Weekend skończył się szybciej niż się zaczął.
Aktywny był to okres :P
W piątek bieganko - udało mi się wykręcić życiowe czasy:
5km - 27,28m
10 km - 57,17m
O dziwo po takim treningu nie miałem zakwasów ;) Chyba się przyzwyczajam. Nie zmarzłem też nadto, bo zabrałem kominiarkę na głowę ;)
Sobota przeleciała pod znakiem uczelni.
Niedziela obiadek, a popołudniu godzinka łyżew na Tafli w Gliwicach, po lodowisku spacer :)
Ogólnie pozytywnie ... A dziś, jako, że poniedziałek kolejny trening, ale bez szaleństw ;) Ot taki spokojny jogging :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz