Uzależniony od ruchu

Zakopane 2013 dzień 3-ci + powrót

         Dzień 3-ci miał upłynąć pod znakiem Kasprowego Wierchu. Oczywiście pieszo !! :)
Okazało się jednak, że byliśmy tak mocno wycieńczeni po wczorajszej wyprawie, że postanowiliśmy trochę lżejszym szlakiem ;)

Na cel trafiła trasa Gubałówka -> Kolej linowo - torowa -> Butowowy Wierch -> Kolej krzesełkowa. 

         Nie będąc nigdy na Gubałówce posiłkowaliśmy się tylko tym, co mówiła nam mapa. Według mapy trasa między Gubałówką a Butorowym to szlak niebieski, czyli butki wysokie.

        Udaliśmy się na stację pod Butorowym, aby pieszo dojść do Gubałówki. Zakupiliśmy sobie bilet łączony na opisywaną wyżej trasę i przeszliśmy do poczekalni ;)





Stacja fajna, kolejka przypomina trochę nowe pociągi - flirty ;)





 W środku na stojąco, ale na szczęście trasa dość krótka - przeżycie ciekawe ;)






Na górze oczywiście jak to duże dziecko musiałem wypróbować sanki grawitacyjne ;)
Zabawa ekstra, aczkolwiek na Górze Świętej Anny Sanki były szybsze i bardziej emocjonujące ;)




Wspominałem o niebieskim szlaku na Gubałówce ? Jakież było nasze zdziwienie, kiedy na górze zobaczyliśmy drugie Krupówki ;) No cóż ;) Niewiedza boli, byliśmy chyba jedynymi podróżnikami w trekach ;) Ale dobre drożdżówki z jabłkiem znaleźliśmy ;)





Piękny widok na "Śpiącego Rycerza" :)




I po około 40 minutach czas na zjazd na dół z Butorowego Wierchu ;)






 Brudne buciory - całkowicie nie mile widziane na Gubałówce ;)






          Jak już wspomniałem wyprawa miała obrać kierunek na Kasprowy. Nie zadowoleni słabą ilością kilometrów wybraliśmy się tam, gdzie planowaliśmy. Nie ukrywam, że chcieliśmy zobaczyć kolejkę do kolejki ;) 4h stania i 50 zł z kieszeni ;) hyhy, dziękuję, postoję ;)




        40 minut zajęło nam szukanie wejścia na szlak w stronę Kasprowego. Tragiczne oznaczenia i słaba informacja. Udało nam się znaleźć, jednak z uwagi na spory dystans dnia poprzedniego i późną godzinę odpuścilismy wyprawę na Kasprowy oddalony wg. tabliczek o 3h spaceru ;) No nic, będzie po co wrócić w przyszłym roku ;)

           Nasze zmęczone nogi poszły w stronę zielonego szlaku na Nosal. Jak się później okazało ten zielony szlak był dość ciężki i wymagający ;) Widok dość fajny, niestety sporo łapie się na zielony szlak i na górze było mnóstwo ludzi ...





         Powrót do domu, to gdzieś koło godziny 17, obiad - pizza Calzone "u Studniara" i błogie lenistwo do samego wieczora. Huśtawka, słoneczko, miłe pogawędki z Gospodarzami ;) 
Idealne zwieńczenie dnia. Sumarycznie ok 25 km z całego dnia :) 


            W nocy, kiedy Aga poszła już spać, niegrzeczny człowiek z ADHD postanowił pobawić się aparatem i długimi czasami naświetlania. Niestety nie posiadam jeszcze statywu, więc z parapetu ;) A efekty poniżej ;)



Sobota

          Czyli powrót do domku. Po pogawędce z Gospodarzem obraliśmy trasę Poronin -> Ząb -> Czerwienne -> Czarny Dunajec -> Jabłonki -> Zawoja -> Wadowice .... ;) Okazało się to strzałem w dziesiątkę ;) Zero korków, niesamowite widoki ;)











Zimny łokieć musi być ;) I to skupienie ;)



            Po obiadowych przydrożnych plackach po węgiersku Góralki muszą być ;) Zresztą towarzyszyły nam przez całą wyprawę ;) pyyycha ;) Polecam osobiście kokos i mleczny :) Pyszota ;)  Idealna regeneracja sił po wyprawie ;)




Posumowując wyprawę: 
Kilometry samochodem: 620
Kilometry na nogach: ok 80
Czas w górach: ok 24 h
Czas tworzenia wpisu: ok 2h


          Wyprawa bardzo udana. Polecam każdemu. W przyszłym roku ciąg dalszy. Nocleg już mamy idealny. Konieczny będzie zakup nowego plecaka, już upatrzony ;) do tego koniecznie nowe buty wysokie dla Agniechy, oraz 2 komplety kijów ;)

          A tak na marginesie: - ludzie, nie chodźcie w góry w japonkach, sandałach, klapkach, ani innym obuwiu plażowym, TOPR będzie miał mniej roboty ;) 

Pozdrawiamy ;)
Share This

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz