Uzależniony od ruchu

Rower po raz kolejny

           Jako, że to ostatni weekend wakacji, że pogoda miała być niezła wybraliśmy się na wycieczkę rowerową. Trasa była o tyle ciekawa, że nikt oprócz Kurczaka nie widział gdzie jedziemy. Wiadomo było, że jedziemy przez Wojkowice po Elę i że będzie dużo górek.

          Po przejechaniu 20 km zajechaliśmy na Elowe podwórko, by mogła do nas dołączyć jedyna kobieta wycieczki ;) Zapakowaliśmy się i ruszyliśmy. Po drodze przerwa w Netto na zakupy wysokocukrowych czekolad gorzkich :D

       Pierwszy przystanek był kilka kilometrów dalej w opuszczonej cementowni w miejscowości  Grodziec (dzielnica Będzina). Cementownia mieści się około 25 km. od Zabrza także niedaleko.


Sam obiekt prezentuje się niesamowicie nawet na mapach satelitarnych.


Trochę faktów z ciotki Wikipedii



"Cementownia Grodziec – cementownia mieszcząca się w Grodźcu (dzielnicy Będzina). Została uruchomiona w 1857 roku i była pierwszą w Królestwie Polskim, a zarazem piątą cementownią na świecie.Była to fabryka cementu portlandzkiego. Właścicielem był Jan Ciechanowski, a pierwszym dyrektorem był inż. Emil Konarzewski, który prowadził zakład przez 20 lat.Stanisław Ciechanowski, syn Jana, wydzierżawił, a w 1925 roku sprzedał Cementownię koncernowi belgijskiemu Solvay. Koncern Solvay prowadził rozbudowę zakładu aż do 1939 roku. Równolegle z rozwojem Cementowni nastąpiła ogólna poprawa sytuacji materialnej załogi, wybudowano mieszkania i inne obiekty socjalne.
Cement produkowany w tej fabryce był używany między innymi przy budowie Obszaru Warownego Śląsk.Przez długi czas pod Cementownią utrzymywano filar oporowy w zalegającym pod tym obiektem pokładzie węgla o grubości 1,8 m. Na skutek wyeksploatowania go przez Kopalnię "Grodziec", nastąpiły nieodwracalne szkody w obiekcie Cementowni i 31 lipca 1979 roku wstrzymana została działalność produkcyjna zakładu."



Miejsce magiczne, klimatyczne, po prostu rewelacyjne.

Uśmiechnięta ściana fot. Damian Łata

Jak tu nie zwiedzać, kiedy śmieją się do nas mury :) 


I do góry fot. Damian Łata

        Do jednego z kominów można było wejść. Można było nawet wejść na komin po drabince, jednak aż na tyle nie jesteśmy szaleni, stan ścian nie budził zaufania. 

Dziwne symbole fot. Damian Łata

Wszędzie na ścianach widoczne były dziwne symbole, być może zabawa dzieciaków, może coś więcej ... chyba wolę nie wnikać :) 

Na zwiedzanie marsz fot. Damian Łata

fot. Damian Łata

O dziwo obiekt nie jest ogrodzony, chociaż duża część konstrukcji trzyma się tylko na zbrojeniu.

fot. Damian Łata

fot. Damian Łata

fot. Damian Łata

Wszechobecna sztuka i rewelacyjne malunki na ścianach

fot. Damian Łata

fot. Damian Łata

Wnętrze silosa fot. Damian Łata

      Zbiorniki na cement. Było takich 3. Z czego ostatni największy był najlepiej zachowany. Fotki jednak nie udało się zrobić, ponieważ w środku panowały egipskie ciemności, za to było niesamowite echo. 


         Po niemal godzinnym zwiedzaniu cementowni nastał czas na wyruszenie w dalszą drogę. 
Następna na mapie była Góra Siewierska. Niesamowite wzniesienie z jeszcze bardziej niesamowitym widokiem. Co ciekawe przewyższenie w tej miejscowości nie jest hałdą, co jest dość niespotykane na śląsku ;) 
Góra Siewierska fot. Damian Łata

Góra Siewierska fot. Damian Łata

       Jako, że dojazd zgodnie z obietnicami Kurczaka prowadził cały czas pod górę był czas na odpoczynek, posilenie się.
Góra Siewierska od lewej Ela, u góry Michał i Tomek fot. Damian Łata

Po pałaszowaniu zapasów przyszedł czas na zbadanie dalszej trasy i wybranie się w drogę :) 

fot. Damian Łata

fot. Damian Łata

Pęknięta guma Eli ;) ( t.zn. guma od czujnika licznika ;) )

fot. Damian Łata

Znowu wzniesienia, akurat tych nie brakowało na naszej trasie ;) 


         Następny postój - lotnisko Pyrzowice. Krótki odpoczynek, toaleta, kontemplowanie i oglądanie samolotów, niestety za dużo ich nie lądowało ;) 

Wjazd na lotnisko z emocjami. 
W skrócie autobus ścina zakręt, Kurczak hamuje, Ela naciska przedni hamulec i staje dęba, ja za Elą hamuję i widząc, że będzie fikołek łapię w locie Jej koło. Koniec końców wszystko skończyło się na strachu :)

fot. Damian Łata

Dalsza droga w stronę domu upływa już bez większych emocji. 
Krótka pauza w Świerklańcu, lody, odpoczynek, głupie fotki. W tym miejscu Ela wyrusza w drogę powrotną do Wojkowic, my udajemy się w kierunku Zabrza. Po drodze opuszcza nas Skud, który odbija na Gliwice. 
fot. Damian Łata

fot. Damian Łata


Do domu dojeżdżamy bez większych przygód :) 

Podsumowanie: 
Kilometrów : ~96 km
Czas: 7 h

        Wyjazd bardzo udany. Męczący, ale przez to długo zapadnie w pamięci. Wszyscy dali radę, buzie były uśmiechnięte. :) 
         Cały zapis trasy znajdziecie na moim Endomondo. Niestety w dwóch kawałkach, bo jeden telefon nie wytrzymał i musiałem się przełączyć na drugi ;) 


Podziękowania dla fotografa Damiana Łaty za zrobienie i udostępnienie fotek ;) 
Share This

5 komentarzy:

  1. Jest mi bardzo miło, że wycieczka podobała się:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cementownia w Grodźcu to rewelacyjna miejscówka. Jakiś czas temu teren ten był monitorowany, ale chyba nie na wiele się to zdało i znów można po niej bezkarnie biegać. Z tego co widzę, cementownia co roku wygląda gorzej - to pęknięcie na kominie pojawiło się niedawno, a i mury "uśmiechają się" jakby bardziej. Nie wiem, czy jeszcze stoi hala turbiny, ale to zdecydowanie najwspanialszy budynek w całym kompleksie. Może w tym roku jeszcze tam zawitam.

    Pozdrawiam, Daniel.

    OdpowiedzUsuń
  3. O tę halę mi chodzi: http://2.bp.blogspot.com/-AuBd07x9iYg/UTxt2Pp8QeI/AAAAAAAADZU/c99lpxXaUg8/s1600/130309_06_grodziec.JPG

    Stoi to jeszcze?

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje mi się, że stoi. A co do ochrony, to czytałem, że czasem się ktoś pojawi, ale chyba nie za często, bo nie byliśmy jedynymi gośćmi w tym przybytku

    OdpowiedzUsuń