do samej mety !. Na ostatnich metrach zobaczyłem Gosię, która krzyczała z całych sił. Przebiegłem metę, dostałem medal od Marty :), ktoś mi dał folię, jakąś reklamówkę, napój. Nic nie było ważne, ważne było to, że zrobiłem mniej niż 4 h ;) !. 

UDAŁO SIĘ 03:58:55 brutto || JESTEM MARATOŃCZYKIEM !!

Powiem Wam, że emocje, jakie kotłują się w głowie w czasie biegu to jakaś masakra. Od zmęczenia, przez wzruszenie, po złość. Ciężko to opisać, ale całkiem przyjemne uczucie ! :) 

META



Oprócz oficjalnego medalu dostałem od moich dziewczyn Ich własny medal. Ważniejszy nawet niż ten oficjalny !. 


Zostałem zawinięty w folię NRC, zrobiło mi się fajnie, ciepło, musiałem odreagować :) 



Chwila odpoczynku, zjedzenie zawartości otrzymanej reklamówki. Kanapka, batonik, picie i znowu miałem energię. Poszliśmy oczekiwać na mecie na resztę ekipy. 

PO WSZYSTKIM 

Jak zwykle po zawodach były uściski, uśmiechy, gratulacje. Poznaliśmy rodzinki naszych przyjaciół, był czas na podskoki, foteczki ;) Czyli nas nie da się zmęczyć ! :) 

z Agnieszką 

Od lewej Dawid, Gosia, Karolcia, Ja

Od lewej Ja, Justyna, Karolcia, Dawid, Gosia



Ostatnia głupawka :)
PODSUMOWANIE I PODZIĘKOWANIA ! 

Było ciężko, męcząco, ale jest satysfakcja. Był to jeden z lepiej zorganiozowanych biegów. Nie ma do czego się przyczepić. Dobra organizacja, fajny pakiet, brak zamieszania !. SUPER. 

Gratulacje dla ludzi, którzy osiągnęli imponujące czasy, w tym dla Dawida, który złamał 3 godziny. (AWESOME!).

Dzięki dla całej ekipy, która biegła ! Karolcia, Justyna, Dawid, Dawid ... ;) Jesteście super ! :)

Podziękowania dla wszystkich, którzy dopingowali mnie przez Endomondo (Darek, Tomek, Gosia, Agnieszka, Magda, Łukasz ... ). 
Dzięki dla Gosi, jako mojego Mentora (Run, run! You're the winner! Now there is nothing that you can not do!) te słowa zostaną ze mną na długo !.
Dzięki dla Agi i Madzi za to, że ze mną były po raz kolejny!

Podziękowania i gratulacje dla kibiców ! byliście super. Podziękowania dla Wolontariuszy, Służb i innych bez których nie dałoby się zorganizować takiego biegu. 

Dzięki dla Nessi za skarpetki w których biegłem, oraz dla Warsztatu Koszulkowego za koszulkę !


DZIEŃ PO ZAWODACH ! 

A jaki jest pierwszy dzień maratończyka ? W moim przypadku bolesny. Boli mnie łydka, bolą mnie kolana, pośladki ;) Ale to jest dobry ból ! :) POLECAM !


WYNIKI I ZDJĘCIA 

WYNIKI: TUTAJ
ZDJĘCIA: TUTAJ