Uzależniony od ruchu

Trening, a dystans , czyli nie lekceważ przeciwnika !



W sobotę wystartowałem w kolejnych zawodach.
Tym razem dla odpoczynku było to 4,5 km w ramach Festiwalu Biegowego w Zabrzu, organizowanego przez aktywnezabrze.pl

Nie przygotowywałem się jakoś specjalnie do biegu, nie zwracałem uwagi co jem przed imprezą. Wziąłem to "na lekko", no bo przecież półmaraton przebiegłem, to 5 km nie zrobię ? :) 

Nic bardziej mylnego. ... Stanąłem na starcie, w pierwszym rzędzie, bo przecież szybki jestem, przecież to tylko 4,5 km. 

3, 2, 1 Start. 
Skręt w prawo, rozpędówka ... 200 m i czuję, ze nie utrzymam tempa. Im dalej, tym gorzej ... brak oddechu, zimne powietrze ... Słabo ... Dobiegłem do mety, ale był to bolesny bieg. 

Ostatecznie skończyłem na 9/15 miejscu z czasem 20:21. Czyli generalnie kompromitacji nie było aż tak strasznej, jednak nie było to to, na co liczyłem :) 

Uważam, że z każdej porażki powinno się wyciągać naukę, tak w tym przypadku poczułem na własnej skórze, że nie należy lekceważyć przeciwnika !. A drugi wniosek, jaki podsunął mi Przemek, to, że nie można być dobrym we wszystkim. Albo biegi na długie dystanse, albo krótkie i szybkie. 
Ja stanowczo wybieram długie dystanse, jednak wolę wolno i długo. 

Przyszły tydzień ostatni bieg na 5 km (Europa Centralna), następne NIGDY mniej niż 10 km ;) 
Share This

1 komentarz:

  1. Zgadza się. Doszedłem do takiego wniosku na samym początku przygody z bieganiem. Trening wytrzymałości i siły biegowej. Do tego biegi na zawodach minimum 10 km. Chyba, że jakiś wyjątek na cele zbożne. To zupełnie inny trening na 5 km. Trzeba szybkość trenować. Nie da się być specem na 5,10 i 21 km.

    OdpowiedzUsuń