Uzależniony od ruchu

Wesołych Biegowych Świąt

         Długo nie pisałem, ale też nie biegałem. Koniec roku, to tak zwariowany okres, że to, co się dzieje, to istne wariactwo. Tak będzie jeszcze do połowy stycznia, potem pewnie się uspokoi. Nie mniej chciałem Wam życzyć Wesołych Świąt. Dużo szczęścia, radości i pociechy z biegania.



         Mnie udało się skorzystać z dzisiejszej wiosennej pogody i wybiegać 13,5 km. To było właśnie to, czego potrzebowały moje akumulatory, żeby się naładować. Endorfiny z biegania + endorfiny spowodowane wiosenną pogodą. To jest to, czego potrzeba każdemu. Odzyskałem siły, wiarę w siebie i zrozumiałem, że forma jest i to całkiem dobra ;) A pogoda dziś faktycznie nastrajała pozytywnie. 13 stopni na plusie. Bez czapki, rękawiczek, kominów. Zachęcała to krótkiego rękawa i krótkich spodenek, jednak zdrowy rozsądek ograniczył te popędy.

         Ogólnie mówiąc było fajnie ;) Ten rok jest dobry i wydaje mi się, że dobrze się zakończy i to na wszystkich płaszczyznach życia.

         Był rokiem pierwszej Wigilii we własnym domu, było dużo prezentów. Było fajnie i sympatycznie ;)


           Obiecuję, że poprawię się z częstotliwością pisania i nadrobię zaległości, bo trochę się tego zrobiło. Były zawody w Rybniku, których nie dałem jeszcze rady opisać, było trochę testów ubrań ... Ogólnie się dzieje, tylko doba za krótka. Jako postanowienie noworoczne już teraz mówię, że będę pisał ! :)

Jeszcze raz Wesołych Świąt.

Do zobaczenia na szlaku ! :)

Gadżety, a bieganie

Na rynku jest mnóstwo gadżetów dla biegaczy. Jedne pomagają inne mniej, generalnie większość, to bajery, które nie koniecznie są potrzebne. Od razu mówię, że nie znajdziecie tu pomysłu na prezenty dla biegaczy, nie znajdziecie zestawień z gadżetów.

Jako, że to mój blog, chciałem podzielić się z Wami tym, co mnie chodzi po głowie i co znajduje się właśnie w kategorii "nie do końca potrzebne, ale chciałbym to mieć" :) Niestety znajduje się też na półce pod tytułem "trochę za drogie, aby mieć mimo, że nie potrzebujesz".

Takim właśnie gadżetem jest zabawka o nazwie Nike+ FuelBand. Niby nic, a jednak cieszy i człowiek chciałby o nosić. Czym jest FuelBand ? To nic innego jak bardziej zaawansowany "zegarek" mający motywować nas do treningu. Urządzenie monitoruje czynności związane z ruchem i wyświetla nam z tym związane statystyki. Pozwala ustawić cele treningowe i wyświetlać w prosty sposób postęp w dążeniu do nich.

Dodatkowo opaska przyznaje nam punkty i pozwala rywalizować z innymi posiadaczami tego rewelacyjnego sprzętu.
Według znalezionych przeze mnie informacji bateria jest w stanie wytrzymać koło dwóch tygodni, co jest całkiem fajnym wynikiem.
Urządzenie pozwala łączyć się ze smartfonem, ale niestety na razie tylko z urządzeniami ze stajni nie zjedzonego jabłka.

Z nie ukrywaną zazdrością obserwuję testy na blogach i informacje o tym urządzeniu wrzucane przez użytkowników, którym dane było pobawić się tym urządzeniem. Cena, którą znalazłem na portalu aukcyjnym to 600 zł + wysyłka. Trochę dużo jak dla mnie na zabawkę :)

Night Runner's w Zabrzu !

         Night Runner's być może już niedługo zawita w Zabrzu. Taka właśnie dotarła do mnie informacja za pośrednictwem nasze zabrzańskiej facebookowej grupy biegowej ZABRZE BIEGA, na którą zresztą serdecznie zapraszam.

            Wracając do sedna, dostałem informacje, że są jakieś plany i już poczynione kroki do zorganizowania imprezy w naszym mieście.

O szczegółach dowiecie się m.in na blogu, oraz Facebooku

        Pomysł jest bardzo dobry i wydaje mi się, że będzie więcej zainteresowanych, ponieważ nocne bieganie jest fajne, ale nie w samotności :)

           Macie jakieś pomysły gdzie chcielibyście, żeby impreza się odbywała ? Może macie jakieś sprawdzone trasy, które przyjęłyby chętnie nocnych biegaczy ?

Nie masz gdzie lokować swoich myśli ? - Współpraca w przestoju

Ostatni czas jest dla mnie okresem nasilonej pracy zawodowej. Faktycznie brakuje doby na treningi, nie mam chwili, żeby coś mądrego na blogu napisać :)

W związku z tym mam prośbę do Was, może chcecie nawiązać współpracę ? Macie jakieś fajne teksty, chcecie pochwalić się swoimi sukcesami ?
Chcecie zareklamować swojego bloga ? :)

Skontaktujcie się ze mną :) Wyślijcie tekst, a pojawi się na moim blogu.
Może nie macie bloga, a chcecie coś przekazać :) również napiszcie ;)

Kontakt do mnie :

zmijewski.maciek(małpka)gmail.com

Czekam na wiadomości ;)

Pozdrawiam i do zobaczenia na szlaku ;)

Współpraca w przestoju

Ostatni czas jest dla mnie okresem nasilonej pracy zawodowej. Faktycznie brakuje doby na treningi, nie mam chwili, żeby coś mądrego na blogu napisać :)

W związku z tym mam prośbę do Was, może chcecie nawiązać współpracę ? Macie jakieś fajne teksty, chcecie pochwalić się swoimi sukcesami ?
Chcecie zareklamować swojego bloga ? :)

Skontaktujcie się ze mną :) Wyślijcie tekst, a pojawi się na moim blogu.
Może nie macie bloga, a chcecie coś przekazać :) również napiszcie ;)

Kontakt do mnie :

zmijewski.maciek(małpka)gmail.com

Czekam na wiadomości ;)

Pozdrawiam i do zobaczenia na szlaku ;)

Bieganie nocą

Wczorajsze wybieganie trafiło na późne godziny wieczorne, bo kiedy wracałem było już mocno po 22. Uświadomiłem sobie, że ja to jednak lubię. Pod dniu stresów, zmagań, naginań dobrze jest wyskoczyć wieczorem na trasę. Nie ma ludzi, samochodów też jest mniej - ogólnie cisza i spokój.

Słuchawki w uszy, chociaż też ciszej niż zawsze i do przodu. Do tego przymrozek, który zostawia sopelki na masce, rękawiczkach, kurtce, coś pięknego :) Mój organizm to lubi, nie wiem dlaczego, ale to lubi.

Po wczorajszym stwierdziłem, że zmieniam godziny treningów na 21 ;)

Towarzyszyła mi pierwszy raz czapka od Nessi, którą dostałem w prezencie. Wstępnie mogę powiedzieć, że zacna czapka, chyba się polubimy na dłużej, ale więcej wrażeń opiszę wkrótce, jak poznamy się z nią bliżej ;) Dzięki Nessi !


Pozdrawiam i do zobaczenia na szlaku :)









Katowice wieczorową porą - zaproszenie




Jako, że akcja jest zacna też przyłączę się do reklamy, a może nawet wezmę udział o ile czas pozwoli :)


"Nowy cykl zawodów na orientację„Katowice wieczorową porą” rusza już w najbliższy czwartek, 21 listopada. Cały cykl składał się będzie z 4 imprez (od listopada do lutego) odbywających się raz w miesiącu, zawsze po zmroku, zawsze w innej części miasta. Dwie trasy do wyboru: OPEN – to propozycja dla początkujących (start w pojedynkę lub w parach; ok. 2,5 km) oraz PROFI – start tylko solo, ok. 4 km.
Wszystkie niezbędne informacje na plakacie oraz u ORGANIZATORA"

Bieganie - maraton na raty - czyli dzieje się dobrze :)


Bieganie, maraton na raty, skąd taki tytuł ?

Wynika z tego, że ostatnie tygodnie dość dobrze rokują. Odzyskałem sens biegania, biegam znowu regularnie, jest dobrze. Udaje mi się wydłużyć treningi i to wcale nie kosztem tego, że wracam ledwo żywy. Jednym słowem Maciek wraca do życia biegowego.

Maraton na raty udało mi się w tym tygodniu ;) Zwiększyłem długość wybiegań i zamiast 30 km / tydzień zrobiłem 42 km / tydzień ;)


Ogarnąłem ostatnio biegowe trasy oświetlonymi chodnikami, mam już trasę 15 km, 13 km, 10 km ;) Teraz tylko biegać. 


Na blogu również będzie się działo ;) Czego możecie się spodziewać ? 

1. Planuję start w Barbórkowym biegu na 10 km w Rybniku - będzie relacja ;) 
2. Test bielizny termoaktywnej z Lidla
3. Test czapki biegowej Nessi 
4. Test komina termoaktywnego 4F
5. Test pulsometra Crivit z Lidla
6. Niespodzianka - Test golarki Braun - tak golarki, bo sportowiec też musi jakoś wyglądać ! :) 

Zaglądajcie, czytajcie, komentujcie BĘDZIE SIĘ DZIAŁO !;) 

Do zobaczenia na szlaku ;)


Biegaczu ! Świeć przykładem - noś odblaski

Czasami tak niewiele trzeba, żeby stać się widocznym, żeby dać szansę kierowcy na zauważenie nas w porę. To niewiele właśnie może uratować nam życie.

Tak właśnie wyglądam ja, kiedy biegam. Niewielkie odblaski na odzieży pozwalają na zauważenie mnie już z daleka.


W przypadku braku tych elementów w tak ciemnym stroju mógłbym być po prostu niewidoczny.


W tym przypadku odblaski są umieszczone w odzieży.


A co zrobić, kiedy nie macie takich ? 











Spieszę z odpowiedzią.


1. Taśmy na nadgarstek

2. Kamizelki odblaskowe
3. Własne pomysły

Odnośnie punktu 3. zwróćcie uwagę na moje buty. Oryginalnie Nike Downshifter 5 nie posiada elementów świecących. Dodałem po niewielkim kawałku białej tasiemki z przodu i po zewnętrznej, oraz dodatkowo odblaski w kształcie litery V z tyłu. W nocy widoczne już z daleka, w dzień niemal nie widoczne.


Jeśli będzie zainteresowanie napiszę osobny post ze zdjęciami z bliska jak wygląda przeróbka, kiedy nie świeci :)


Jesteśmy zauważalni, widzą nas również piesi, dzieciaki, dawajmy im przykład, że można, że przy odrobinie chęci można być bezpiecznym !


Więc do dzieła ! Biegaczu ! Świeć przykładem - noś odblaski !



100 lat, 100 lat ...

Te życzenia nie dla mnie, ale dla bloga, który ma już roczek. Dokładnie rok temu przedstawiłem się Wam po raz pierwszy, napisałem pierwszego posta  z 134 postów, które tutaj popełniłem.

Od tego czasu wiele się zmieniło, blog służył mi jako dziennik i spowiednik. Służył mi jako medium do kontaktu z Wami. Służy mi do umieszczania testów sprzętu, którego będzie do testów mam nadzieję jak najwięcej.

Blog był ze mną na pierwszych zawodach, pierwszym półmaratonie i zobaczy pewnie jeszcze więcej.

Dziękuję ludziom, którzy czytają, wspierają i w jakikolwiek sposób przyczyniają się nie tylko do powstawania tego bloga, ale również do mojego rozwoju jako sportowca. Ludziom, którzy potrafią zrozumieć moją pasję i czasami muszą się ugiąć, żebym mógł się rozwijać :)


Trochę statystyk :) 

Napisanych postów: 134
Odwiedzin:              : 14 201
Komentarzy:           :  76

Może nie są to imponujące wyniki, ale cały czas się uczę, próbuję, kombinuję. Niemniej jednak dziękuję czytelnikom zarówno tym, którzy komentują i biorą udział w życiu bloga, jak również tym, którzy tylko cicho czytają i nic nie mówią :) 
To dla Was jest ten blog :) 

Pozdrawiam
i do zobaczenia na szlaku :)



Pozdrów biegacza





Postanowiłem i jak przyłączyć się do inicjatywy sąsiednich blogów. Akcja Pozdrów Biegacza. Rzecz prosta, a jak może podnieść na duchu. Cała idea sprowadza się do tego, że kiedy mijamy innego biegacza - pozdrówmy go. Nie ważne, czy skinieniem głowy, czy uniesieniem ręki. Jesteśmy jedną wielką rodziną biegaczy, więc dlaczego nie mamy się integrować. Rywalizujmy na zawodach, a na treningach się wspierajmy :)






Więc ?

POZDRÓW BIEGACZA ! :) 

Do zobaczenia na szlaku :)

Biegowy sukces wagowy

Jakoś nic się ostatnio szczególnego nie dzieje. Żyję, biegam, mam się dobrze. Sukces jest taki, że mimo przerw w treningach waga sukcesywnie spada i mam kolejny kilogram w dół.
Potwierdza to po raz kolejny teorię, że organizm biegacza jest wielkim piecem spalającym kalorie. Spala je nawet wtedy, kiedy nie biega.

A dlaczego tak się dzieje ? Już tłumaczę, już się wymądrzam. Organizm tym więcej sam spala kalorii im więcej mamy mięśni. Mięśnie potrzebują energii, więc spalają kalorie zanim odłożą się nam w oponce ;) To pierwsza sprawa, a druga jest taka, że organizm wiedząc, że regularnie trenujemy inaczej gospodaruje składnikami, które otrzymuje z pokarmem, ponieważ wie, że regularnie są męczone mięśnie i to właśnie im dostarcza energii ;)

Jak pokazuje życie teoria sprawdza się w praktyce, więc to duuuży dowód, że WARTO BIEGAĆ ! :)

A z innej beczki to nie wiem, czy chwaliłem się już, że moja relacja z Półmaratonu pojawiła się na jednym z blogów ;) A jeśli nawet się chwaliłem, to co z tego ;) odwiedzajcie więc jeszcze raz ;)

Do zobaczenia na szlaku :)

Jesienne bieganie, jesienne sporty

Mamy jesień, no właśnie .. mamy, wyjątkowo ładną w tym roku jesień.

        Po niedawnej chorobie nie zostało już śladu. Rozbieganie lenistwa i przeziębienia też idzie mi całkiem znośnie. W sobotę udało mi się wykorzystać ładną pogodę na 13,5 km wybiegania. Niedziela upłynęła pod znakiem 14 km na rolkach w równie ładnej pogodzie.

Niedzielne rolkowanie fot. Agnieszka D. 


 Wieczorem trochę popadało, żeby znowu w poniedziałek umożliwić mi bieganie przy super aurze.

Jeżeli chodzi o wczorajszy trening było jakoś inaczej.
1. Poszedłem później niż zawsze, bo wybrałem się po 20
2. Była zmiana czasu, więc organizm czuł godzinę 21 :)

         Było niesamowicie ciemno. Dzięki temu, że biegam z dala od cywilizacji mogłem podziwiać piękne gwiazdy na bezchmurnym niebie. Było super :) Ale doszedłem do tego, że jednak potrzebuję latarki ;)
Nie udało mi się jednak wczoraj zrobić 10 km. We znaki dał mi się chyba aktywny weekend i 1,5 km przed końcem przełączyłem się w tryb idę powoli, ale do przodu. Bolało mnie kolano, przeszkadzała mi droga, wiatr, spodnie, czyli generalnie włączył mi się "niechciej". To jest właśnie fajne w takim bieganiu sam dla siebie, że może mi się włączyć leń i już ! :)

Tak poza konkursem, to kończy mi się playlista do biegania. Możecie podrzucić jakieś kawałki ? :)

Do zobaczenia na szlaku ;)


Wróciłem do żywych !

Stało się, po dwóch tygodniach bez biegania wróciłem do żywych ;) Było fajnie, świeżo, ogólnie super ;) Brakowało mi tego .

Pierwsze bieganie od niepamiętnych czasów i musiałem mieć przygodę :)

        Biegnę sobie bardzo ciemnym odcinkiem, a że zepsuła mi się czołówka, to założyłem sobie lampkę na sznurówki :) Biegnę i widzę w oddali dwa cienie ... nic dziwnego, ludzie sobie czasem chodzą ... 

        Im jestem bliżej, tym te cienie bardziej zachodzą mi drogę .... będzie bitka ... myślę ... 
Przygotowałem się na najgorsze ... zacisnąłem pięści .... kiedy dobiegłem cień odskoczył z hasłem "o ku**wa to tylko biegacz" :) Odbiegłem 100m i zdjąłem lampkę ze sznurowadeł, żeby nie przerazić następnych spacerowiczów  :) 

To dziś !

Tak, to już dziś ...

Choroba mi w miarę przeszła, więc to dziś będzie ten dzień, kiedy wrócę do treningów :) Nie ukrywam, że niezmiernie się z tego cieszę, bo mnie już zwyczajnie w świecie nosi. Nie ukrywam też, że nie mogę się doczekać, żeby przetestować nowy zakup w postaci komina termo-aktywnego 12 w 1 :)

To tyle słowa na poniedziałek ;)

Do zobaczenia na trasie :)

Ciiisza !

Czemu się nie odzywam ?
Bo w sumie nie ma o czym mówić ... Dopadła mnie choroba. Nie biegam, bo czekam, aż wydobrzeję. Nie jeżdżę na zawody z tego samego powodu.

W sumie nie ma o czym mówić !
Do tego dochodzi urwanie głowy w pracy, no i pogoda nie fajna.

Nic, może będzie lepiej. Planuję na dniach wrócić do treningów, o ile płuca pozwolą. :)


A tymczasem z pozytywnych informacji zakupiliśmy sobie nowy czasopochłaniacz ! :) Ma 30 x 30 x 35 cm i mieści 30 l wody ;) Do tego fajnie sprawdza się jako nocna lampka, która dzięki automatowi wyłącza się jak idziemy spać, a załącza wraz z budzikiem ;)

Na razie są roślinki i 2 neonki ;)








Kolejny powód do biegania

Wśród wielu, powodów do biegania jeden nasunął mi się szczególnie przez ostatnie kilka dni.
Po sobotnich zawodach złapałem jakąś infekcję. W poniedziałek zaczęło boleć mnie gardło, lecieć z nosa. Ogólnie dzięki odporności z biegania nie byłem już chory przynajmniej 1,5 roku, więc jakoś mocno się nie zmartwiłem ... :)

A co ma do tego bieganie ? Właśnie dzięki niemu organizm jest na tyle silny, że mamy dziś środę, a po przeziębieniu prawie nie ma śladu :)

I ktoś mówił, że przeziębienie trwa 7 dni ? :)

Pozdrawiam :)

Maszyna ruszyła ;)

A konkretnie zacząłem pisać nie tylko tutaj, ale również dla innych. Już niedługo będą pierwsze efekty współpracy z kilkoma portalami. W tym momencie już mogę się pochwalić publikacja mojej relacji z Bytomskiego Półmaratonu na www.poezjabiegania.pl .

Co by tu nie mówić ;) Zaczynam się wkręcać w pisanie ;)

Do zobaczenia na trasie ;)

Biegam z sercem w Europie Centralnej - relacja

Własnie dziś odbył się bieg Fundacji Biegamy z Sercem.

Po ostatnich zawodach na 5km dość sceptycznie podchodziłem do tego wydarzenia, ale jednak postanowiłem się wybrać.

Idea zawodów była szczytna. Biegaliśmy dla dzieciaków z domu dziecka. Po to, żeby one też miały możliwość uprawiania sportu w komfortowych warunkach. Cała opłata wpisowego przeznaczona była na ten właśnie szczytny cel, więc nie żal było ani złotówki.

A jak było ? 
W sumie co tu dużo mówić, było SUPER. Organizatorzy zamówili nawet pogodę na imprezę. Wczoraj 5 stopni, dziś blisko 25, słoneczko i rewelacyjne warunki. Nogi same się rwały do biegania. 

Więc po kolei. 
Pobudka 7:30, śniadanko, telefon do Tomka i o 9:30 byliśmy już w drodze do Gliwic. Szybkie rozpoznanie terenu, wyprawa po numerek startowy i można się już przygotowywać.
Standardowo przed zawodami, szybki numerek z Agą :)

Szybki numerek przed biegiem

Szybka rozgrzewka ! Bo bez niej nie ma biegania ;) 

"Rozgrzewka"

A tak całkiem serio, rozgrzewka była wspólna z profesjonalną Panią trener. Swoją drogą, to fajna zabawa taka wspólna aktywność fizyczna, inna niż bieganie ;) Rozgrzewka trwała 20 minut, dzięki czemu rozruszaliśmy wstępnie wszystkie części ciała. Na dobrą sprawę rozgrzewki były dwie, bo start nieco się przesunął, ale lepiej za dużo niż za mało, a zabawa była fajna ;) 

Jeszcze tylko wywiad gwiazdorów dla mediów ;) 

Wywiad dla mediów

I można było stawać na starcie. 

Start biegu


Najpierw ruszyły osoby niepełnosprawne. 5 minut później reszta świata. 

Pierwsze okrążenie dookoła centrum handlowego na spokojnie, biegłem razem z Tomkiem, bez pośpiechu. Na luzie. 
Drugie okrążenie, od półmetka postanowiłem nieco przyspieszyć. Drugie kółko prowadziło przez środek centrum handlowego. Coś pięknego. 

Bieg przez centrum handlowe

Bałem się, że będzie ślisko, jednak nie było problemu. Ja przynajmniej takowego nie miałem, ale Agnieszka mówiła, że byli tacy, którzy lekko się ślizgali. Wybiegnięcie z pasażu i reszta trasy już tą samą droga. 
Postanowiłem przyspieszyć, ale jak to zwykle u mnie bywa z szybszymi biegami znowu bolało ;) 

Jeszcze tylko kawałek i wbiegam na metę. Widać po twarzy zresztą, że niezmiernie mnie ten fakt ucieszył ;)


Kategoria OPEN 111 / 432 z czasem 00:21:41
Kategoria M20    33 / 80 

meeeta !

Jak to zwykle bywa czas przyszedł na pozowanie z medalami, fotki, autografy ;) 

Ach te medale :) 

i hyc na chopa ;) 

I można było oczekiwać na uroczyste wręczenie nagród. Cała ceremonia rewelacyjna, dużo emocji. 

Były autografy od Ambasadorów biegu

Autografy od Mistrzów

Była muzyka, było jedzonko, były świetne biegi dzieciaków, które potrafią walczyć ostrzej niż dorośli ;) 

Było kilka słów od prowadzącego. Były łzy radości, nie tylko uczestników, ale również prowadzącego. 
Dzięki życzliwości Europy Centralnej zobaczyliśmy, że można pomagać, dobrze się przy tym bawiąc. Dzięki sponsorowi głównemu cały dochód mógł iść na dzieciaki, dzięki czemu pomaganie miało jeszcze większy sens. 

Podziękowania należą się również wolontariuszom, ochroniarzom, oraz wszelkim "bezimiennym", którzy przyłożyli się do powstania tego świetnego wydarzenia ;) Dla ludzi, którzy robili to z chęci pomagania i nie wzięli za to ani grosza !! Szacunek dla takich osób !! 

Oczywiście podziękowania dla mojej ekipy technicznej, dziś w okrojonym składzie w osobie mojej Agniesi :) 

Dołączyłem do tych, którzy biegali z sercem ! :) 

Biegałem z sercem !


PODSUMOWUJĄC !!

Dobra zabawa, dobra organizacja, świetne przygotowanie całości, jak również trasy. Fajne medale !! Nic dodać, nic ująć :) 









Ciągnie wilka do lasu

       Biegam już ponad 1,5 roku. Wiele w tym czasie się zmieniło w moim życiu, łącznie z miejscem zamieszkania.

       Nie zmieniła się jednak ciągła pasja do biegania i do uprawiania sportu. Niezmiennie lubię pokonywać trasy 10+ :). Wczoraj niesiony dobrym nastrojem, dobrą pogodą (tak, dobrą, uwielbiam mróz) postanowiłem przypomnieć sobie stare ścieżki. W ten oto sposób pobiegłem z Biskupic aż na Kopernik, Multikino, żeby odwiedzić ścieżki, gdzie kiedyś biegałem, gdzie robiłem to z przyjemnością. Miło było poczuć pod stopami ulubione chodniki ;) Chyba częściej będę tam zaglądał, bo całkiem przyjemna to trasa :)

         Mroźne powietrze potwierdza to, że idzie zima. Idzie i to w strasznym tempie ;) Już niedługo bieganie po chrupiącym śniegu ... coś coś kocham :) Mróz, śnieg i walka z samym sobą ;)

       W czasie treningu wśród playlisty rozbrzmiała jedna szczególna nuta. Szczególna od czasu półmaratonu w Bytomiu. A czemu szczególna ? Bo rozpoczęła razem ze mną zawody !! :)



      Tym pozytywnym, muzycznym akcentem kończę na dziś ;)
Do zobaczenia na szlaku ;)

Trening, a dystans , czyli nie lekceważ przeciwnika !



W sobotę wystartowałem w kolejnych zawodach.
Tym razem dla odpoczynku było to 4,5 km w ramach Festiwalu Biegowego w Zabrzu, organizowanego przez aktywnezabrze.pl

Nie przygotowywałem się jakoś specjalnie do biegu, nie zwracałem uwagi co jem przed imprezą. Wziąłem to "na lekko", no bo przecież półmaraton przebiegłem, to 5 km nie zrobię ? :) 

Nic bardziej mylnego. ... Stanąłem na starcie, w pierwszym rzędzie, bo przecież szybki jestem, przecież to tylko 4,5 km. 

3, 2, 1 Start. 
Skręt w prawo, rozpędówka ... 200 m i czuję, ze nie utrzymam tempa. Im dalej, tym gorzej ... brak oddechu, zimne powietrze ... Słabo ... Dobiegłem do mety, ale był to bolesny bieg. 

Ostatecznie skończyłem na 9/15 miejscu z czasem 20:21. Czyli generalnie kompromitacji nie było aż tak strasznej, jednak nie było to to, na co liczyłem :) 

Uważam, że z każdej porażki powinno się wyciągać naukę, tak w tym przypadku poczułem na własnej skórze, że nie należy lekceważyć przeciwnika !. A drugi wniosek, jaki podsunął mi Przemek, to, że nie można być dobrym we wszystkim. Albo biegi na długie dystanse, albo krótkie i szybkie. 
Ja stanowczo wybieram długie dystanse, jednak wolę wolno i długo. 

Przyszły tydzień ostatni bieg na 5 km (Europa Centralna), następne NIGDY mniej niż 10 km ;) 

Motywator czwartkowy

Taka nutka wpadła mi w ucho w trakcie przeglądania czeluści internetu. I to w sumie tyle na dziś ... 


Była moc, nie ma mocy

Wybrałem się wczoraj na trening ....


Wróciłem 2 minuty później. Czemu ?
Wszystko mi przeszkadzało, deszcze, wiatr, zimno ... chodnik ... do tego zły dzień, zły okres, zły czas ;)


tak właśnie będę leżał i się obijał ;) 
Nie poddałem się, stwierdziłem, że bieganie to przyjemność i ma sprawiać frajdę, a nie być walką ze wszystkim... Tak - chyba się zmęczyłem ostatnimi treningami, zawodami :) Robię przerwę w tym tygodniu. Pierwsze wybieganie, to zawody w Zabrzu na 4,5 km w trakcie Festiwalu Biegowego :).

Miałem dobry czas w Bytomiu, więc należy mi się trochę odpoczynku ;)

Może w ramach ruchu znów zacznę rowerować do pracy, w końcu pogoda się trochę poprawiła (nie pada! ) ;)

Tyle i na temat ! :)




V Bytomski Półmaraton - mój pierwszy półmaraton w życiu

Niedziela 22.09.2013 to dzień V Półmaratonu Bytomskiego, czyli próby moich sił i mojej woli. Była dniem, na który czekałem bardzo długo.

           Nie ukrywam, że trochę się denerwowałem tym wydarzeniem. Tym bardziej, że czytałem różne rzeczy nt. trudności trasy, dużej ilości ciężkich podbiegów. Dzięki takim informacjom ostatnio trenowałem troszkę ciężej, przyzwyczajałem się do podbiegów, zwiększałem tempo.

         Przed samymi zawodami skorzystałem z rad bardziej doświadczonych biegaczy ;) m.in. dzięki dla Ani, którą pociągnąłem trochę za język ;)

Jak to było ? Było szybko ;)
Pobudka 7:00. Śniadanie, musli z minimalną ilością mleka, 2 kromki z miodem, zresztą nic więcej i tak by nie weszło ;) Pakować się nie musiałem, bo zrobiłem to dzień wcześniej.
9 rano byłem na miejscu. Może trochę wcześnie, ale w sumie nie było źle, bo mogłem "wchłaniać" atmosferę biegu.


Miasteczko biegaczy fot. Madzia D.

c.d. miasteczka fot. Madzia D.


Szybki numerek, skupienie na twarzy fot. Madzia D.



Kilka słów ze znajomymi, krótka rozgrzewka i już trzeba stanąć na starcie ;) Było fajnie, wesoło, ale pomimo tego w głowie kłębiły się różne myśli :) No nic, jeszcze słuchawki na uszy, jeszcze Endomondo start i poooszli ;)

i pooooszli ..... fot. Madzia D.


Tu STOP :)
Poszli, to za dużo powiedziane. Na starcie było 1808 osób, także zanim ogonek ruszył zdążyłem już się zniecierpliwić ;)

Pierwsze podbiegi, rozeznanie trasy. Fajna atmosfera, będzie dobrze :) Krótka pogawędka z Przemkiem na 4 kilometrze i biegniemy. Podbiegi faktycznie duuże i długie, ale pierwsze okrążenie, czasy ok 5:10, także lepiej niż zakładałem. Pierwsze kółko poszło - treningi dały rezultat.

Pierwsze okrążenie fot. Madzia D.



Dobieg do mety, biegacze na 10 km prosto do mety, my lecimy dalej. Coś pięknego, tłum krzyczy, bije brawo. Głośno !. Rewelacja !. Jak się później okazało w tłumie była moja ekipa techniczna, której nie zauważyłem ;)


Zaczyna się drugie okrążenie. Pierwszy podbieg i już wiem, że będzie ciężko, ale biegnę. Wychodzimy na płasko, czasy znowu koło 5:10, momentami poniżej 5:00, myślę jest dobrze. ... biegnę i biegnę, muzyka w uszach jest moc... 15 kilometr opadam z sił, szybki strzał energy gela :) i lecimy dalej. Wszędzie ludzie, wszędzie tłum. 18 km opadam z sił, ale tłum krzyczy bieeegnij, dalej, nie można nie słuchać i biegnę ;)
19 km, 20 km i już widać metę ... biegnę, wpadam między ludzi, tłum krzyczy ... dodaję gazu, przebijam piątkę organizatorowi, wpadam na metę ... reszta dzieję się sama ... ktoś mi wiesza medal, ktoś mi wciska Powerade do łapy ;) Idę ściągnąć chip z buta .... rozwiązuję, ściągam, ale nie mam siły już zawiązać buta ;) Siadam na trawie i czekam, aż mnie znajdą ;) ... Coś pięknego ... mam, dostałem, zdobyłem ;)
Upragniona meta fot. Klaudia Fąferek-Jaworska

Meeta fot. Madzia D.



MAM ! fot. Madzia D.

Upragniony medal


Miejsce 555 z czasem brutto 01:49:37



Czy było warto ? TAK, było warto :) 
Czy bolało ? TAK, bolało, ale i tak było warto ;) 
Czy jeszcze pobiegnę ? TAK ! TAK ! TAK !

Uczucie iście niesamowite. Odczucia w głowie nie do opisania, zastrzyki endorfin. Radość, euforia, wzruszenie, że Ci wszyscy ludzie przyszli kibicować m.in. Tobie. Uśmiechy, brawa, przebite piątki ... coś pięknego.

Możecie mówić co chcecie, ale to działa na psychikę, działa pozytywnie. Nie ma już rzeczy niemożliwych ! :)


Słów kilka o organizacji: 
           Nie mam w sumie nic do zarzucenia, oprócz słabego oznaczenia parkingu. Wystarczyła jedna strzałka z informacją i nie byłoby zbędnego zamieszania z samochodami, które były, a być nie powinny. Trochę zamieszania z wynikami i troszkę za długi czas oczekiwania na losowanie .... Ogólnie było ok, podziękowania dla organizatorów, wolontariuszy, służb ;)

            Oczywiście podziękowania dla osób, które były ze mną :) Agi, Magdy, Tomka, Przemka i innych ;) za wsparcie i towarzystwo ;), a także dla Karoliny, która dumnie wspierała mnie przez Endomondo i Peeptalk ;)

Chciałem też podziękować wszystkim kibicom. Bez Was ten bieg nie miałby takiej atmosfery ! 




V Bytomski Półmaraton czas zacząć

Tym oto sposobem dziś odwiedziłem Bytom, żeby odebrać pakiet startowy. Według listy jest około 1700 ludzi zapisanych na jutrzejsze zawody.

                    Na miejscu odwiedziłem salę gimnastyczną, w której dość sprawnie były wydawane pakiety. Na ścianie była lista startowa. Numery były podzielone na stanowiska, dzięki czemu nie było kolejek.



Zielony - kolega Tomek odbiera numerek

Sprawnie rozładowywane kolejki

        Po odebraniu numerka i chipa startowego należało wypełnić karteczkę z pytaniem konkursowym i udać się po koszulkę w pięknym, wściekle żółtym kolorze ;) 


Punkt wydawania koszulek

Cały zestaw startowy - koszulka + numerek idealnie pasuje do moich półkompresyjnych skarpetek i butków biegowych ;)

Pakiet startowy + moje zabawki

Chwila przeglądania internetu i chip znalazł się w butach - mam nadzieję, że dobrze zamontowany, ponieważ jest to mój pierwszy raz ;) 


montaż chipa

zamontowany chip

Ogólnie nie było bałaganu, wszystko wydawane sprawnie i szybko. Zobaczymy jak będzie jutro ;)
Trasa przejechana samochodem, sprawdzona .... nie będzie łatwo ... ;)

Będzie dobrze, musi być ;)
Na górze bloga licznik odliczający czas ;)

Trzymajcie kciuki ;)




Nike Downshifter 5 - test

Jak to w życiu każdego biegacza bywa nadchodzi ta chwila, kiedy trzeba zmienić butki do biegania na coś nowego, lepszego ....

Wybór padł na produkt Firmy Nike, a dokładnie Nike Downshifter 5.

Nike Downshifter 5


Trochę informacji technicznych: 


Cholewka
  • Obszerne wstawki z przewiewnego meshu pomagają zachować odpowiednią wentylację w trakcie biegu.
  • Strategicznie rozmieszczone wstawki ze skóry syntetycznej stabilizują stopę.
  • Zintegrowany z wiązaniami system stabilizujący w środkowej części buta dla lepszego dopasowania do stopy

Podeszwa środkowa
  • Zastosowanie lekkiej pianki Phylon na całej długości buta zapewnia dobrą ochronę stopy przy kontakcie z podłożem.
  • Dopasowana do męskiej stopy konstrukcja w okolicy pięty amortyzuje siłę uderzenia o podłoże oraz znacznie ułatwia rozpoczęcie prawidłowego procesu przetaczania.

Podeszwa zewnętrzna
  • BRS 1000 guma węglowa sprawia, że podeszwa buta nie zetrze się szybko i dłużej będzie można w nim trenować.
  • Waflowy profil zapewnia doskonałą przyczepność przy bieganiu oraz częściowo tłumi uderzenia stopy o podłoże.
  • Specjalny układ nacięć zapewnia elastyczność buta i ułatwia przetaczanie stopy.


Pierwsze wrażenie: 

      Buty bardzo lekkie, a zarazem solidnie wykonane. Kolorystyka, to kwestia gustu, ale generalnie w modzie dla biegaczy przestają górować czernie. Szeroka podeszwa powoduje pewne rozłożenie ciężaru. Buty oferują dużo miejsca na palce i spory komfort nawet dla biegaczy z płaskostopiem. Są to buty neutralne, czyli bez systemów podparcia dla wad stopy, ale mnie osobiście takie najbardziej odpowiadają.

Nike Downshifter 5

Nike Downshifter 5


Wrażenia po pierwszym treningu: 

         Bardzo przyjemne w pierwszym kontakcie. Biegnie się w nich lekko. Podeszwa zapewnia amortyzację dla pięty, palce umożliwiają wygodne odbicie. Miejsca na same palce jest dużo, ale nie na tyle dużo, żeby powodowało to luźne ich latanie i otarcia. Pomimo pierwszego treningu widzę sporą różnicę w użytkowaniu, co potwierdzają czasy na poszczególnych odcinkach. Byłem zdziwiony, jak wiele mogą wnieść do treningu nowe, wygodne buty.




Nike Downshifter 5

Nike Downshifter 5

Podsumowując:

       Bardzo wygodne buty, za rozsądną cenę. Występują w różnych wariantach kolorystycznych, przez co każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Buty nie posiadają wyszukanych systemów wsparcia stopy (neutralne), więc osoby przyzwyczajone do takich rozwiązań mogą być rozczarowane. But miękki, dobrze trzyma się na nodze i nie sprawia problemu podczas treningu. But jest przewiewny, ale na tyle zostało zrobione to z rozsądkiem, że powinien również dać radę w chłodniejsze dni.  Zdecydowanie polecam !.

Ultramaratończyk - Dean Karnazes - recenzja


Ultramaratończyk - Dean Karnazes - to opowieść o niezwykłym człowieku i Jego niezwykłej pasji jaką jest nie tylko bieganie w ultramaratonach i na niewiarygodne dystanse, ale pasji do sprawdzania możliwości i granic ludzkiego organizmu. Historia o tym, jak nie tylko sprawdzić, czego może dokonać człowiek, ale jak podnieść tą granicę i zrobić jeszcze więcej, dać z siebie 110%. Jak dążyć do celu, nie poddawać się i osiągnąć zamierzoną metę.
   

      Pozycja bardzo dobrze napisana, autor lekkim piórem opisuje swoje życie. Mówi, jak to wszystko się zaczęło, opisuje największe przygody swojego życia. Książka na tyle lekko napisana, że kolejne strony połykane są w ekspresowym tempie, a przez całość się po prostu płynie. 




Co do odczuć po przeczytaniu tej książki ? 
       Na pewno uważam, że nie jest to tylko pozycja dla biegaczy i sportowców. Wydaje mi się, że powinien przeczytać ją każdy. Autor pokazuje, że życie nie polega na przejściu od urodzenia do śmierci w najbardziej wygodny sposób. Udowadnia, ze marzenia się spełniają, ale tylko wtedy, kiedy pracuje się na nie naprawdę ciężko i nie wybiera się najłatwiejszej drogi do ich zdobycia. 

       Sam autor w moim umyśle budzi mieszane uczucia. W tym co robi jest już tylko bardzo cienka granica to wariactwa. Jest to coś więcej niż tylko hobby, nawet więcej niż pasja. W tym co robi kryje się pewnego rodzaju obłęd i brak hamulców. Płynąc przez kolejne strony momentami zastanawiało mnie, czy to jeszcze pasjonat, czy już szaleniec. 
      Nie mniej ma cel, który prowadzi go przez życie. Dzięki pasji pomaga nie tylko sobie, ale również ludziom, a konkretniej chorym dzieciakom. 
     Ma kochającą i wyrozumiałą rodzinę, która znosi to razem z nim i potrafi zrozumieć to, co robi, a dobrze wiemy, że wsparcie bliskich to połowa sukcesu. Potrafi zarażać pasją innych, szerzy sportowego ducha, oraz daje dobry przykład swoim dzieciom. 

        Podsumowując jest to obowiązkowa pozycja do przeczytania. Dzięki formie biografii, a nie poradnika nie zanudzi nawet największego kanapowca ;) Ta lektura zmieniła coś w moim podejściu do treningów, po tym, co przeczytałem będzie mi głupio powiedzieć, że nie chce mi się iść na trening ... na moje małe 10 km :) 



Ultramaratończyk - Dean Karnazes - recenzja


Ultramaratończyk - Dean Karnazes - to opowieść o niezwykłym człowieku i Jego niezwykłej pasji jaką jest nie tylko bieganie w ultramaratonach i na niewiarygodne dystanse, ale pasji do sprawdzania możliwości i granic ludzkiego organizmu. Historia o tym, jak nie tylko sprawdzić, czego może dokonać człowiek, ale jak podnieść tą granicę i zrobić jeszcze więcej, dać z siebie 110%. Jak dążyć do celu, nie poddawać się i osiągnąć zamierzoną metę.  
   

      Pozycja bardzo dobrze napisana, autor lekkim piórem opisuje swoje życie. Mówi, jak to wszystko się zaczęło, opisuje największe przygody swojego życia. Książka na tyle lekko napisana, że kolejne strony połykane są w ekspresowym tempie, a przez całość się po prostu płynie. 




Co do odczuć po przeczytaniu tej książki ? 
       Na pewno uważam, że nie jest to tylko pozycja dla biegaczy i sportowców. Wydaje mi się, że powinien przeczytać ją każdy. Autor pokazuje, że życie nie polega na przejściu od urodzenia do śmierci w najbardziej wygodny sposób. Udowadnia, ze marzenia się spełniają, ale tylko wtedy, kiedy pracuje się na nie naprawdę ciężko i nie wybiera się najłatwiejszej drogi do ich zdobycia. 

       Sam autor w moim umyśle budzi mieszane uczucia. W tym co robi jest już tylko bardzo cienka granica to wariactwa. Jest to coś więcej niż tylko hobby, nawet więcej niż pasja. W tym co robi kryje się pewnego rodzaju obłęd i brak hamulców. Płynąc przez kolejne strony momentami zastanawiało mnie, czy to jeszcze pasjonat, czy już szaleniec. 
      Nie mniej ma cel, który prowadzi go przez życie. Dzięki pasji pomaga nie tylko sobie, ale również ludziom, a konkretniej chorym dzieciakom. 
     Ma kochającą i wyrozumiałą rodzinę, która znosi to razem z nim i potrafi zrozumieć to, co robi, a dobrze wiemy, że wsparcie bliskich to połowa sukcesu. Potrafi zarażać pasją innych, szerzy sportowego ducha, oraz daje dobry przykład swoim dzieciom. 

        Podsumowując jest to obowiązkowa pozycja do przeczytania. Dzięki formie biografii, a nie poradnika nie zanudzi nawet największego kanapowca ;) Ta lektura zmieniła coś w moim podejściu do treningów, po tym, co przeczytałem będzie mi głupio powiedzieć, że nie chce mi się iść na trening ... na moje małe 10 km :) 



Ultramaratończyk !

Nabyłem drogą kupna tą oto książkę ;)

Dean Karnazes - Ultramaratończyk

Jestem z tego niezmiernie zadowolony, i szczerze mówiąc cieszę się jak dziecko. Przeczytałem już sporą część i niedługo podzielę się z Wami wrażeniami z tej niezwykłej lektury. 

Niedzielne "nie" udane rowerowanie

Niedziela była dniem ogólnego jakiegoś takiego rozdrażnienia i pełna napięcia.

      Wróciwszy z zakupów pomimo kiepskiej pogody, nastroju i bólu w nogach po Grze Miejskiej postanowiłem iść pojeździć na rowerze.

       Jako, że niedawno kupiłem rower "MTB", który posiada "amortyzator" i jest 100 x lżejszy od poprzedniego postanowiłem go sprawdzić w terenie - chciałem się ubrudzić ....

     Wybór padł na hałdę w Biskupicach. Zapowiadało się dobrze ogromy podjazd, chyba z 45 stopni po luźnym gruncie. Bałem się trochę o łańcuch, ponieważ nie jestem jeszcze pewny sprzętu, ale o dziwo łańcuch wytrzymał .... było jednak jedno "ale". Nie wytrzymało montowane przeze mnie mocowanie koła z zaciskiem ... na szczęście było tylko za luźno zaciśnięte i koło zmieniło pozycję pod silnym naciskiem na podjeździe ...

... no i jednym słowem dupa z podjazdu .... zacisnąłem "z buta", ale podjechać nie podjechałem ... nie dałem rady :D

Na górze znalazłem to, czego szukałem ... las, krzaki i duuużo błota ... naprawdę chciałem się ubrudzić ...

       Zaczęła się zabawa, górki, góreczki, kałuże, błoto ... 10 minut i błoto miałem nawet na twarzy :), oczywiście musiało być znowu "ale"... zaczęło padać ... w sumie deszczu się nie boję, ale na złość było oberwanie chmury. Będąc przewidujący już w domu zapakowałem ważne rzeczy do worków, więc deszcz był mi nie groźny. Tak mi się przynajmniej wydawało. 5 minut wystarczyło, żeby nie było na mnie suchego fragmentu...no tak, z ubrudzenia wyjechałem mokry ...

       Obrałem kierunek na dom ... na domiar złego okazało się, że w połowie drogi do domu deszcz ustał. Padało tylko na hałdzie bliżej Rudy ... Wzrok suchych ludzi spacerujących widzących mnie mokrego i kapiącego bezcenny ...

Ogólnie miejscówka dobra do jeżdżenia i ma potencjał  ;) Jak się poprawi pogoda znowu tam zagoszczę !
Cel jednak został osiągnięty, zmęczyłem się, zmokłem, ubrudziłem ...

"Miłość i Wojenka" - czyli cieszyńska gra miejska

       I oto za namowami Agnieszki stało się. Sobota upłynęła pod znakiem Gry Miejskiej w Cieszynie. Trasa spora, jak na grę. Nie mieliśmy jednak wątpliwości, ponieważ organizatorem było Silesia Events, Firma, którą znamy, w której grach już uczestniczyliśmy, więc zabawa była zapewniona. 

Cieszyn przywitał nas deszczowo i pochmurnie, jednak dla łowców przygód pogoda nie jest straszna. 

Pierwszy rzut oka na czeską stronę


        O godzinie 12 stawiliśmy się, aby odebrać identyfikatory i wybrać nazwę drużyny - tym razem padło na "Szlachta z Zabrza".

       Początek taki sam jak zwykle. Otrzymaliśmy kopertę z przywitaniem, super długopisem, wytycznymi co dalej i o dziwo z pierwszym zadaniem.

       Pierwsza misja polegała na napisaniu listu od Sobieskiego do Marysieńki, lub na odwrót, przepełnionego uczuciami, oraz namalowaniu portretu Króla i Marysieńki na charakterystycznym tle.


Aga rysuje

Aga i Jej twórczość

Oprócz biegania, czasem też główkuje

Treść listu

        Za część graficzną odpowiadała Agnieszka, ja jako urodzony humanista zająłem się romantycznym listem Króla do Marysieńki :) Wtedy zaczęło też padać, z czego nie byliśmy zadowoleni ;) 

       Napisawszy list wybraliśmy się na rozeznanie terenu. Mogliśmy podziwiać przejazd orszaku królewskiego, ponieważ w tym samym momencie odbywały się obchody 330 rocznicy Bitwy pod Wiedniem. 

Orszak Królewski


         O godzinie 13:20 wybraliśmy się na Wieżę Ostatecznej Obrony w celu wysłuchania kilku słów wstępu i otrzymania dalszych wytycznych. Tutaj też było nam dane poznać Króla, oraz Marysieńkę. 

Rozpoczęcie


        Godzina 13:30 rozpoczęła się gra. Tutaj też bez zaskoczenia, karty z zadaniami, żółta, znana nam karta na punkty, mapa miasta dla nieobeznanych (takich jak my ;) ). Jak zwykle wszystko przygotowane i dopięte na ostatni guzik ;) 

Krótkie rozeznanie i czas start ;

Zadań nie będę dokładnie opisywał, ale powiem Wam, że było fajnie. Ogólnie opisując: 

         Jedno z zadań polegało na zapamiętaniu i odpowiedzi na pytania dotyczące broni. 
Jedno, polegało na napisaniu i przedstawieniu przepisu na potrawę śląską w języku z tamtej epoki :) 
      Było też czytanie napisanego na początku listu Królewskiej parze, było handlowanie fantami znalezionymi po drodze z kupcem, było nadawanie sygnałów morsem z wieży Piastowskiej :) 

         Najciekawszą atrakcją w moim odczuciu była szybka lekcja i wykonanie linorytu wymyślonego monogramu. Z wielu atrakcji ta była ciekawa, inspirująca, a ponadto wykonana matryca została na pamiątkę :) 

Wycinanie matrycy

"Drukowanie" z matrycy. 

      Całość gry zakończyła się o 16:30 w Domu Narodowym, gdzie czekały na nas upominki od sponsora, Firmy Tauron. Upominki nie byle jakie, bo dostaliśmy słuchawki, płaszcze przeciwdeszczowe, czapki, smycze, cukierki ;) Wszystko różowe :P

Od organizatora czekał słodki poczęstunek na uzupełenienie straconych kalorii :) 

        O 17:00 rozpoczęła się część kończąca. Przedstawienie postaci, losowanie nagród. Ku naszej uciesze udało nam się wygrać bon na 90 zł do restauracji historycznej "Pod Brunatnym Jeleniem". 
Nagroda główna była imponująca - pobyt 5-cio dniowy w Hotelu Gołębiewski w Karpaczu wraz z wyżywieniem i SPA. Cóż, brakło nam 2-óch punktów ;) - następnym razem już nie odpuścimy ! :) 
       Po zakończeniu losowania wybraliśmy się na spacer po Czeskiej stronie. Jak zwykle miasto dziwnie wyludnione, jakieś takie smutne, pozamykane. 

Zahaczyliśmy o dworzec kolejowy, którego nie zwiedziliśmy ostatnio ;) 

Dworzec Tesin

Dworzec Tesin

Dworzec Tesin

Po drodze naszą uwagę przykuła książka "50 twarzy Greya" po Czesku ;) 

Pięćdziesiąt Twarzy Grey'a po Czesku ;) 


       Wygłodniali udaliśmy się na Pizze na polską stroną, na rynek. Knajpka nazywała się City Pizza. Wybór padł na pizzę z krewetkami 50 cm... Czas oczekiwania był straszliwie długi, ale było warto, pizza pyszna ;) Tak, zjedliśmy 50 cm pizzy w dwójkę ;) :P

     Z najedzonymi brzuchami, już bez większych przygód udaliśmy się do domu :) 


Podsumowując: 

Jak zwykle bawiliśmy się świetnie. W ciekawy sposób zwiedziliśmy miasto i poznaliśmy ciekawe miejsca. Poruszaliśmy się trochę, spociliśmy. Było idealnie :) 



Pamiątki po grze

Dzięki Silesia Events !!