Uzależniony od ruchu

Maraton !, czyli jak zrobiłem swoje pierwsze 42 km !

Fotka zrobiona po 26 km ;) Wracamy !
"Jutro koło 7 lecę na Chudów  ktoś chętny ?" - tak to się zaczęło. A dokładniej takim postem na Facebooku. (Chudów, to taki mały zameczek nieopodal miejsca w którym mieszkam.)

Miała być lekka przebieżka tam i z powrotem w sympatycznym towarzystwie. Byłem w towarzystwie samych kobietek.
Z (Karoliną, Justyną, Krysią ) - Night Runner Zabrze 
i Madzią - fotografem na rowerze !.

Upał niesamowity, ale nie odstraszała nas nawet wizja tego żaru lejącego się z nieba. Tak więc o godzinie 7:30 stawiliśmy się wszyscy na miejscu i pobiegliśmy. Trasa mijała nad wyraz lekko i sympatycznie. Tempo konwersacyjne, bez napinania, miało być fajnie. No i było fajnie. Śmiechu kupa, pogaduchy. Dużo wody, Dziewczyny pochłonęły lody i było fajnie.



Biegliśmy przez Badwater ;) 
Każdy w tą sobotę biegł dla siebie. Z lekkiego biegania wyszły lekkie rekordy ;) Średnio Dziewczyny zrobiły po 30 km, co dla każdej było życiowym rekordem w długości biegu ;) Postanowiłem Im towarzyszyć, a do domu jeszcze kawałek. Z tego radosnego biegania zaświtała mi myśl w głowie, czemu nie polecieć pełnego 42,195 km ? 

I tak oto dobiegłszy nieopodal punktu zbiórki każdy rozbiegł się z swoją stronę. Asystowany przez Magdę postanowiłem nieco naokoło biec do domu, a w nogach było już 34 km.

Jak się biegło ? Upał niesamowity, w nogach ogień. Przebiegnięta trasa dawała mi się we znaki. Trasa była nie tylko asfaltowa, ale było nieco lasu, błota, jednym słowem nie moich terenów.


Na 40 km nie było już mi do śmiechu ;) 
Nie będę nikomu opowiadał, że było fantastycznie, cudownie, nic nie bolało a na niebie fruwały ptaszki. Do 36 km jakoś szło, było ciężko, ale do zniesienia. od 37 km wzwyż było bardzo ciężko. Była motywacja, ale nogi już nie chciały. To była chyba ta "ściana". Nie pomogło picie, polewanie się wodą. Nogi nie mogły i koniec. Jednak ja znalazłem schodki, które pozwalały przejść nad tą ścianą, swoistą drabinkę, która pomogła mi dolecieć ;) 

Fotka zrobiona na 40 km, na twarzy już nie ma uśmiechu, chociaż już 2 km dalej wrócił na dzioba ;)


Na 42 km było już wesoło, radośnie i nawet nie tak ciepło ;) 
Udało się, jestem zadowolony. Nie ważne w jakim tempie, ważne, że udało mi się zdobyć cel. Ważne są endorfiny, ważna jest radość i satysfakcja. A dodatkowo udało mi się dać duży zastrzyk Pomocy Mierzonej Kilometrami !. 



Nawet nie wiecie, jaka przyjemny był prysznic po 5 godzinach w tym palącym Słońcu. A jaka opalenizna została na rękach i nogach ! :)

Dzięki wszystkim za przemiłe towarzystwo, a Madzi dodatkowo za wsparcie i foteczki ! ;) 


PODSUMOWANIE:

Dystans:          42,820 km
Czas:                4 h 42 m 31 s (Maraton 4:37:41)
Wypita woda:  ok 4,5 l :P 

Realizujcie swoje cele, nawet kiedy inni twierdzą, że są śmieszne ! :) Tyle na dziś ode mnie ;) 
Share This

4 komentarze:

  1. O tak było super :-) i najważniejsze to co napisałeś na końcu! Nie zawsze trzeba biegać w jakimś konkretnym celu, można mieć po prostu z tego fun i przy okazji super spotkanie towarzyskie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję! W takim upale o naprawdę wyczyn!

    OdpowiedzUsuń