Uzależniony od ruchu

Debiut Maratoński - przemyślenia po czasie

Minęło już trochę czasu po moim debiucie w Maratonie. Jakiś czas temu dzieliłem się z Wami (TUTAJ) wrażeniami bezpośrednio po samym biegu, a teraz przyszedł czas, żeby wspomnieć co poszło ok, a co można zmienić przy następnej okazji ! :)




PRZYGOTOWANIA

Ciężko tutaj mówić o specjalnych przygotowaniach ! Decyzja była na tyle spontaniczna, że nie przykładałem się jakoś specjalnie do treningów pod kątem Maratonu. Oczywiście biegałem,trenowałem, ale zabrakło długich wybiegań, zabrakło długich dystansów, na które brakowało czasu !

TEMPO

Nie wiedziałem na ile starczy mi sił. Założyłem, że ustawię się za balonikiem na 4h i najwyżej przyspieszę. Oczywiście nogi mnie poniosły i leciałem 90% czasu szybciej niż balonik. To był błąd, ponieważ nie przygotowywałem się na tyle, żeby utrzymać to tempo. Ostatecznie plan zrealizowałem, czyli byłem przed nim na mecie, ale nie potrzebnie się "szarpałem".

ODŻYWIANIE

Tutaj akurat jestem zadowolony. Wszystko poszło ok, poza brakiem żeli. Pisałem jakiś czas temu (TUTAJ) , że jestem im przeciwny, że da się bez. Owszem, da się, ale nie na takim dystansie. Krótkie biegi, półmaraton, ok, ale na maratonie bardzo brakowało mi go na 37 kilometrze. Na szczęście był punkt, gdzie obdarowali mnie nim i mogłem dalej lecieć !. 

Odnośnie samego żywienia przed i na trasie. Tydzień wcześniej makarony w różnych postaciach i ładowanie się węglami + duża ilość płynów. Wieczór przed makaron z piersią z kurczaka. Śniadanie przed zawodami to jak zwykle kilka bułek z szynką + bułka z dżemem, do tego kawa. 

Na samej trasie jadłem sprawdzone rzeczy. Jako, że wiem, że na czekoladę źle reaguję omijałem ją jak mogłem. Na każdym z punktów 3 kostki cukru, 2 kawałki banana, ewentualnie ciastko, popite wodą, lub izotonikiem (zależy co udało mi się złapać !). 

BUTY !

Muszą być wygodne, sprawdzone. Na pewno nie zakładamy nowych, nie bieganych. Dobrze byłoby, gdyby nie były już przechodzone, ponieważ może się to źle skończyć w późniejszym czasie. Ci, którzy śledzą profil na FB wiedzą, że zmagam się aktualnie z kontuzją piszczela lewego, do czego w dużej mierze przyczyniły się buty, które były ze mną za długo. Ale o samej kontuzji skleję kilka zdań nieco później. 

ŚCIANA

Ja generalnie nie spotkałem jej w takiej skali, jak ja opisują, ale była. Było ciężko w okolicach 37 km, z czego wyciągnął mnie wspomniany żel. Od 25 km w głowie miałem, że będzie ściana, będzie ciężko ... pytanie po co ? Będzie to będzie ... nie myśl o tym, ale nie lekceważ. Miej respekt i rób wszystko, żeby jak najmniej odczuć to zjawisko (trening, wypoczynek, odżywianie na trasie). 

INNE RADY I PRZEMYŚLENIA !

Z moich doświadczeń biegowych wynikało, że na dłuższych dystansach zawsze mam kłopot z pęcherzami na palcach u nóg, oraz obtartymi sutkami. Powiem Wam szczerze, że bardzo pomaga w tym przypadku zwykły bawełniany plaster w rolce. Niestety paznokieć posiniał jak przy każdym szybkim biegu, także na to plaster nie pomaga. 

Do regeneracji polecam sól SALCO. Gorąca kąpiel z jej dodatkiem działa na prawdę cuda na bolące kończyny, a do tego relaksuje i pozwala odpocząć. Jedyny minus, to konieczność wzięcia gorącej kąpieli, co nie każdemu musi się podobać. 

Kolejna rzecz przydatna, to czapka, lub chusta. Odprowadza pot, przez co nie leje on nam się po twarzy. Najlepiej, gdyby była szybko schnąca wtedy już jest idealnie. 

No i oczywiście duuużo dobrego humoru. Pozytywne nastawienie to połowa sukcesu !

PODSUMOWANIE !

Ogólnie jestem bardzo zadowolony, co zresztą nie uległo zmianie od momentu wbiegnięcia na metę. Człowiek uczy się całe życie, więc spisuję potknięcia, żeby drugi raz ich nie popełniać. Myślę już o kolejnych startach na tym Królewskim dystansie, więc chyba nie było tak źle ;)

Dla czepialskich - celowo używałem wielkiej litery pisząc Maraton, ponieważ mam w dalszym ciągu respekt i duży szacunek do tego dystansu ! :)

Share This

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz